Artykuły

Przewrotna sztuka kochania

- Moja Sztuka kochania jest przewrotną sztuką i tak naprawdę powinna się nazywać Sztuką nieumiejętności kochania - mówi Zbigniew Książek o swej komedii wystawionej w Teatrze Scena STU.

- Zatytułowałeś swą komedię Sztuka kochania, czyli sceny miłosne dla dorosłych - już paru autorów wcześniej napisało Ars amandi...

- Z panią Wisłocką włącznie, która usiłowała wzniecić rewolucję seksualną...

- Akurat nie myślałem o niej...

- Owidiusza bym do tego nie mieszał. Moja Sztuka kochania jest przewrotną sztuką i tak naprawdę powinna się nazywać Sztuka nieumiejętności kochania. Ale trudno tak nazwać komedię. A mnie tylko taka forma interesuje na scenie. Mężczyzna z kobietą rozmawiają w kawiarni. On myśli: Och, jak bym chciał się z nią kochać, ona zaś: O, jak by to było pięknie, gdyby obdarzył mnie wielkim, romantycznym uczuciem i przynosił mi konwalie... Sam podlegam podobnym sytuacjom.

- Chcesz powiedzieć, że to sztuka autobiograficzna?

- Odpowiedź może być tylko jedna - w dużej mierze są to marzenia o tym, by coś takiego się przydarzyło. Jak wiesz, jestem wierny jednej kobiecie, co nie znaczy, że patrząc na niektóre damy, nie mam rozmaitych myśli.

- I to w tym śmiesznego?

- Zobaczysz. Na spektaklach przedpremierowych dochodziło do bardzo żywiołowych reakcji na to, co dzieje się na scenie; wręcz do aktów histerii ze śmiechu.

- Dalej nie rozumiem, z czego tu się śmiać?

Stwórca, który to wszystko wymyślił, wmontował nas w niezły bałagan - dając możliwość autoanalizy, rozumienia samego siebie, ale zarazem obdarzając zmysłami, które nami miotają bez względu na ocenę naszych reakcji przez mózg. Podniecenie faceta jest niezależne od niego. Czy tego chce czy nie, reaguje jak samczyk. I tak dochodzimy do najważniejszej rzeczy wracając do ars amandi; naprawdę istnieje coś takiego jak miłość - to jedna z najmocniejszych sił istniejących na świecie, a i, bywa, jedna z najpiękniejszych. Oprócz wspomnianych samczykowatych, biologicznych zachowań są te poetyczne i duchowe. Bywa więc z nami w tej materii co najmniej różnie. Często bardzo śmiesznie i groteskowo. I to mnie fascynuje, i to pokazuję. Chyba trafnie, skoro widzowie odnajdują w tych scenkach siebie.

- Bo ta komedia to właśnie zestaw scen...

- Od lat drażnią mnie linearne opowiastki, zawiązanie intrygi, kulminacja itd. Już teraz wiem, czemu tak bardzo porwał mnie przed laty Cortazar budową swojej Gry w klasy albo dlaczego tak mnie urzekli niegdyś neorealiści filmami etiudowymi.

- Spektakl, od tygodni pokazywany, premierę ma dopiero teraz...

- Bo reżyser Krzysztof Jasiński wciąż coś zmienia, m.in. redukując efekty komiczne, bo spektakl 90-minutowy trwał już o godzinę dłużej, jako że aktorzy nie mogli grać, czekając aż umilknie śmiech widowni. A Krzysztof chce tym spektaklem coś rozsądnego powiedzieć, a nie tylko bawić. To, jak sądzę, jedna z jego najciekawszych inscenizacji. Włożył w nią nie tylko swój sposób widzenia teatru, ale i, jak sądzę, obnażył swoje poglądy na temat ars amandi, seksu...

- I obsadził Beatę Rybotycka, swoją żonę.

- Aktorsko jest w ogóle wspaniale; z jednej strony świetna, dojrzała, obdarzona cudowną vis comica Beata, z drugiej - niedawna absolwentka PWST Anna Oberc.

- Pięknie obroniła się w złym skądinąd spektaklu Śleboda...

- Teraz zobaczył ją w którymś z przed-premierowych spektakli Zbyszek Wodecki, po czym orzekł: Będzie pani wielką gwiazdą teatru i filmu polskiego. I myślę, że powiedział prawdę. Jakiż ta dziewczyna ma potencjał, jakie bogactwo środków wyrazu! A przy tym to piękna aktorka i bardzo sexy. Są sceny, w których ubrana jest bardzo odważnie i panowie patrzą na nią tak, jakby byli postaciami, z których zarazem się śmieją.

- Granymi przez Krzysztofa Jędryska...

- To kolejny talent komiczny. Podoba mi się też młody aktor Jakub Przebindowski, zarazem autor muzyki, bo w spektaklu są i świetne piosenki.

- Jak to u Zbigniewa Książka, który piosenki od lat pisze, a w młodości i śpiewał?

- Młodość usprawiedliwia nie takie rzeczy.

- Sceny dla dorosłych - to podtytuł dla celów marketingowych?

- Nie. To jest sztuka dla dorosłych. Skoro jesteśmy w alkowie, skoro mówimy np. o orgazmie, to trzeba mieć trochę doświadczeń, by wiedzieć, z czego się śmiać.

- Jak wiem, w Gdyni jest grana wcześniejsza wersja tej komedii...

- Nie chwaląc się, powiem, że bilety są sprzedane na trzy miesiące naprzód. Widać, bardzo nam wszystkim potrzeba komediowego katharsis. Kiedy kończy się spektakl i widzę spłakanych ze śmiechu widzów - naprawdę czuję radość. I wierzę, że w Krakowie będzie podobnie.

Rozmawiał Wacław Krupiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji