Artykuły

Kraj. "Skrzydlate świnie" czyli lider Comy w kinie

Piotra Roguckiego mogliście dotąd oglądać jako charyzmatycznego lidera rockowej Comy. Od piątku możecie go zobaczyć jako aktora - i to niezłego. U boku Pawła Małaszyńskiego zagrał w filmie o kibicach z małego miasteczka.

Takich filmów brakuje. Zwyczajnych opowieści o zwyczajnych ludziach, bez smęcenia i bez zadęcia, z humorem i sympatią dla bohaterów. "Skrzydlate świnie", nieco, ale tylko nieco, przypominające brytyjskie kino w stylu Mike'a Leigh, to historia dwóch dorosłych braci z małego miasteczka - Oskara i Mario. Ich całe życie to lokalny klub piłkarski i kumple-kibice. Rodzina, praca, obowiązki, przyszłość - do tego nie przywiązują dużej wagi. Do dnia, w którym klubowi grozi likwidacja, a Oskar zostaje ojcem. I musi w końcu stawić czoła rzeczywistości. Jego decyzja o przejściu do klubu kibica lokalnego rywala ma dla niego i jego brata smak antycznego dramatu o zdradzie. Dla widza to raczej powód do śmiechu, ale w sumie - także do refleksji.

Szkoda tylko, że ten lekki, ale intrygujący film mniej więcej pół godziny przed końcem zmienia się w kino moralnego niepokoju. Co ciekawe, na plakatach reklamują je gołe pośladki Pawła Małaszyńskiego, grającego starszego z braci. W młodszego wciela się moje prywatne odkrycie - bardzo przekonujący Piotr Rogucki.

***

Z Piotrem Roguckim o "Skrzydlatych świniach" i nie tylko rozmawia Artur Tylmanowski

Jak to jest kiedy wokalista rockowy debiutuje w pełnometrażowej fabule?

- Bosko! Od razu powiem, że "Skrzydlate świnie" to jedna z najważniejszych ról mojego życia, może dlatego, że gram tak rzadko. Gram młodego kolesia o ksywce "Mario" i zajmuję się sprzedażą dewocjonaliów na terenie bazyliki w Licheniu. To właściwie opowieść o kibicach z małego miasteczka - Grodziska Wielkopolskiego pod Poznaniem. Łączy ich oczywiście wspólne kibicowanie a dzieli życiowa sytuacja.

W 2004 skończyłeś roku krakowską PWST. Grałeś w teatrze m.in. u Jerzego Stuhra, Grzegorza Jarzyny. Twoja filmowa kariera nabiera rozpędu!

- Muszę się pochwalić, że zaraz po wyświetleniu "Świń..." na festiwalu w Gdyni dostałem dwie propozycje. Obydwie odrzuciłem.

Dlaczego?

- To były telenowele. Nie powiem jakie, ale nie były na poziomie, który by mnie interesował. Chociaż wyobrażam sobie, że takie zajęcie może dostarczać przyjemności - o ile ten serial nie ma 1048 odcinków tylko - powiedzmy jak "Czas Honoru" -- 13. Zresztą teraz wracam do muzyki. Robimy z Comą nowy, autorski materiał. Są już szkice piosnek.

Oglądając w YouTubie filmiki z twoimi popisami stwierdzam, że wcześniej czy później ktoś musiał cię odkryć...

- Filmy w necie to efekty mojej pomocy studentom Filmówki w tworzeniu ich etiud - ta najczęściej wyświetlana to ja jako "Hamlet-bokser". Po prostu boksuję się z życiem, uderzając w worek i mówiąc "Bić się czy nie bić - oto jest pytanie?". Były zarzuty, że nie umiem walić jak rasowy pięściarz (śmiech). Zauważyłem też, że są tam piosenki Comy, o których nawet nie myślałem, że ktoś mógł je zarejestrować, są moje brzdąkania na gitarze i poezja śpiewana w moim wykonaniu. Czyli widocznie były jakieś role, których nie pamiętam. Prawdziwy rock and roll! (śmiech).

Rock and roll to jest na rynku - za sprawą Comy. Niedawno wydaliście DVD "Coma-Live", płytę "Coma symfonicznie" oraz wypuszczony na Europę, Rosję i USA anglojęzyczny album "Excess". Na dodatek od 6 listopada ruszacie w akustyczną trasę "Power off Coma". Pogodzicie te wszystkie koncerty?

- Jesteśmy realistami - nie spodziewamy się jakiegoś nagłego boomu na Comę. Każdy nasz koncert poza Polską będzie sukcesem. Na tournée po świecie możemy pojechać jedynie z bardziej znanym zespołem, ale będziemy musieli sobie sami za to zapłacić.

To prawda, że chodzi ci po głowie płyta solowa?

- Tak, jest już pomysł.

Koledzy z Comy nie boją się, że ich zostawisz?

- Nie. Coma to paczka przyjaciół. Mam nadzieję, że moja chwilowa samodzielność nie będzie im przeszkadzała. Z drugiej strony, jeśli się okaże, że mają trzy miesiące wolnego, mogą zacząć kręcić nosami. Ale będziemy się tym martwili, kiedy to się stanie. Jedno jest pewne: muszę zrobić tę solówkę, bo zwariuję!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji