Artykuły

Wróciła nam przepióreczka

- Bo takie są moje obyczaje - deklaruje dwukrotnie docent fizyki Przełęcki, sławny bohater nie mniej sławnej "Przepióreczki". I słowa te, z odpowiednim naciskiem wypowiadane przez interpretatorów tej roli, urosły do znaczenia symbolicznego skrótu charakteru sztuki i postaci. Takie są jego obyczaje. Jakie?

Anachroniczne, o pół wieku spóźnione. Przełęcki wyrósł w kręgu pozytywizmu i społecznikostwa, jak je u schyłku wieku pojmowano, prawdziwie jakimś cudem uchował się do czasów międzywojennych. Ten człowiek, żyje i rozumuje jak bohater Ibsena albo - lepiej - jak bohater wczesnych dzieł Żeromskiego. Wchłonął w siebie całą żeromszczyznę, jest syntezą wszelkich Judymów i Sułkowskich. których rodowodu szukaj w młodzieńczych "Dziennikach" pisarza.

Nic dziwnego, że postępuje jak samotnik skłócony ze światem, który nie dosięga jego wyidealizowanej wzniosłości i stwarza dlań sytuacje całkiem nowe, osobliwe, jak na przykład polityczne odbudowanie państwa polskiego. I nic dziwnego, że w tych nowych warunkach wmanewrowuje się pan docent Przełęcki w okoliczności niefortunne, w konflikty sztuczne, że sam stwarza aurę młodopolską, w czym mu Żeromski pomaga ochoczo, chociaż mniej skutecznie niż swego czasu pomógł doktorowi Judymowi.

Przełęcki organizuje jakiś czyn społeczny i popełnia błąd po błędzie podobnie jak Żeromski, ufający filantropii Księżniczek. W "Przepióreczce" występują postacie i sytuacje, sprawdzone w twórczości Żeromskiego, ale nie sprawdzone w życiu. "Przepióreczka" jest baśnią, w której historyczne i obyczajowe realia są pozorem, baśnią o teraźniejszości (z 1924 roku), jakiej wprawdzie nigdy nie było, ale tak by było ładnie gdyby była. "Przepióreczka" to jakby "Pan Tadeusz" Żeromskiego, kraj lat młodości, ewokowany przez chylącego się do grobu pisarza.

Wielu szukało społecznej i psychologicznej prawdy w "Przepióreczce" i wówczas z miejsca trafiało na sprzeczności, przeszkody nie do zwalczenia, trudności nie do pokonania. Stąd taka obfitość głosów krytycznych o tej sztuce, wypowiadanych już przed 40 laty, a z upływem czasu narastających. Kto by zechciał bronić realizmu faktów i psychologii w "Przepióreczce" - przegra, bo to fantazja nierealistyczna, coś w rodzaju realistycznego Witkacego.

Ale równocześnie sukces. Od początku sukces teatralny, który nie towarzyszył innym próbom scenopisarskim Żeromskiego, sukces wspaniały w latach międzywojennych i jeszcze powszechniejszy w Polsce Ludowej. To coś znaczy, o czymś decyduje. Czy tylko o wartościach formalnych, których "Przepióreczce" nigdy nie odmawiano, zwartej konstrukcji i zręcznym dialogu, łatwym humorze, etc. etc.? Moi znakomici koledzy, których antyprzepióreczkowe opinie - podzielałem je - zacytował bardzo dobrze zrobiony program obecnego przedstawienia - orzekli przed laty iż "Uciekła nam przepióreczka - na zawsze". Okazało się, że nie tylko nie uciekła, ale oswoiła się, zadomowiła wśród nas, gdy tylko znaleźli się w teatrze chętni do uwicia jej gniazdka. Ten fakt trzeba przyjąć do wiadomości. Funkcja socjologiczna i artystyczna utworu klasycznego - a takim stała się "Przepióreczka" niewątpliwie, choć nie za rogatki - bywa rozmaita. Czas robi swoje: to co drażniło i drażnić musiało przed dwudziestu, przed piętnastu laty - i co mogło służyć nie naszemu teatrowi politycznemu - przestało być dziś jakimkolwiek problemem. Komu dziś w głowie prawowanie się z Żeromskim o jego wyśnione Księżniczki, dla kogo dziś groźne relikty feudalizmu, niezdarna chwała filantropii społecznej? Ot, stare aleje, stara baśń, i tyle.

Widz stał się wierny "Przepióreczce", poczynając od szkół, i chce ją oglądać w jak najlepszym wykonaniu. Słusznie to wziął pod uwagę Teatr Narodowy w ramach upowszechniania narodowego repertuaru i nie bez czynnika dostojnie jubileuszowego. Oznacza to przedstawienie tradycyjne, którego wymogom poddał się reżyser Jerzy Goliński? Niezupełnie. Oznacza na pewno powściągliwość w oprawie obrazu i uniknięcie efektów osobliwych, a przeważnie chybionych przy wystawianiu takich sztuk jak "Przepióreczka". Nie oznacza natomiast rezygnacji z próby pogłębienia psychologicznych treści sztuki. Gdy się ma w zespole Gustawa Holoubka i przeznacza go do roli Przełęckiego...

Holoubek zagrał Przełęckiego intelektualistę. Nie mógł inaczej, takie są jego obyczaje. Przełęcki góruje w tym przedstawieniu jeszcze bardziej nad otoczeniem, niż to było chyba w zamyśle Żeromskiego. Góruje przede wszystkim samowiedzą o sobie. Czy jest to Holoubek, a nie Przełęcki? Tego bym nie powiedział. Przenikliwy Boy napisał kiedyś, że Przełęcki "to raczej szlachetny paradoks literacki niż ludzka z krwi i kości istota". Przełęcki Holoubka jest ludzki i pochodzi z epoki grubo wyprzedzającej myślenie jego współziomków. Jakim kosztem się to stało? Nie wierzę w takiego Przełęckiego miłość do Doroty Smugoniowej od pierwszego wejrzenia. Po tym jak pocałował Dorotę odwraca się Przełęcki-Holoubek tyłem do widowni na dłuższą chwilę. Dobrze go rozumiem. Przełęcki Holoubka panuje nad swoim uczuciem, a raczej Holoubek panuje nad uczuciem Przełęckiego, bo jest ono chyba więcej wmówione niż głębokie, więcej chwilą niż prawdą. I tak jest lepiej, bo jakoś uprawdopodobnią postępowanie pryncypialnego docenta. Takiemu człowiekowi zaczynamy ufać, jego postępowanie wydaje nam się uzasadnione, logiczne i prawe - trudna sztuka w przypadku osoby, która składa się z nieproszonego męczennictwa i natrętnego ofiarnictwa.

Czy może się z Przełęckim równać ktoś w Porębianach? Smugoń, nauczyciel wiejski i pracownik do wszystkiego, to człeczyna prosty, nieobyty, o dobrym sercu, ale małym umyśle - takiego nieociosanego, trochę ograniczonego osiłka gra MIECZYSŁAW KALENIK, zdobywając się na tony szczere i rzetelne. Smugoniowa, rozkochana do nieprzytomności acz trochę powierzchownie w przystojnym fizyku to również kobieta prosta i o ciasnych horyzontach - KATARZYNA ŁANIEWSKA gra mocną Indywidualność, gra pięknie kobietę zakochaną, a zarazem o silnym charakterze, przeznaczoną do kierowania słabym mężem, jest to nowy sukces utalentowanej aktorki, ale przecież i Smugoniowej daleko do tego, by móc stać się równorzędna partnerką czarującego przybysza z Warszawy. A grono profesorów, ściągniętych na owe kursy wakacyjne dla nauczycieli ludowych, które są zawęź-leniem fabularnym "Przepióreczki" - toż to grono uczynków bardzo, nieciekawych, to w gruncie rzeczy zera, nudne lub zabawne, ale o znikomym ciężarze gatunkowym (najmocniej zarysowali się tu w swoich komediowych epizodach HENRYK SZLETYŃSKI, MIECZYSŁAW VOIT, MICHAŁ PLUCIŃSKI, IGNACY MACHOWSKI, mniej do rozegrania mieli ALEKSANDER DZWONKOWSKI, LECH MADALIŃSKI l JANUSZ ZIEJEWSKI). A może administrator Beczkowski, idealny ekonom - stylowa sylwetka KAZIMIERZA OPALIŃSKIEGO? - Więc kto?

Owszem, jest jedna osoba, z którą Przełęcki rozegra prawdziwie trudną grę i która, być może, domyśla się nawet części jego gry, księżniczka Celina Sieniawianka z rodu wymarzonych, dumnych arystokratek, do których Żeromski zawsze młodzieńczo tęsknił. HALINA MIKOŁAJSKA zagrała tę księżniczkę znakomicie, jej namiętność ku Przełęckiemu była doskonale opanowana, a przecież nie budziła wątpliwości. Mniemam, księżniczka mocniej kochała Przełęckiego niż egzaltowana naiwnie nauczycielka.

Nędzna izba szkolna w chałupie, w której rozgrywa się akcja "Przepióreczki" dobrze oddaje epokę, podobnie jak dowcipnie zróżnicowane ubrania panów profesorów jej styl. Mniej się natomiast ANDRZEJOWI STOPCE udał symbol-emblemat wierzby płaczącej (jeśli to był śniat wierzby).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji