Artykuły

Litewska sztuka promocji

"Lokis" w reż. Jonasa R. Jurasasa Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

"Lokis" Broniusa Kutaviciusa to horror w wersji muzycznej.

Wizyta wileńskiej opery w Warszawie udowodniła, że w małym kraju może powstawać wielka muzyka. Szkoda, że nie potrafiono zaprezentować jej w interesującej oprawie teatralnej.

Powinniśmy się uczyć od Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu, jak promować własnych kompozytorów. W bieżącym repertuarze ma on aż sześć tytułów rodzimych twórców. My zaś poprzestajemy wyłącznie na wyeksploatowanym Moniuszce, bo już sięgnięcie po Szymanowskiego czy Pendereckiego traktowane jest jako niesłychane ryzyko. Nasze teatry unikają oper współczesnych, czego dowodem choćby świeżo ukończona przez Zygmunta Krauzego "Iwona, księżniczka Burgunda" według Gombrowicza. Wykonana niedawno w wersji koncertowej w Paryżu, wciąż czeka na sceniczną prapremierę w Polsce.

Litewscy twórcy są zatem w komfortowej sytuacji. Ale też potrafią dostarczyć teatrowi tworzywo odpowiedniej jakości, bo muzyka rozwija się tam interesująco, jest ceniona w Europie. Do kompozytorów uznanych nie tylko na Litwie należy zaś 73-letni Bronius Kutavicius, którego "Lokis", oparty na znanej noweli Prospera Mérimée, przyjechał do Warszawy.

Gdyby taki utwór wyszedł spod pióra zachodniego autora, z pewnością byłoby o nim głośno. "Lokis" jest przykładem nowoczesnego myślenia nie o operze, lecz o spektaklu muzycznym, w którym słowo mówione odgrywa taką samą rolę jak oryginalnie traktowane arie czy motywy zaczerpnięte z folkloru. Kutavicius zaprezentował się jak człowiek teatru, chociaż nie pisze muzyki uproszczonej, ilustrującej jedynie sceniczne zdarzenia. Mimo oszczędności użytych środków partia orkiestry jest bogata, równie ciekawie brzmi chór. W jego skromnej z pozoru muzyce jest bogactwo brzmień, a przede wszystkim klimat trafnie wywiedziony z opowieści Mérimée.

Tym większa szkoda, że kompozytora nie wsparli wileńscy realizatorzy. "Lokis" to przecież rodzaj muzycznego horroru. Dwór ukryty w litewskich lasach, w którym toczy się akcja, kryje w sobie tajemnicę. Szczegóły widz poznaje stopniowo, gdy normalne z pozoru życie ulega coraz większym zaburzeniom. Reżyser Jonas R. Jurasas od początku każdą postać obdarzył taką porcją szaleństwa, że po dziesięciu minutach niczym już nie był w stanie zaskoczyć. Chyba jedynie tym, że do końca nie potrafił stworzyć sensownej całości. Na teatralne atrakcje z Wilna trzeba więc może poczekać, aż litewska opera pokaże warszawskiej publiczności "Żydówki" Halevy'ego w scenicznej wersji przeniesionej z wiedeńskiej Staatsoper.

Bronius Kutavicius "Lokis". Występy gościnne Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu, Opera Narodowa w Warszawie, 10 marca.

Na zdjęciu: scena z "Lokisa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji