Artykuły

Ofiary mody są wśród nas

Z Arturem Tyszkiewiczem, o dyktaturze kreatorów, rozmawia Stefan Drajewski

- Kiedy widziałem po raz pierwszy na scenie "Krawca", uderzyły mnie przede wszystkim dwie opozycje: cywilizacja - barbarzyństwo i obłuda oraz grubiaństwo. Co pana w tym tekście zafrapowało?

- Te opozycje są nadal interesujące i nadal będą się pojawiać w interpretacji "Krawca" Sławomira Mrożka. Dzisiaj jednak najbardziej intryguje opisanie zjawiska które obecnie w krajach anglosaskich nazywa się "fashion victims", czyli "ofiary mody". Są to ludzie, którzy bezkrytycznie hołdują temu, że tak naprawdę ważne jest to, co się nosi, a nie to, kim się jest. Nie można tego zjawiska lekceważyć, ponieważ ono nie odnosi się tylko do mody, ale także do postrzegania ludzi. Obecnie najważniejsze dla ludzi jest to, jak kto wygląda. Na bazie tego obrazu można dopiero ocenić daną osobę.

- Krawiec Mrożka mówi wprost: "Tylko wierzch się liczy, spodu nie ma".

- Tak postępują "ofiary mody". To jest dyktatura Krawca, to jest także dyktatura, w której cały czas przebywamy: liczy się tylko młodość, uśmiech, dobry wygląd, a nie to, co kto mówi, jaki jest, jaki ma światopogląd, jakie preferuje wartości.

- Tekst Mrożka był zawsze aktualny, ponieważ przysłowie "jak cię widzą, tak się piszą", jest starszy niż "fashion victims".

- Dlatego ten tekst jest dobry. On się nie starzeje. Powiem wręcz, że on zyskuje obecnie na aktualności. Krawiec opisuje pewien mechanizm, który od zawsze istnieje w człowieku. W naszych czasach, dzięki mediom, dzięki kanałom telewizyjnym opisującym, jak być pięknym, zawsze młodym, dobrze ubranym, ten problem został wyolbrzymiony.

- Dość nieoczekiwanie - może nawet bardziej niż w latach, w których powstała - sztuka Mrożka koresponduje z tym, co się dzieje w polityce. "Warchoły" i "chamy", weszły na salony polityczne, są w rządzie. Szybko znalazły drogę do "Krawców"...

- Nie unikam polityki. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą gazetę, a tam znajdujemy każdego dnia nowe scenariusze dla naszego "Krawca". Prywatnie uważam, że zaczynają nami rządzić barbarzyńcy. Jesteśmy takim krajem, jaki jest o sany przez Mrożka. Jesteśmy krajem, do którego mają przyjść barbarzyńcy. Ba, już nawet przyszli, już są i chcą nawet zaprzeczyć teorii ewolucji. Tego nawet Mrożek nie wymyślił. Postać Onucego, nagle ubrana i wyedukowana przez Krawca zaczyna wyglądać jak Ekscelencja, porusza się na salonach z wdziękiem Ekscelencji. Jak włączymy telewizor, podobnych przypadków znajdziemy dziesiątki.

- Bohaterowie Mrożka to chodzące modele, stereotypy. Są całkowicie wyalienowani. Ich zachowanie zależy wyłącznie od otoczenia, od bodźców, jakie ono wysyła w ich kierunku.

- Chciałbym im nadać więcej charakteru, chciałbym, aby byli bardziej z krwi i kości. Staramy się z aktorami szukać motywacji bardziej prawdziwych, psychologicznie wiarygodnych, ale musimy pamiętać, że one nadal jednak pozostaną modelami, bo tak to jest napisane. Nie należy tego niszczyć. Bo mamy rzadką okazję pokazać sytuację laboratoryjną. Poza tym, musimy pamiętać, że "Krawiec" nie jest sztuką realistyczną. I to też jest jej walor. Mrożek stworzył pewną nierealistyczną sytuację, która, mimo że nie jest nierealistyczną wnikliwie opisuje nasze realia.

- Czy zatrudnienie projektanta mody zamiast tradycyjnego scenografa teatralnego, który zaprojektowałby kostiumy, ma jakiś cel?

- To był zabieg świadomy. Wydawało mi się, że skoro opisujemy świat Krawca i głównym bohaterem jest kreator mody, to oczywiste wydaje się, że kostiumy będą pełniły ważniejszą rolę niż w innych spektaklach. Projektant zna ten świat, a Maciej Zień ma dystans do świata mody.

- W dzisiejszych czasach liczy się nie tyle chęć odróżnienia estetycznego, ile marka, metka.

- Nasz status określa metka. My w ten sposób staliśmy się towarem ometkowanym. Krawiec ma tego świadomość. W konsekwencji dochodzi do wniosku, że szczytem jego umiejętności będzie to, że zrobi kostium ze skóry ludzkiej.

- Co było największym problemem w pracy nad "Krawcem"?

- Najtrudniejsze w tym tekście jest to, że wymaga jasnego określenia świata, w jakim się te zdarzenia odbywają. Bardzo jednoznacznego określenia: gdzie się to dzieje i kim jest Krawiec. Druga sprawa to forma. Te dwa problemy są ciągle najtrudniejsze.

Artur Tyszkiewicz ukończył reżyserię w warszawskiej Akademii Teatralnej w 1996 roku. Wyreżyserował "Makbeta" w Teatrze Lalka w Warszawie. Potem była "Sexkomedia nocy letniej" Woody Allena w Teatrze Współczesnym w Szczecinie i "Skąpiec" w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Następnie reżyser zrobił sobie - jak sam to określa - sześcioletnią przerwę w pracy teatralnej. Wrócił rok temu "Iwoną, księżniczką Burgunda", którą zrealizował w teatrze w Wałbrzychu. W Poznaniu reżyseruje po raz pierwszy.

W przedstawieniu wystąpią:

Michał Kaleta Piotr Kaźmierczak Adam Łoniewski Piotr Łukawski Sabine Papagej Łukasz Pawłowski Sylwester Woroniecki Mariusz Górniak Adam Swarcewicz Adam Padła

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji