Artykuły

Kryminalne gry i zabawy

I sprawdziło się. Komedia kryminalna Anthony Shaffera, scenarzysty filmów Alfreda Hitchcocka i Agathy Christie, napisana z wyczuciem gatunku, potrafiła utrzymać widza w napięciu, zaniepokoić i zaskoczyć. Aktorski talent Krzysztofa Kolbergera i swoboda kreacji Leonarda Pietraszaka musiały w takim tekście znaleźć (i znalazły) znakomite warunki ekspresji.

Bohaterowie "Detektywa" - autora historii kryminalnych (Leonard Pietraszak) i właściciel firmy turystycznej (Krzysztof Kolberger) - prowadzą morderczą, w przenośni i dosłownie, walkę na emocje. Jak mogą walczyć ze sobą dżentelmeni? Nawet, gdy idzie o odebranie żony jednemu z nich? Okazuje się, że "eleganckie" zmagania mężczyzn opierają się na strategii gry. Podstawową jej regułą jest taka aranżacja wymyślonej sytuacji, by przeciwnik uwierzył w jej autentyczność. Osiąga się to wszystko możliwymi środkami - wciągając do "zabawy" osoby trzecie, pozorując wydarzenia, wdziewając kostium i maskę. Wszystko po to, by wreszcie zgubić punkty odniesienia i stracić orientację, co jest prawdą, a co fałszem. Jakby przy okazji tylko, niemal przypadkiem obserwuje się walkę o męską godność, honor i prawdę stosunku wobec kobiety.

Gościnna prezentacja "Detektywa" (przedstawienie grane jest na co dzień Teatrze "Ateneum" w Warszawie) nie pozwoliła jednak oprzeć się wrażeniu, że aktorzy nie wierzą chyba w skuteczność i swoistą "magiczność" prowadzenia takiej gry. Kolberger i Pietraszak relacje między swymi bohaterami ograniczyli raczej do znaczeń słów, zgoła nie przejmując się skutkami dramaturgii towarzyszącej ich spotkaniom. Nie wiem czy to aktorski rutyna, czy raczej - po raz kolejny dający się zauważyć - skutek przeniesienia spektaklu do dużo większej przestrzeni, dość powiedzieć, że przedstawienie nie osiągnęło spodziewanej sprawności. Owszem, zgrabniej poprowadzona intryga, zwłaszcza zaś iluzja i atmosfera grozą gwarantowane niespodziankami wpisanymi w rolę Krzysztofa Kolbergera, mogły przez chwilę zainteresować i niejednego widza wciągnęły na pewno do gry. Jednak w strachu i przerażeniu, które w końcu powinny dopaść pisarza obeznanego z rozmaitymi chwytami kryminalnymi, Leonard Pietraszak dał zbyt wiele "chwytów" zamiast autentycznego przeżycia. W konsekwencji nawet przy zachowaniu odpowiedniego tempa akcji spektakl w drugim akcie stracił wewnętrzne napięcie, a niedopowiedziane zakończenie wydało się raczej banalne, niż zaskakujące.

Niezależnie od tych kilku drobnych usterek "Detektyw" jest sztuką "do oglądania". Owa niecodzienna historie dżentelmeńskiej gry na śmierć i życie w imię męskich ambicji jest do tego nie tylko genialnie skonstruowana, ale też na tyle wartościowa intelektualnie, iż daje publiczności pole do nieskrępowanej myśli i swobodnych aktualizacji. Szczecinianie dostrzegli walory tej dramaturgii i oklaskiwali swych ulubionych gwiazdorów niezwykle gorąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji