Artykuły

Czekam

Znalazłam mój teatr. W Warszawie nie grałam tylko we Współczesnym, Ateneum, w Rozmaitościach i w Komedii. Do Dramatycznego wróciłam, kiedy mąż objął tu dyrekcję - mówi JADWIGA JANKOWSKA-CIEŚLAK.

Dla aktora to najwspanialsze miejsce pod słońcem. Sam budynek - scena, widownia i kulisy - jest bardzo przyjazny artystom i publiczności. Gdy na placu przed teatrem nie było szczęk i zamkniętego parkingu, ludzie chodzili tam na spacery, włóczyli się, wypoczywali przy fontannach. Teraz teatr przypomina enklawę, odgrodzoną od widzów mnóstwem pustej przestrzeni wokół Pałacu Kultury i Nauki, parkingiem i halami targowymi. Cały czas prosić męża o pieniądze jest głupio, lubiłabym od czasu do czasu mieć własne.

Z pensji teatralnej człowiek nie wyżyje. Ja nie narzekam, bo mam bardzo dobrze zarabiającego męża. Natomiast zawsze miałam poczucie, że moja praca na scenie nie jest honorowana odpowiednio do wysiłku. Tylko po zagranicznych honorariach czułam się dowartościowana i nieograniczona - wiedziałam, że mogę spokojnie myśleć o najbliższej przyszłości. Jednak nie uznaję za niesprawiedliwość tego, że jestem w gorszej sytuacji materialnej niż aktorki w Londynie. Tak się złożyło, to też jest w pewnym sensie ciekawe.

Jestem otwarta, do dyspozycji. Ale w reklamach i w serialach nikt nie chce korzystać z moich usług. Konsekwencje uczestnictwa w takich produkcjach mogą być tragiczne dla ludzi młodych, na początku drogi. Dla nas - tak zwanych starców -jest to mniej niebezpieczne. Nie, nie odrzucam takich propozycji. Czekam.

Czuję, że jestem aktorką dojrzałą, odkąd mam absolutną świadomość swoich ograniczeń.

Przez pierwsze lata pracy może się wydawać, że wszystko jest możliwe, że wszystkiego można spróbować i we wszystkim będzie się równie fantastycznym. Potem ogarnia się swoje możliwości: to jest nie do ruszenia, tego nie przeskoczę, to nie dla mnie. I zaczyna się dojrzałość.

Nie grać przez rok? To może być bolesne i trudne, ale nauczyłam się, jak czerpać z tego przyjemność. Dobrze mieć tę umiejętność, jeśli nie chce się być histerykiem, kandydatem do zamkniętego zakładu. Kiedy przychodzi czas, w którym jest się mniej potrzebnym, trzeba wykazać się mądrością i spokojem. Trzeba mieć świadomość, że życie aktora często przebiega jak sinusoida. Zaczyna się od pierwszego zachłyśnięcia zawodem - wtedy aktor chce robić wszystko. Potem następuje etap wycofania się, wyciszenia.

A potem znowu nadchodzi siedem lat tłustych, zmienia się emploi, człowiek dojrzewa, ma inne nastawienie wewnętrzne do świata, do zawodu. I to zaczyna procentować.

Praca nad rolą coraz mniej mnie bawi, nie podnieca aż tak szalenie, jak kiedyś. Jeszcze dwa lata temu każde podejście do roli było dla mnie wyzwaniem i wielkim przeżyciem. Każdy nowy spektakl oznaczał rozpoczynanie od punktu zero. Dziś już się tak nie ekscytuję. Wydaje mi się, że na wszystko mam swoje sposoby i w związku z tym do nowych zachowań i reakcji muszę się zmuszać.

Z powodu nieśmiałości wybrałam ten zawód i na początku z nieśmiałości go uprawiałam. W którymś momencie ta nieśmiałość zniknęła. Choć wciąż przebojowość jest cechą, której innym zazdroszczę. Moi synowie odziedziczyli po mnie nieśmiałość. Ale nie daję im w tej sprawie ani rad, ani podpowiedzi. To ich problem i tylko do nich należy, jak sobie z nim poradzą.

Opuściłam rodzinny dom bardzo wcześnie. Między innymi dlatego, że nie podobało mi się w tym domu wiele rzeczy.

Miałam wtedy 17 lat. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom za to, że gdy powiedziałam: "stop, do widzenia", nie naciskali, by mnie do tego domu z powrotem sprowadzić. Uszanowali moją decyzję i nigdy więcej nie starali się ingerować w moje życie. Byłabym zdolna do tego samego w stosunku do moich dzieci, ale życie zrobiło mi psikusa - wszystkie chcą zostać w domu jak najdłużej.

Męczy mnie życie w betonie, tęsknię za wolnością. Z czasem przyzwyczaiłam się do Warszawy i jest mi tu teraz wygodnie. Jednak moim azylem jest nasz dom na wsi. Tam mogę czuć się niczym nieskrępowana. Mogłabym na stałe przenieść się do Białobrzegów nad Pilicą. Jestem osobnikiem, który uprawia samotność. Mieszkałam u mojej przyjaciółki w Puszczy Mariańskiej. Przemieszkiwałam tam w ciągu 10 lat długie okresy, raz nawet cały rok. Tani odkryłam moją pasję - zajmowanie się ogrodem. Nie jestem zwierzęciem stadnym. Mam kilka najbliższych mi osób i cieszy mnie to.

Na zdjęciu: Jadwiga Jankowska-Cieślak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji