Artykuły

"T.E.O.R.E.M.A.T." w Dublinie

"T.E.O.R.E.M.A.T." w reż. Grzegorza Jarzyny TR Warszawa na Festiwalu Teatralnym w Dublinie. Piszą: Sophie Gorman w The Irish Independent i Peter Crawley w The Iris Times.

Sophie Gorman "The Irish Independent"

Dzwon kościelny bije bez końca, a idealna rodzina w swoim idealnym domu doprowadza do perfekcji swoje idealne życie. Dwoje dzieci czesze piękne włosy i wygładza ubrania. Matka nanosi ostatnie poprawki w nienagannym makijażu. Przystojny ojciec pracuje przy biurku, aby utrzymywać tę idealną egzystencję. Są bogaci, szczęśliwi i beztroscy.

Ale czy naprawdę? A może tylko odgrywają to pozornie idealne życie, podczas gdy naprawdę tłumią swoje fantazje? Czy nie czują się stłamszeni przez ograniczenia, miałkość swej nieskazitelnej egzystencji?

Kiedy otrzymują telegram o prostej treści "Przyjeżdżam jutro", nie zdają sobie sprawy, że będzie to katalizator, który zburzy ich dotychczasowe życie.

Pojawienie się podejrzanego libertyna początkowo wywołuje ich fascynację. Zostają oczarowani przez nieznajomego, którego przybycie niejako budzi ich z letargu i sprawia, że odżywają. Czy okaże się on ich zbawieniem czy też zagładą? Szybko rozpoznaje ich słabości i odsłania je bezlitośnie jedne po drugich, stopniowo niszcząc idealny wizerunek.

Niewiele zostaje powiedziane, ale niewiele trzeba tu słów, gdyż wszystko rozgrywa się w serii obrazów na ogromnych rozmiarów scenie. Zamiast słów, spektakl prowadzi muzyka, która odgrywa najważniejszą rolę w narastaniu ukrytego niebezpieczeństwa.

Znakomita sztuka, luźno oparta na filmie Piera Paolo Pasoliniego "Teoremat", wystawiana jest przez Teatr Rozmaitości z Polski. Epicka wersja napisana i wyreżyserowana przez Grzegorza Jarzynę stanowi ostry komentarz na temat rozpadu społeczeństwa i moralności, roli religii oraz przesłaniającego wszystko pościgu za bogactwem.

Sztuka często oszałamiająco piękna, niekiedy dziwnie uwodzicielska, a kiedy indziej niespodziewanie zabawna. W nielicznych momentach nacisk na styl przytłacza koncepcję, a idea wydaje się przesadzona. Ale to tylko drobne chwile w dziele, które hipnotyzuje ambicją i dokonaniami. Gdyby nie festiwal teatralny, irlandzka publiczność nigdy miałaby okazji zobaczyć teatru na tak wysokim poziomie.

***

Peter Crawley "The Iris Times"

Film "Teoremat" Piera Paolo Pasoliniego z 1968 roku, będący poetycką krytyką burżuazyjnej pustki, doczekał się śmiałej i chwilami zaskakującej adaptacji autorstwa Grzegorza Jarzyny. Spektakl zaczyna się od człowieka, który zna odpowiedź na wszystko. Ten właściciel fabryki i, jak się wydaje, osoba publiczna, twardy przemysłowiec grany przez Jana Englerta, odpowiada na pytania dotyczące kultury, społeczeństwa i religii z pewnością, dorównującą jedynie jego pesymizmowi. Nie wierzy bowiem w żadną z tych idei.

Brak elastyczności najpewniej prowadzi do złamania. Historia, odegrana na scenie niewiele mniejszej od boiska piłkarskiego, może przedstawia zbawienie, a może potępienie rodziny bohatera, na pewno jednak jej rozpad.

Seria domowych scenek ukazuje rodzinę, która wydaje się nam tak samo urocza, bezczynna i zepsuta jak u Czechowa. W kątach czai się anarchia. Przybywa zapowiedziany, choć nieproszony gość (Sebastian Pawlak) i po kolei uwodzi wszystkich członków rodziny - służącą, brata, matkę, siostrę i ojca - nawracając ich na nowe wierzenia, jak to o seksualności Chrystusa. Potem odjeżdża, a rodzina rozpada się.

Produkcja Teatru Rozmaitości z Warszawy jest fascynująco wierna filmowi Pasoliniego, choć obejmuje także elementy z ostatniej powieści pisarza oraz ozdobniki i odniesienia autorstwa samego Jarzyny. Sztuka zachowuje wiele z ducha kontrkultury lat sześćdziesiątych XX wieku - niewiarygodnie pustą burżuazję, wiarę w poszerzający horyzonty libertynizm oraz łobuzerską postać posłańca - Angiolino Rafała Maćkowiaka zna się na rzeczy i ma ogromny urok. Wszystko przedstawiono jednak ze śmiałą, precyzyjnie wymierzoną teatralnością i poprzez kontrolowaną grę, dzięki czemu gesty nabierają bardziej symbolicznego znaczenia.

Na tle oszczędnej, modernistycznej scenografii Magdaleny Maciejewskiej oświetlenie Jacqueline Sobiszewski wyjątkowo przyciąga uwagę. Ta ascetyczność widoczna jest także w dialogach, choć produkcję wypełniają ruch, idee i motywy. Niektóre z nich pobrzmiewają echem Edypa i aluzjami do Tołstoja, inne stanowią zadziwiający wachlarz żartobliwych motywów muzycznych lub zwariowany chór ptaków na kablach telefonicznych. Sztuka chcąca podkopać aroganckie ideologie nie może trzymać się jednego stylu ani dawać pouczających odpowiedzi. Jednak jej mistrzowski wdzięk i niezapomniany efekt przynosi coś cenniejszego niż bezduszny dowód teorematu: wyłaniamy się z niej, zadając znacznie lepsze pytania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji