Artykuły

Niektórzy nie lubią poezji

"Zmartwychwstałe wiersze" w reż. Mariana Glinkowskiego w Teatrze Nowym w Łodzi recenzuje Leszek Karczewski.

Nie znam się na poezji. I nie poezję mam tu oceniać. Lecz co, skoro poza nią nic już nie ma? Podpieranie ścian i wysiadywanie krzesełek? Udatność pokazywania przez Dariusza Majchrzaka, jak to mu na dłoni kaktus wyrasta? Czy Mariusza Pilawskiego przeszukiwanie własnych kieszeni? Albo w ogóle skórzaną kurtkę Marka Lipskiego? - najmniej połowa kostiumów to prywatne ubrania aktorów. Czy mrukowatość Dariusza Kowalskiego? Styl katechety Jacka Stefanika? Zaplatanie rąk i nóg Andrzeja Jurczaka? Katarzyny Żuk wskakiwanie na schody?

Fabuła łącząca deklamacje jest taka: ludzie spotykają się (siedmioro aktorów jako ośmioro poetów!) i ni z tego, ni z owego recytują wiersze: Jacka Bierezina, Doroty Chróścielewskiej, Zbigniewa Dominiaka, Jerzego Jarmołowskiego, Zbigniewa Kosińskiego, Mariana Piechala, Andrzeja Sawczenki i Jerzego Waleńczyka. Wiersze są o Polsce, o Bogu, o liryce i o sobie. Lecz widowisko powinno dodać do ich słów odpowiedź na pytanie: w jakim celu przypomniano nam te teksty? Obawiam się, że brzmi ona: abyśmy je pamiętali. Tylko tę można wysnuć z kolejnych deklamacji oddzielonych muzyką, grą świateł i zmianami póz.

Zresztą przedsięwzięcie wali się zaraz po płomiennym prologu w foyer o Pegazie, piórze i dzidzie, kiedy zajmujemy miejsca. Bo wskazuje je nam Pan Adiustator, bileter, który justuje widownię, wyrównując rzędy do prawej, do lewej, dbając o równomierne rozspacjowanie publiczności, wołając gromko: "Proszę, tu dwa miejsca wolne! O, świetny wybór!". Po takim intermedium nic już nie da się zagrać. Ale rozumiem dbałość o wygodę siedzących, bo przedstawienie nie ma przerwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji