Artykuły

Mein Kampf George Taboriego

W grudniu ub. roku Teatr Ateneum wystawił sztukę George Taboriego "Mein Kampf" w reżyserii Roberta Glińskiego. Sztuka, ale i jej inscenizacja podobała się publiczności. Sztuka bardzo ważna, zwłaszcza dzisiaj - do tego doskonale wystawiona przez cały zespół, z aktorami Arturem Barcisiem w roli Hitlera, Janem Kociniakiem w roli Lobkowitza, Janem Matyjaszkiewiczem w roli Herzla, Agnieszką Pilaszewską w roli Pani Tod, Magdą Wójcik w roli Gretchen. Muzykę skomponował Jerzy Satanowski, a choreografię Janusz Józefowicz. Agnieszka Pilaszewską występuje też jako asystentka reżysera spektaklu.

Tabori napisał doskonałą sztukę, która nie jest bynajmniej adaptacją "wiekopomnego dzieła" Adolfa Hitlera "Mein Kampf, tylko doskonałą komediofarsą i moralitetem zarazem. Jest to sztuka wielowarstwowa. Po pierwsze jest rozprawą teologiczną o miłości, o tym, co jest dobre, co złe. Jak dobrem zwalczać zło i czy to się udaje, czy nie. A wszystko to jest podawane i mówione z lekkim przymrużeniem oka, czyli z owego "Mein Kampf" wychodzi w istocie farsa ideologiczna albo też misterium komediowe.

Najogólniej jest to sztuka o genezie hitleryzmu i totalitaryzmu w ogóle. - Ale dla mnie - powiada Robert Gliński - jest to przede wszystkim sztuka o ludziach: jeden jest mądry, drugi głupi, jeden dobry, drugi zły - i co z tego wynika. Po wtóre - jest tu sporo materiału filozoficznego, biblijnego, są cytaty z Talmudu i z literatury, czyli wdzięczny materiał reżyserski.

Pomysł, aby przenieść "Mein Kampf" do Teatru Telewizji, był wspólny: Teatru Ateneum, Teatru Telewizji i reżysera.

Dlaczego właśnie ta sztuka?

- Bo "Mein Kampf" jest tekstem bardzo mobilnym. Nadaje się do wystawienia w teatrze i nagrania telewizyjnego. Nie wszystkie sztuki zniosą obraz telewizyjny - mówi Gliński - który jest bardziej realistyczny, bardziej konkretny niż w teatrze.

Czy wobec tego zmienia Pan wersję teatralną dla telewizji?

- Tak. Bardziej ją urealniam, rzeczywistość nie jest tak metaforyczna jak na scenie. Na scenie spektakl jest zawieszony jakby w próżni, która spełnia różne funkcje, a w inscenizacji telewizyjnej występują ściany, co sugeruje, że rzecz rozgrywa się w pomieszczeniu w rodzaju piwnicy, magazynu czy podziemia. I dopiero w trakcie rozwoju akcji rzeczywistość ta urasta do metafory.

Istnieje pojęcie tzw. specyfiki telewizyjnej. Co to, według Pana, znaczy?

- Jak mówiłem - telewizja narzuca pewien realizm, niemal każda sytuacji traci jakąś tajemnicę i po to, żeby ją z kolei zbudować, trzeba bardzo precyzyjnie pewne rzeczy zacierać; żeby owo wrażenie tajemnicy osiągnąć. Po wtóre - dzięki kamerom telewizja pozwala dojść bardzo blisko twarzy aktora, dać jej zbliżenie i wówczas ta twarz staje się bardziej wyrazista, bardziej ekspresyjna, jest w stanie wyrazić o wiele więcej niż na scenie. Są to dwie cechy podstawowe telewizji, które ją wyróżniają i które przede wszystkim trzeba brać pod uwagę, kiedy się tworzy teatr telewizji.

Poza tym jest wiele innych elementów niż w teatrze, np. inaczej w telewizji rozkłada się światło, także dźwięk a w obiektywach kamer zupełnie inaczej rejestruje się ruch - jest on bardzie przerysowany.

Czy zmienia Pan coś w telewizyjnej wersji spektaklu "Mein Kampf"?

- Zmieniam przede wszystkim interpretację aktorów, pewne monologi, fragmenty rozmów czy scen dialogowych, które na scenie wykładane są wprost do publiczności, tutaj, w telewizji, są bardziej kameralne, bardziej wewnętrzne. Po wtóre - na scenie teatralnej inscenizacja jest szersza, większa, w telewizji natomiast wszystko jest bardziej kameralne, trochę zmniejszone. I jeszcze jedno - widz siedzący na widowni obejmuje wzrokiem całą scenę i wybiera sobie fragmenty widowiska, natomiast w Teatrze TV tej selekcji dokonuję za widza dzięki kamerom i montażowi, czyli prowadzę uwag widza "za swoim ołówkiem". Dzięki zbliżeniom, wyłapywaniu pewnych fragmentów, detali podkreślam istotne często - moim zdaniem - rzeczy.

W "Mein Kampf" ważna jest treść. Jakie ona ma dla Pana znaczenie?

- Treść jest bardzo aktualna. Jesteśmy świadkami odradzania się nazizmu, niepokojów społecznych, zachwiania wszelkich wartości moralnych. Kończy się wiek. Dekadencja. Wszystko tańczy, wiruje, zmieniają się wartości etyczne. I właśnie w sztuce George Taboriego zawarta jest prawda i mądrość na ten temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji