Artykuły

Lekkomyślna siostra?

Bardzo mi się podoba repertuar Malej Sceny Teatru Narodowego przy ulicy Czackiego. Wilki w nocy, Most, teraz Lekkomyślna siostra Perzyńskiego. Tylko Brytanik nie bardzo jakoś tam pasował, zresztą szybko został przeniesiony na dużą scenę. Kameralny dramat końca XIX i początków XX wieku nie jest na pewno najważniejszym nurtem polskiej dramaturgii, ale konsekwentnie poprowadzony przegląd sztuk tego typu jest potrzebny. Nie można oczywiście spodziewać się w tym wypadku jakichś niespodzianek i rewelacyjnych odkryć. Wiadomo, że poza solidną, choć przeważnie powierzchowną praktyką psychologiczną, łagodną satyrą i często dobrym dowcipem albo też odrobina sentymentu nic się tam nie znajdzie. Oczywiście w większości wypadków te wszystkie komedie, dramaty i "sztuki" uderzają doskonałością warsztatu teatralnego. Wiadomo, że tam, gdzie zamiast słów wystarczy gest czy spojrzenie, Perzyński nigdy nie napisze zbędnego zdania. Czasami wydaje się wręcz, że rządzą tutaj zasady ekonomiki komercjalnego teatru. Obsada zawsze niewielka, ale wszyscy grający dostają dobre role i to dla każdego emploi. Akcja rozgrywa się w konwencjonalnym saloniku, czasem w altanie, jeszcze rzadziej na wsi. Słowem wszystko inaczej niż teraz. Zapolska, Perzyński, Rittner, nawet Szaniawski, to teatr, z którym się polemizowało, o którym nawet po trosze już się zapomina. Nie ma polskiego Czechowa ani choćby polskiego Shawa. Dlatego warto dzisiaj, kiedy czwarta ściana przestała dawno być inscenizacyjnym ideałem, przypomnieć sobie o tym, co było przez wiele lat powszednim chlebem polskiego teatru. Tylko jak to grać?

Po Wilkach w nocy łatwo było sądzić, że trzeba grać przeciwko tekstowi, bo to, co przed pięćdziesięciu laty było poważne, dzisiaj jest po prostu śmieszne. Na Perzyńskim ta recepta się nie sprawdziła. Przynajmniej widać to w przedstawieniu Lekkomyślnej siostry. Temat sztuki jest rzeczywiście błahy i z pewnością nie skłania do dalej idących analiz. Ale Lekkomyślna siostra jest rzeczywiście komedią i to dobrą komedią, której wartość leży w wyjątkowo precyzyjnie skomponowanej fabule. Dlatego też chyba trzeba ją grać niemal "tak jak została napisana". Oczywiście bez zbytniego psychologizowania i wdawania się w szczegóły, które muszą nudzić. Za to trzeba trzymać się żelaznych przykazań komedii salonowej. Podziału sceny na "strefy działania" poszczególnych osób, tempa prowadzenia dialogu i oczywiście maksymalnej ekonomiki działania i ruchu scenicznego. Na scenie przy Czackiego Lekkomyślna siostra zagrana jest jako farsa. Każda postać wykpiona jest podwójnie, każdy dowcip zdublowany. Humor słowny i sytuacyjny wyprzedzany i nadbudowany gestem i mimicznymi gierkami. Wbrew pozorom akcja jest w wielu wypadkach niepotrzebnie rozciągnięta. Mimo to nie brak dobrych ról: Lubieńska (Helena), Mrożewski (Henryk). Szaflarska (Ada), Ciecierski (Władysław). Najdalej w kierunku farsy idzie Śmiałowski (Janek). Za to Szczepkowski (Olszewski) zawędrował tu z Klubu kawalerów. Maria Laniewskiej skupia w sobie niekonsekwencje przedstawienia, choć zagrana jest nawet bardzo ładnie. Ta Maria albo jest nie tylko lekkomyślna, a właściwie głupia, albo też, mówiąc o szlachetnym wyrzeczeniu się spadku - po prostu kłamie. W obu wypadkach pomysł aur torą zostałby postawiony na głowie. Tylko po co? Na komedii Perzyńskiego można bawić się także i teraz. I wcale nie warto tego robić jego kosztem.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji