Artykuły

"MARKIETANKI"

Napoleon Sądek - w dużej mierze dzięki swemu talentowi i pracowitości - należy do tych bardzo nielicznych pisarzy emigracyjnych, którzy mogą się wyłącznie oddać pracy literackiej. Temu szczęśliwemu faktowi zawdzięczają czytelnicy powszechnie cenione odcinki powieściowe w czasopismach, a widzowie komedie i skecze na scenach.

Niezmiernie rzadko poza tym spotyka się pisarza, umiejącego tak doskonale odnaleźć własną drogę i pogodzić rodzaj talentu z twórczością. Sądek pisząc wypowiada bezpośrednio siebie, daje upust swojej sile komicznej, nie porywa się na tematykę i rodzaje niezgodne z jego temperamentem i wyobraźnią.

"Markietanki" nie są właściwie komedią, jak je określił sam autor. Jest to pogodny dramat. Komedia musi być zaprawiona "solą attycką", żółcią, karykaturą, znaczną dozą szyderstwa i złośliwości. Sądek niezdolny jest do tych uczuć. Toteż "Markietanki" są tak prześwietlone dobrocią, że chwytają za serce i pozwalają się duszom - zgodnie z klasyczną poetyką - oczyścić. Cel zatem Sądek osiąga ten sam, co w komedii, środki jednak, czyli akcja "Markietanek" jest raczej felietonowa, niż komediowa.

Zobaczyć "Markietanki", to wielka przyjemność, aczkolwiek jest to sztuka słaba, nie wytrzymująca porównania z "Kwaterą nad Adriatykiem". Rosa wzruszenia jest tu zanadto zaprawiona lukrem. Sądek jest wyraźnie obecny na scenie i sercem swoim zbyt gorliwie tamuje konflikty i przesładza charaktery. Zamiast żołnierzy mamy więc żołnierzyków, zamiast ochotniczek siostry miłosierdzia. Nić dramatu nawleka się zbyt łatwo na igłę intrygi. Komizm sztuki przypomina pigułki przeciw bólowi serca.

Obsada zagrała doskonale, co przyszło jej łatwo, gdyż bodaj wszyscy aktorzy grali już kiedyś te same role w życiu. Nowa gwiazda sceny emigracyjnej objawiła się w talencie M. Ossowskiej. Typ urody i talentu Anny Korczak idealnie trafił w rolę pewnej siebie ochotniczki. J. Sempolińska z wspaniałym humorem uniosła ciężar podmamusiałego żołnierza.

E. Chudzyński był na scenie tak samo miły, jak w życiu. Doskonałą sylwetkę oficera zawodowego stworzył W. Mirecki, niewątpliwie aktor z powołania. Wreszcie R. Ratschka. "Szkoda" myślę zawsze o nim. Szkoda, że ten wielki talent komediowy musi się tłuc po emigracyjnych scenkach. Jest to bowiem talent na scenę światową.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji