Artykuły

Oszroniony Czechow

Wszystko jest w porządku, gdy człowiek, opatulony w koc i z kubkiem gorącej kawy w dłoniach, wygląda z ciepłej kuchni przez okno na skostniały krajobraz. Listopad. Przyprószone szronem drzewa, posiwiała trawa, białe ulice i domy. Nie da się ukryć, że jest po prostu pięknie. A teraz zmieńmy czas i miejsce. Oto lipcowy poranek w egzotycznym kraju. Człowiek rozsuwa zamek namiotu, spogląda na świat, a tutaj oszroniona plantacja owoców kiwi. Cóż właściwie ma począć z tak mile rozpoczętym dniem? Jest tylko on, lipiec, Maroko, a naprzeciwko skostniałe kiwi.

Gdyby nie dwie inscenizacje Jerzego Jarockiego, to zapewne takie akurat zestawienie nigdy nie przyszłoby mi na myśl. Ale cóż, jest "Ślub' sprzed dwóch i pół roku, jest i świeży "Płatonow" z Wrocławia- zatem jest i zestawienie. Z jednej strony genialnie wewnętrznie zestrojony "Ślub", perfekcyjny mechanizm z każdą śrubką na swoim miejscu i w swoim czasie, z drugiej zaś mechanizm, którego perfekcja działa niejako na wolnym biegu, jałowo - czyli "Płatonow".

Zmarzłem na wrocławskim przedstawieniu. I to właściwie już po około piętnastu sekundach, czyli mniej więcej po czasie, który dzieli podniesienie kurtyny od pierwszego słowa. Najpierw jest kompletna ciemność. Po chwili zimne, białe światło wykrawa sam środek sceny. Na niej krzesło z rozłożoną szachownicą. Kobieta i mężczyzna rozgrywają partię. Ona wstaje. Pada pierwsze słowo - i czar pryska. Ta pani to Anna Wojnicew, ten pan to Mikołaj, lekarz wiejski. Ten początek to prolog do "Płatonowa". A zatem nie jest to początek jakiejś cudem odnalezionej sztuki Becketta, sztuki o grze w szachy - czyli o życiu. Napisałem - czar pryska, gdyż w tej ciszy przed pierwszym słowem jeszcze wszystko jest możliwe, Anna i Mikołaj są jeszcze wtedy niejednoznacznością ludzkiej natury, są tajemnicą tego ogromu możliwości, którą Czechow obarczył wszystkich swych bohaterów. Wtedy, przed pierwszym słowem, Generałowa skruszyłaby swą dumę na rzecz erotycznej uległości, zaś Mikołaj swą trywialna fascynację na rzecz twardej szczerości. Do tych wewnętrznych metamorfoz wystarczyłby Płatonow. Dokładnie tak jak u Czechowa. Niestety u Jarockiego, i doprawdy nie wiem jakim cudem, Generałowa staje się z czasem coraz wyraźniej Generałową, a Mikołaj coraz śmieszniejszym satelitą Płatonowa. Wystarczyło, że zaczęli mówić. Nie wiem jakim cudem się to stało, gdyż noszę w pamięci "Wiśniowy sad" tegoż Jarockiego - spektakl, w którym o podobnych jednoznacznościach nie mogło być mowy.

Rzecz jasna nie tylko o Annę i Mikołaja tutaj chodzi. Chodzi o wszystkich, czyli o zasadę. Sergiusz, pasierb Generałowej, to wątły psychicznie fajtłapa; jego żona Sonia, to mocna, węsząca okazje kobieta; Sasza, żona Płatonowa, to ostre dziewczę co to nie da sobie w kaszę dmuchać; Maria Greków, młoda nauczycielka, to przeniesiony w prywatność wzór Nauczycielstwa, w którym jednak coś, acz skromnie, się gotuje... i tak dalej i dalej. Wszyscy po kolei ożywiają tak naprawdę tylko jeden ze swych odcieni, tylko jeden rodzaj reakcji na świat jest im dostępny. Jak wobec nich zatem istnieje Michał Płatonow, wiejski nauczyciel, sprawca wszystkich późniejszych nieszczęść i dramatów?

Otóż całym tym panopticum Płatonow gra właściwie jedyną możliwą rolę - gra kameleona. Gra tak, jak mu zagrają, przy czym robi to równie elastycznie, ale i równie mechanicznie i bezwiednie, jak jego, by tak rzec, antenat. Dla każdego ma coś miłego lub przykrego -- zależy na kogo trafi. Niestety przez ten automatyzm niknie w nim to, co u Czechowa bodaj najistotniejsze niknie gorzka świadomość wewnętrznej sprzeczności między tym, co tak naprawdę by się chciało, a tym, co jest i co już na zawsze pozostanie niezmienione. Wchodząc w uśpiony prowincjonalny światek tylko on czuje ową smutną prawdę. Gdy umierając odchodzi, o jej twardym istnieniu wiedzą już wszyscy. Oto jego prawdziwa rola - tym razem nie wygrana.

Oczywiście grubo przesadzam, tylko tak opisując postacie u Jarockiego, ale przesadzam specjalnie. Oto bowiem jest tak, jak gdyby pokazując wszystkie struny tkwiące w Czechowowskich bohaterach Jarocki raczył grać tylko na wybranych. Owszem, taka Generałowa to nie tylko Generałowa, a nieudacznik Sergiusz to nie tylko nieudacznik, ale wystarczająco mocno są tym, czym są, aby o wewnętrznej równowadze nie mogło być mowy. A jakże inaczej można chcieć budować Czechowowskie światy, nie konstruując równowagi ich wewnętrznych sprzeczności? Wszak komizm i tragizm tyle samo w nich znaczą, i to znaczą równocześnie. W "Płatonowie" tyleż o romans Anny Wojnicew z wiejskim nauczycielem chodzi co o naturę świata i ludzi. I to nie tylko tamtego świata i nie tylko tamtych ludzi.

Tragizm i komizm, śmiech i płacz, ślepe namiętności i zimna spekulacja, monolog, który umiera bez dialogowej ramy, samotność, której nie da się przeżyć samemu - jak pokusić się o tak pełny mikrokosmos rosyjskiego zaścianka bez pełnych ludzi, z postaciami cokolwiek jednoznacznymi, w których wszystko, co "zbędne" - śpi. Gdy przychodzi moment prawdy, gdy w każdym z nich coś pęka, coś domaga się uwolnienia, to siłą rzeczy musiało zabrzmieć to fałszywie. Z tych zbyt jednoznacznych postaci wyskoczyły nagle ich drugie strony, by na zasadzie obcej protezy deux ex machina w końcu rozwiązać i zakończyć ten wiejski romans.

Konsekwencje takiego ustawienia i poprowadzenia ról są dwie i obie bardzo smutne. Smuci przede wszystkim to, że tym razem Czechow pozostawia człowieka obojętnym, że próbuje dotknąć zaledwie intelektu, że żyje jedynie w temperaturach bliskich zeru. Po drugie smuci, gdyż tak na dobrą sprawę nie wiadomo dokąd prowadzi. O czym jest i co chce istotnego powiedzieć? To, że Jarocki potrafi żonglować stu pięćdziesięcioma piłeczkami, z których dwadzieścia siedem jest niewidocznych - to chyba nikomu już nie wystarcza. Mnie zaś na pewno nie wystarcza Czechow na zimno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji