Artykuły

KŁOPOTY BIGAMISTY

Nowa sztuka Teatru Aktora w Ognisku "Krystyna musi mieć syna" mogła by się również nazywać "kłopoty z żonami". Młody artysta, Ryś Kierski, szczęśliwy małżonek i ojciec in statu nascendi, zostaje zaskoczony powrotem swej poprzedniej żony, z którą - jak się okazało - jego rozwód nie został całkowicie skonsumowany. Na wątku tego wydarzenia - przy całej jego teatralnej fantastyczności bynajmniej niewyjątkowego w dolach i niedolach naszego uchodztwa wojennego - osnuta została doskonale skonstruowana komedia, z zabawnymi sytuacjami i dowcipnym dialogiem, z lekka przypominającym Wilde'a. Polski adaptator, tajemniczy p. Gomuliński, wplótł zręcznie do sztuki trochę emigracyjnych realiów, w szczególności parę złośliwych uwag o powieściach Napoleona Sądka.

Wykonanie sztuki błyskotliwością, swobodą i tempem było na poziomie tekstu. P. Wojciech Wojtecki, popularny amant sceny uchodźczej zagrał ciężką rolę wielożennego Rysia z właściwą mu lekkością stylu. P. Jadwiga Czerwińska była w swym debiucie komediowym, zgodnie z wymogami sztuki, pełna na przemian agresywnego tupetu i lirycznego rozmarzenia, a wplecioną do roli wstawkę wokalną (przywiezioną z Monachium piosenkę Jacka Machniewicza pod melodię tanga z 1912 r.) zaśpiewała z tą nostalgicznością głosu i interpretacji, jakiej zawdzięcza swą pozycję ulubionej pieśniarki sentymentalnych uchodźców. Artystka zademonstrowała nadto kilka efektownych toalet i jeszcze bardziej efektowną fryzurę w kolorze starego złota. Jedyny zarzut, jaki by można postawić debiutantce z punktu widzenia scenicznego realizmu, to nadmierną, jak na rolę Amerykanki, czystość jej angielszczyzny w kilku angielskich kwestiach sztuki.

P. Krystyna Dygatówna, ku żalowi widzów, nie pokazuje się ani razu na scenie w ciągu całego przedstawienia. Zgodnie z eksperymentalnym kaprysem autora tytułowa rola rozgrywa się w całości za sceną. Za to słuchacze mieli sposobność ocenić w całej pełni piękną i czystą dykcję p. Dygatówny i jej niebywale przekonywającą intencję interpretacyjną.

Młody adept teatru, p. Bogdan Doliński, przejawił na scenie dużą swobodę. Wyglądał może, jak na odpowiedzialną społecznie rolę lekarza-akuszera, trochę za mało dostojnie, ale podobno młodość jest wadą, która niekiedy przechodzi z wiekiem. P. Władysław Prus-Olszowski zrobił z epizodu mówiącego z rosyjska pułkownika-kamienicznika majstersztyk złośliwej spostrzegawczości. P. Smosarski dał sztuce oprawę realistyczną, z akcentami humoru w scenach początkowych. Zasługą p. Wojteckiego jako reżysera jest utrzymanie przedstawienia - którego temat mógł łatwo wciągnąć wykonawców w szarżę lub wulgarność - w granicach czysto komediowego stylu i dobrego smaku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji