Między Sabatem a Dziennikiem
Ciężka praca i systematyczność to jej chleb powszedni. Od 4 lat tańczy i śpiewa w Teatrze Sabat - o JOLANCIE MROTEK pisze Teresa Gałczyńska.
Rok temu jej okładkę w Playboyu na ogromnych billboardach podziwiała cała Warszawa. Jolanta Mrotek [na zdjęciu] - nieuleczalna profesjonalistka do tej sesji zdjęciowej przygotowywała się przez kilka miesięcy, ćwicząc na siłowni. Ale ciężka praca i systematyczność to jej chleb powszedni. Od 4 lat tańczy i śpiewa w Teatrze Sabat. W każdą niedzielę możemy ją oglądać jako mgr Mrotek w Dzienniku Jacka Fedorowicza. Wielbiciele seriali pamiętają ją m.in. z Klanu, Samego Życia, Tygrysów Europy.
Miłość narodziła się w strugach deszczu
Odkąd tylko pamięta, chciała być aktorką. Zmuszała młodsze dzieci, aby siedziały nieruchomo na klatkach schodowych i oglądały jej popisy, kiedy mówiła wiersze i śpiewała. Była równie nieugięta, gdy któreś z nich cichutko popłakiwało, chcąc wreszcie pójść do domu. Występ musiał się odbyć do końca! Naturalną koleją rzeczy zdawała do Studium Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Miała szczęście - z trzystu zdających znalazła się w finałowej piętnastce. Od pierwszego roku występowała już na scenie. Ale Gdynia okazała się jej przeznaczeniem także pod innym względem...
Tam poznała swojego przyszłego męża Jarosława Grudzińskiego, który pracował jako scenograf. - Zawsze wiedziałam, że na wielką miłość trzeba poczekać - mówi aktorka. Obserwowała go od dawna i pewnego dnia, akurat burza szalała za oknem, zaczepiła scenografa na portierni teatru. - Zapytałam, czy mógłby mnie podwieźć do domu. Wcześniej nigdy z sobą nie rozmawialiśmy - wspomina pani Jola. Od tamtej chwili minęło 14 lat, a oni do dziś się cieszą, że wtedy padał deszcz.
Półtora roku temu, po kilku latach włóczęgi po Polsce i wynajmowaniu mieszkań, kupili apartament na warszawskich Kabatach. - To jest cudowne, nareszcie wchodzę, zamykam za sobą drzwi i jestem u siebie,
w wymarzonym miejscu, w którym świetnie się czuję - rozczula się aktorka.
Przyznaje, że piękne wnętrze, które zaprojektował jej mąż, cieszy ją, ale szczęśliwa jest z zupełnie innego powodu. - To sprawiają moi dwaj mężczyźni. Mąż wnosi w nasze wspólne życie wielki spokój. Jego dobroć wielokrotnie łagodziła moje stresy. To on nauczył mnie pozytywnego myślenia. Sam przeszedł bardzo wiele w życiu i nigdy się nie poddał. Zawsze powtarzał, że będzie lepiej.
Nieważne, co się dzieje, liczy się tylko on
Kolejną radością jej jest syn Oskar (8). - Nie planowałam dziecka, ale gdy się urodził, był dla nas prawdzi objawieniem. Oskar nadaje naszemu życiu sens. Obojętnie, co się dzieje, on jest najważniejszy.
Na szczęście, w ich życiu dzieje się tylko dobrze. Teraz żyją premierą filmu Lawstorant, w którym aktorka gra jedną głównych ról.