Artykuły

DWOJACZKI NA WESOŁO W TEATRZE AKTORA

Polski teatr na emigracji doskonali się w lekkiej komedii. Ostatnio doszedł już do farsowej perfekcji, jak o tym świadczy dana przez "Teatr Aktora" na otwarcie sezonu komedio-farsa "Krystyna musi mieć syna". Wzorując się na granej niedawno a ostatnio sfilmowanej sztuce angielskiej, z której wzięto tylko suchy szkielet akcji i sytuacji, polski inscenizator obłożył go tak odmiennym, czysto polskim ciałem postaci, charakterów i dowcipów, - że z prototypu nie zostało prawie nic. Jesteśmy wśród samych swoich.

Bohaterka ma na imię Krystyna i spodziewa się syna, a rodzi dwojaczki, mąż jej Rysio - niedoszły bigamista - zamiast pisać humoreski, komponuje do filmów SPK o wyrębie drzewa w Szkocji i gra na fortepianie. Zapomniano tylko dodać, że nakręca je S. Lipiński. Po samochód dzwoni się do p. Giedroycia. Lekarz Medyński tym tylko różni się od rzeczywistego, że nie ordynuje przez telefon, ale (z takim samym przewlekłym brakiem skutku) przychodzi osobiście do pacjentki. W sztuce wreszcie nie czyta się innych książek, jak polskiej Agaty Christie (Napoleona Sądka).

Trudno się tylko domyśleć, na kim jest wzorowana postać Arabelli (Pierwszej żony Rysia). Wiadomo tylko, że jest wiecznie młoda, nosi efektowne toalety, ma kosztowną biżuterię i grana jest przez Jadwigę Czerwińską. To jej pierwsza rola nierewiowa, choć i w niej śpiewa kilka szlagierów. Jedynie gdy w złożonych sprawach astronomiczno-kalendarzowych zaczyna się lepiej orientować od Einsteina, rodzi się myśl, czy to nie była rola dla Jasi Jasińskiej. Wszystkie postacie sceniczne są znane polskiemu ogółowi, a zwłaszcza Londynowi, a że cała scena zawieszona jest suszoną bielizną, nic dziwnego, iż wszyscy w teatrze czują się jak w domu.

Ponieważ od początku do końca sztuki Krystyna Dygat-Kiersnowska mówi i to dobrze zza sceny, a Czerwińska dopiero debiutuje, cały ciężar gry - na scenie i na fortepianie - spada na Wojteckiego, któremu tylko w epizodzikach pomagają W. Prus-Olszowski jako pechowy szofer i chciwy pułkownik-gospodarz domu oraz B. Doliński, jako lekarz. W tej komedio-farsie poza żartami jest wiele podpatrzonej prawdy życiowej, okraszanej dowcipami, za co należy się uznanie anonimowemu adaptorowi polskiemu, ukrytemu pod pseudonimem M. Gomulińskiego. Za celowe zaś dekoracje - z pomysłową grą cieniów (którą dałoby się może jeszcze bardziej kontrastowo wyciągnąć) - złożyć można komplementy pod dobrze znanym adresem p. J. Smosarskiego.

Dobrze się stało, że Teatr Aktora taką sztuką zaczął sezon. Trudno o lżejszy od tej farsy typ utworu w galerii gatunków sceny gramatycznej. Toteż teraz będzie mógł tylko grawitować do bardziej solidnych odmian dramatu, aż nie wyląduje z końcem sezonu z prawdziwą grecką tragedią. Tymczasem bawmy się, gdyż jeśli wierzyć teatrologom - nie wiadomo, czy teatr emigracyjny potrwa jeszcze długo. Chyba, że się nagle odrodzi - jak feniks z popiołów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji