Artykuły

Taki zwał!

"Zwał" w reż. Emilii Sadowskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Recenzja Błażeja Kusztelskiego w Gazecie Poznańskiej.

"Zwał" na małej scenie Teatru Polskiego to skondensowany wycinek Polski z perspektywy maluczkich, tresowanych pracowników i bezrobotnych w kolejce po pracę. Szyderczo-kabaretowy.

Oświetlone jarmarcznie wejście do banku i wózki sklepowe tak rozłożone, że udają bankowe stanowiska, ekrany komputerów i plastikowe klawiatury, po których bębnią aktorzy-bankowcy. To kwintesencja polskiej "nowoczesności", bo w Polsce banki i hipermarkety uchodzą za wyznaczniki awansu cywilizacyjnego i dobrobytu. A reżyserka Emilia Sadowska szydzi z tego wizerunku. Z wózków sklepowych skonstruowała także domową kanapę, stolik pod telewizor, a nawet zminiaturyzowane pojazdy.

Jak skecze w kabarecie

Akcja zaadaptowanej na scenę powieści Sławomira Shuty (laureat Paszportu "Polityki") toczy się wartko, co rusz gdzie indziej: w banku, w domu - przed telewizorem, w urzędzie pracy, w firmie urządzającej debilne rozmowy kwalifikacyjne, na parkingu, i tak na przemian. Sceny są krótkie i dynamiczne, pełne zjadliwego humoru, kąśliwej satyry - brzmią jak skecze w kabarecie. Parodystycznie ujęta polska rzeczywistość, i tak zresztą sama z siebie bliska absurdu, wywołuje soczyste salwy śmiechu. Jest na przykład pyszna scena, podczas której klient banku leży na stole operacyjnym, a personel przeprowadza na nim zabieg wycięcia portfela. Momentami brutalnie wulgarny język obraca się w swoją parodię i także budzi wesołość, bo w nim przejawia się, wręcz wybucha, skondensowana frustracja młodych bohaterów - urzędniczki bankowej czy szukającego pracy.

Polska egzotyka

Przegląda się w tym spektaklu jak w lustrze groteskowo-kabaretowa polska egzotyka z pogardzanym emerytem, z upokarzanymi bezrobotnymi, z pracownikami, których niedouczony przełożony motywuje batem bezrobocia, dyscyplinując zgodnie z wyuczonymi na szkoleniach regułami tresury. Oglądamy na scenie rzeczywistość, w której wszyscy są sfrustrowani: pracą, strachem przed utratą pracy, brakiem pracy i jej wydreptywaniem.

W tym szyderczo-prowokacyjnym, uproszczonym spojrzeniu przez pryzmat placówki bankowej, emeryta i rodziny nie ma pogłębionej analizy. Ale też spektakl nie chce i nie może być obiektywną diagnozą socjologiczną. Chce być rodzajem anarchicznego buntu, nawet jeśli bohater Mirek buntuje się jedynie we śnie. Maluczcy, kompromitując rzeczywistość, kompromitują się także sami (choć po ich stronie jest sympatia reżyserki). Ale czy ich uległość i milcząca zgoda na wykorzystywanie i poniewieranie nie jest dla widza zrozumiała?

Dobry, ważny spektakl teatru, który nie chce być obojętny na to, co nas otacza. Dla wielu widzów - okazja do odreagowania stresów, ale i przyjrzenia się w lustrze. I zdecydowanie dobre aktorstwo, zwłaszcza Jakuba Papugi (Mirek), Ewy Audykowskiej (Basia, urzędniczka) i Ewy Szumskiej (Gocha, Baba 2).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji