Artykuły

Wileńska Halka na otwarcie sezonu

Przygotowana przez zespół tego teatru [Warszawskiej Opery Kameralnej] znakomita inscenizacja "Halki wileńskiej", w 1984 roku przedstawiona z wielkim sukcesem na festiwalu w Brighton w Anglii, a rok potem także w Przemyślu, dowiodła, że opera ta była w swej epoce dziełem niemal awangardowym - pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.

Tak zwana "Halka wileńska", czyli pierwotna wersja opery, którą Moniuszko skomponował w 1848 roku po serii operetek i wodewilów, przez dziesięciolecia traktowana była powszechnie jako dzieło młodzieńcze, trochę niedowarzone, które doskonały kształt zyskało dopiero po dziesięciu latach, kiedy kompozytor wzbogacił je o nowe sceny i w tej wersji przedstawił na scenie Opery Warszawskiej. Radykalna zmiana w postrzeganiu pierwszej "poważnej" opery Moniuszki dokonała się na dobrą sprawę dopiero w naszych czasach, a stało się to za sprawą Warszawskiej Opery Kameralnej.

Przygotowana przez zespół tego teatru znakomita inscenizacja "Halki wileńskiej", w 1984 roku przedstawiona z wielkim sukcesem na festiwalu w Brighton w Anglii, a rok potem także w Przemyślu, dowiodła, że opera ta była w swej epoce dziełem niemal awangardowym: pod względem budowy miała wiele z dramatu muzycznego, zaś w treści - wiele elementów zapowiadających weryzm, który wszak dopiero kilkadziesiąt lat potem zatriumfował w dziełach Bizeta, Mascagniego, Leoncavalla i Pucciniego. Nic zatem dziwnego, że to właśnie piękne, a dla współczesnej widowni odkrywcze, przedstawienie "Halki wileńskiej" dyrektor Stefan Sutowski wybrał w 1986 roku na otwarcie siedziby WOK przy Al. Solidarności, którą zespół otrzymał po latach tułaczki. Dobrze się też stało, że teraz, 1 października, wznowiono je, inaugurując tym samym nowy sezon w WOK. Autorem tej wzorcowej inscenizacji jest niezapomniany Kazimierz Dejmek, który warto pamiętać wyreżyserował tutaj swego czasu także "Krakowiaków

i Górali" oraz dwie znakomite staropolskie śpiewogry, "Grę o Herodzie i Grą o Męce i Zmartwychwstaniu"; kapitalna oprawa scenograficzna jest dziełem Jana Polewki. Obecne wznowienie przygotowała, z wielkim pietyzmem dla idei Dejmka, Renata Tokarska.

Jest to inscenizacja w swoim rodzaju doskonała i na tle dzisiejszej praktyki większości teatrów operowych - dość niezwykła. Wobec zalewu "nowoczesnych" inscenizacji, niewiele na ogół mających wspólnego z treścią i charakterem wystawianych dzieł, jawi się jako spektakl tyleż prosty, co sensowny, z logicznie poprowadzoną akcją, zarazem nasycony przejmującą ekspresją; spektakl, w którym każda sytuacja sceniczna i każdy niemal gest postaci zgodny jest z nastrojem muzyki i treścią libretta. Szkoda, że takie spektakle zobaczyć można już niezmiernie rzadko...

Wznowienie "Halki wileńskiej" przygotował od strony muzycznej z dawna już osiadły w Polsce Boliwijczyk, Ruben Silva; premierę poprowadził dynamicznie i zarazem precyzyjnie. W obsadzie głównych ról nie było właściwie słabych punktów: w partii tytułowej - choć nie ma w niej jeszcze dopisanych po latach przez kompozytora wielkich arii i efektownego duetu z Januszem - wystąpiła Anna Wierzbicka i szczerze wzruszyła widzów

śpiewem pełnym ekspresji. Doskonałym - także pod względem aparycji - Jontkiem okazał się młody baryton Tomasz Rak. W partii Janusza znakomicie spisywał się Robert Szpręgiel, a Agnieszka Kozłowska w roli Zofii ujmowała zarówno pięknym sopranem, jak urodą. Na uznanie zasłużył także Dariusz Górski śpiewający partię Cześnika (który w drugiej wersji opery stanie się Stolnikiem). Pyszne, stylowe kostiumy autorstw a Jana Polewki, robiły wielkie wrażenie. Podsumowując: oby więcej takich przedstawień na naszych scenach operowych!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji