Artykuły

VICE-VERSA (Nowa rewia Ref-Rena)

Gdy mi redaktor Dziennika polecił napisać sprawozdanie z nowej rewii Ref-Rena ogarnęła mnie trema. Oto przed kilkunastu dniami znakomity poeta, satyryk i reżyser, Marian Hemar, ogłosił w Dzienniku artykuł "Kij w mrowisku", w którym skrytykował ostro krytyków i sprawozdawców Dziennika za to, że zanadto chwalą nasze emigracyjne imprezy teatralne, zatracając przez to poczucie wyższej miary. Kij w mrowisku wywołał szereg listów w Dzienniku. Co tu mówić, w świecie teatralnym trochę "zawrzało". Może to i zdrowy objaw... Trudno mi o tym sądzić i wolę nie zabierać głosu w tej sprawie. W każdym razie trema moja była całkiem zrozumiała. Pomyślałem, że jeśli właśnie teraz w momencie polemiki na temat "krytyki krytyków", napiszę sprawozdanie zanadto pochlebne, posypią się dalsze głosy na poparcie tezy Hemara. Jeśli zaś zanadto "przejadę się" po przedstawieniu, gotowa trysnąć kaskada listów ze strony stuprocentowych miłośników teatru...

Na szczęście wszystkie moje niepokoje, rozwiały się zaraz po pierwszych numerach nowego widowiska. Przedstawienie jest naprawdę pomysłowe, zabawne i odegrane z wielkim temperamentem. Mogę więc, nie licząc się z żadnymi zdaniami i sugestiami, powiedzieć z czystym sumieniem że rewia jest doskonała, bodaj jedna z lepszych rewii, jakie ułożył Ref-Ren.

PRZEDSTAWIENIE

Głównym atutem talentu Ref-Rena to wielka ilość pomysłów rewiowych, zwięzłość skeczów, poczucie efektów scenicznych i humor, wypływający z podpatrywania codziennych śmiesznostek i małostek ludzkich. Ten atut wygrywa Ref- Ren w swej ostatniej rewii jak najbardziej, dające program złożony prawie wyłącznie z wesołych i pomysłowych numerów, a usuwając na dalszy plan dwie czy trzy mniej udane piosenki sentymentalno-nastrojowe.

Rewia ma tytuł "Vice-Versa". Wszystko więc odbywa się w niej na odwrót. Zaczyna się od zakończenia, a kończy się "prologiem". Role kobiece w komicznym skeczu "Les femmes" grają aktorzy, a więc sam Ref-Ren, jako panna w brązowej sukni i Malicz, wyjątkowo zabawny, jako kokietująca dama w zielonej sukni. W "Kwartecie" dzięki zastosowaniu dobrego efektu technicznego, Lawiński śpiewa sopranem lirycznym, Oleńska - tenorem, Zięciakiewicz - koloraturą, a Zosią Terne (z wielką maestrią) aksamitnym, głębokim basem. Nawet "książę fortepianu", Kropiwnicki, bierze udział w tej maskaradzie... Ale nie będę zdradzał wielu "tricków" rewiowych.

Wśród wykonawców znajduje się trójka artystów, występujących u Ref-Rena po raz pierwszy. Od nich zacznę. A więc Pola Gobińska, która wykazała nieoczekiwanie duży talent mimiczno-taneczny. Widziałem Gobińską w tańcach ludowych, wydawała mi się dość konwencjonalna. Natomiast jej nowe tańce charakterystyczne są wręcz rewelacyjne. "Charleston" w sukni z 1926 roku, wykonany jest po mistrzowsku.

Parodie tańców łatwo jest przeszarżować. Błagalna więc prośba do Gobińskiej, aby się nie poddała pokusie szarży i utrzymała taniec w tej formie, w jakiej tańczyła na premierze.

Drugi występ to - P. Fabian, przybyły z Argentyny, aktor groteskowy i mimik. Wyznaję, że nie odpowiada mi ten ukochany przez Anglików rodzaj mimicznej groteski. Fabian jednak jest w swych parodiach filmowych powściągliwy, dyskretny i umie z kilku ruchów i sugestywnych spojrzeń wywołać właściwy nastrój. Wzruszał jako sylwetka "chaplinowska" w scenie pt. "Portfel" i był groźnie przejmujący, jako niesamowity malarz, Toulouse Lautrec.

Trzecią nowością były piosenki w wykonaniu uroczej pełnej wdzięcznego uśmiechu W. Żarnowskiej, która również asystowała dyskretnie Fabianowi w "Portfelu".

Z naszych stałych gwiazd:

Mistrz Lawiński gra Otella w teatrze prowincjonalnym i każde jego odezwanie wywołuje grzmot śmiechu na sali. Śpiewa, jak powiedziałem już, lirycznym sopranem i wygłasza odczyt, nie uśmiechając się ani razu, na temat genezy śmiechu.

Z. Terne odtwarza z humorem i tempem londyńsko-polską "housewife" i śpiewa pięknie piosenkę o niebieskim accordeonie.

N. Oleńska - wyborna i złośliwa, jako "hostessa" przyjmująca gości w klubie polskim, daje typ pełen życia i z życia podpatrzony.

Malicz i Zięciakiewicz mają tylko jedną scenę we dwóch, dyskusję na temat niesprawiedliwości biologicznych. Każdy z nich bierze nadto udział w różnych scenach zbiorowych i daje jak zawsze doskonałe kreacje.

Kropiwnicki przy fortepianie pełen rytmu i werwy. Jakże pięknie przepłynął mu przez klawisze walc z Moulin Rouge.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji