Artykuły

"Bazylissa Teofanu" T. Micińskiego

Równo 60 lat czekała na wystawienie sztuka Tadeusza Micińskiego "Bazylissa Teofanu", najwybitniejsze dzieło autora "W mroku gwiazd" i jedno z najbardziej oryginalnych dzieł scenicznych w całej polskiej literaturze dramatycznej.

SZTUKA ta - niestety już po tragicznej śmierci autora w roku 1918 - uzyskała jeszcze przed wojną bardzo wysoką ocenę, nie doczekała się jednak realizacji scenicznej. Nosił się z zamiarem jej wystawienia Leon Schiller (który w 1925 r. wystawił "Kniazia Potiomkina" Micińskiego), przez wiele lat marzył o jej inscenizacji Wiliam Horzyca, myślał o niej Edmund Wierciński, namawiany gorąco przez Witkacego, przyjaciela poety i entuzjastę jego twórczości. "Korzeniami wrośnięty w daleką przeszłość i tradycję, koroną swą wystrzela Miciński ponad wszystko nawet co przyszło po nim - pisał o twórcy "Kniazia Potiomkina" Witkacy - i może będzie jeszcze przez długie wieki tak górował nad wszystkim siłą i jakością swego geniuszu, dopóki nowa sztuka nie wyda równych mu tytantów". O "Bazylissie Teofanu" zaś wyraził się, iż "należy do tych nielicznych dzieł, które dają nam prawo bytu na tej planecie".

Fascynowało Witkacego w twórczości Micińskiego "natężenie do ostatnich granic poczucia tajemnicy istnienia, dziwności i dziwaczności bytu", fascynowały go dramatyczne zmagania się poety z zagadką świata i sensem istnienia, fascynowały mroczne, metafizyczne głębie jego osobowości i jego twórczości - których najpełniejszym i najdojrzalszym artystycznie i filozoficznie, a jednocześnie najbardziej dojmującym wyrazem jest właśnie "Bazylissa Teofanu".

Dzieło niezwykle trudne w percepcji bez znajomości filozofii Micińskiego i bez znajomości historii Bizancjum wieku dziesiątego ("akcja" sztuki rozgrywa się w Bizancjum w latach 959-969), bez absolutnego "słuchu metafizycznego", bez przyswojenia sobie jego urzekającej, a trudnej poezji i równie trudnej warstwy językowej, dzieło wymagające dużego napięcia i wysiłku intelektualnego przy towarzyszeniu poecie w najwyższe i najniższe regiony ducha ludzkiego. I trzeba wiele odporności i dyscypliny intelektualnej, by zobiektywizować to dzieło, wyzwolić się z jego zaborczej, opiomującej magii, z jego sugestywnej fascynacji.

Jakimś poetyckim kluczem do "Bazylissy" jest cykl wierszy Micińskiego "In loco tormentorum, w którym poeta zmaga się z własnym wewnętrznym, tragicznie rozdartym światem dławiających majaków, porażających olśnień i przywidzeń rozpasanej wyobraźni - i w którym zmaga się z uwierającym go Bogiem. Próbuje się dziś "odczytać" Micińskiego jako twórcę, w którym pierwiastek lucyfyryczny zmajoryzował elementy chrystianiczne. Nie napisał poeta jednak ani jednego wiersza, w którym nie byłoby Cienia Boga, Jego dojmującej i porażającej obecności. W całej swej twórczości z męką szuka swej własnej drogi do Boga. Dla żadnego też z poetów ani przed nim ani po nim - Golgota nie stanowiła tak dojmująco własnej, ludzkiej sprawy. "Ja - com Chrystusa wynosił z grobu (oto stygmaty na rękach obu) - ja i me gwiazdy cicho spadamy" - mówi poeta w "Templariuszu". A w wierszu "Morietur stella" wyzna: "Z Twych rąk mi płyną ulżenia, gdy krwią swą rosisz me lico". Mistyczny motyw stygmatów i Golgoty wielokrotnie powraca w wierszach Micińskiego, m. in. w "Stygmatach św. Franciszka", w którym woła: "O wzgardź mną, Panie, bom niegodny Ciebie (...) Odejm mnie, Panie, moim szponom, Odejm mnie, Panie, błotu mojemu - Czemu nie przychodzicie, łzy? I darmo trzymam twarz odwróconą - widzę Twe oczy zachodzące - widzę jak czarne zimne słońce zakrywa Ciebie mi".

W "BAZYLISSIE" widzi się dziś próbę jakiejś syntezy pierwiastków lucyferycznych i chrystianicznych. Nie synteza to, lecz ostra antynomia, która zarówno za czasów Bazylissy podobnie, jak i za czasów Micińskiego, a i naszej współczesności rozdziera świat. Chrystianizm i lucyferyzm, to u Micińskiego umowne znaki dobra i zła, sił ciemności i dystrukcji oraz sił harmonii i ładu. Tylko że Lucyfer Micińskiego bliższy jest Szatana Leszka Kołakowskiego, niż biblijnego Księcia zła i ciemności, jest rzecznikiem wolności egzystencjalnie pojętej i postępu, symbolem mądrości i odwagi, wiedzie jednak do zniszczenia wszystkiego i samozatracenia. I jest w tej tragicznej alternatywie - czy ją przyjmiemy czy odrzucimy - zawarty tragizm również i naszej współczesności, tak jak alternatywa ta i antynomia kształtuje los Bazylissy Teofanu i tych, którzy z nią idą. Jest też w "Bazylissie", jak w całej twórczości Micińskiego, wiele prekursorskich pierwiastków zarówno Kierkekaardowskiego jak i Sartre'owskiego egzystencjalizmu (problem wolności i samotności), jak jest też wiele prekursorskich elementów współczesnego surrealizmu (kreacjonistyczna projekcja świata wewnętrznego jako jedyna realna rzeczywistość). Stąd współbrzmienie dzieła Micińskiego z naszym czasem, wyrosłym z czasu krematoriów i nowożytnej Apokalipsy, tak genialnie przeczutym w całej twórczości Micińskiego, chociaż odrzucamy jego Nietzscheańskie naloty i chociaż z zastrzeżeniem przyjmujemy jego tragiczną alternatywę: wiedza i postęp albo dobro, piękno i harmonia.

Niewiele zresztą z filozofii Micińskiego i z poetyki Micińskiego przedostało się na scenę w poznańskiej realizacji "Bazylissy Teofanu", ale nawet to "niewiele" zasługuje na uznanie. Zasługuje przede wszystkim na uznanie, że dzieło to w ogóle dostało się na scenę. W Małej Encyklopedii Powszechnej PWN z 1959 r. o Micińskim znalazło się zaledwie kilka wierszy: "Tadeusz Miciński (1873-1919), poeta, dramaturg, prozaik; jego poezja ma charakter filozoficzny, nastrojowy, mistyczny; W mroku gwiazd, Kniaź Potiomkin, Nietota - księga tajemna Tatr". TO wszystko. Bez największego jego dzieła, bez "Bazylissy Teofanu"!

Dzieła dla teatru bardzo trudnego. Zdumiewająco spójny stop artystyczny różnych poetyk teatralnych, ostry naturalizm obok najczystszego liryzmu, dyskurs filozoficzny i ludowy romantyzm, szekspirowskie okrucieństwo i wzniosły mistycyzm, perwersyjny erotyzm spleciony z wzniosłością, mroczna metafizyka i racjonalizm. Słowo poetyckie wspomagane jest bogato rozbudowaną architekturą wnętrz, kolorystycznymi kontrastami, maksymalnie natężonymi środkami wizualnej i dźwiękowej ekspresji. I są to nie elementy wtórne, tworzące "tło" czy "klimat" sztuki, lecz elementy ze słowem równorzędne. Ta właśnie warstwa, współkreująca "Bazylissę", została w przedstawieniu mocno uszczuplona.

Niesłychanie ważną funkcję mają też w "Bazylissie" aktorzy. Bo "Bazylissa", to misterium oratoryjne, rozpisane wyłącznie na solistów. Nie może zginąć ani jedna fraza, ani jedno słowo, ani jedna myśl. W teatrze wiele słów i myśli nie dociera do widzów. Po prostu aktorzy niewyraźnie podają tekst, tłamsząc go złą dykcją, zduszonym i nadużywanym krzykiem, fałszywą stylizacją fonetyczną. Jedynie Danuta Balicka jako Bazylissa Teofanu potrafiła nas wprowadzić w niepokojący świat Micińskiego, ona jedna jest ze "snu metafizycznego Bazylissy Teofanu", ona jedna wypowiadanym słowem kreuje ten mroczny i tragiczny świat wzniosłości i podłości, buntu heroicznego i niemocy, upadków i wzlotów ludzkiego ducha.

Jedną z najciekawszych - obok Bazylissy - postaci sztuki jest Choreina, "przeciwstawienie w jedności" i jedna z twarzy Bazylissy, w którym pierwiastek lucyferyczny najwyraźniej dominował. Marian Pogasz wyposażył tę postać w "racjonalistyczny" cynizm i obiektywizującą ironię, jego też - obok Halickiej - najbardziej pamięta się z przedstawienia. I kilka postaci epizodycznych.

Pierwsza próba zrobiona. Ale Miciński ciągle jeszcze czeka na wielką scenę, na teatr, który pokazałby jego wielkość i jego współczesność.

*) Tadeusz Miciński - "W mrokach Złotego Pałacu czyli Bazylissa Teofanu". Prapremiera w Teatrze Polskim w Poznaniu. Adaptacja Stanisław Hebanowski, reżyser Marek Okopiński. scenografia Zbigniew Bednarowicz, muzyka Ryszard Gardo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji