Artykuły

Janusz Radek "Gdzieś-po-między" dźwiękami

Janusz Radek niedzielnym koncertem w Filharmonii Krakowskiej na rzecz Fundacji "Aby żyć" dowiódł swych przewag nie tylko jako wokalista- pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Przedstawiając materiał z nowej, w pełni autorskiej płyty "Gdzieś-po-między" bawił się dźwiękami, głosem, ciałem, mikrofonem, jak i kostiumem. Energią i estradowym wdziękiem mógłby obdzielić niejednego artystę. A potem jeszcze dał popis, improwizując jako śpiewający aukcjoner; sprzedając własną Złotą Płytę za album "Dziękuję za miłość" doszedł od kwoty 200 zł do 3,5 tysiąca.

Radek od lat jest na scenie muzycznej kimś odrębnym; przemieszczając się pomiędzy teatrami a estradą pokazywał za każdym razem inne oblicze. W "Królowej nocy" - wyjątkowe możliwości wokalne, jak i kreację aktorską. Płytą "Serwus madonna" potwierdził brak kompleksów, co pozwoliło mu zmierzyć się z repertuarem Ewy Demarczyk, potem sięgnął po piosenki Czesława Niemena. Zarazem od paru lat prezentował utwory własnego autorstwa, czego przejawem płyta "Dziękuję za miłość" czy recital "Dom za miastem" (już wkrótce będzie dostępny na krążku). Nieskromnie wręcz wyznał mi parę lat temu: "Mam wyraźną potrzebę śpiewać swoje piosenki. Tym bardziej że nie są gorsze od tych, które wykonywałem, niektóre są nawet lepsze".

Album "Gdzieś-po-między" zawiera już wyłącznie nuty i słowa Janusza Radka. Osobliwa to płyta; po pierwszym słuchaniu odkłada się ją bez przekonania. Ale powróciwszy do niej odnajduje się smak kolejnych piosenek, coraz bardziej wciągających tematów muzycznych, ogólne aurę - aż słucha się z przyjemnością wszystkich 13 piosenek, poczynając od "Łóżko, kołdra, ziemia, trawa" i "Ten pocałunek". Ta płyta powoli frapuje melodiami i nastrojem, acz chwilami kontrastowym - rozciągniętym "Gdzieś-po-między" osobistym wyznaniem "Naprawdę jesteś piękna", które poprzedza sugestywne intro kontrabasu, pomiędzy lirycznymi "Gdzieś między słowami" czy "Gdzieś w mieście" a dance'owymi piosenkami jak "Stopa" czy "Ma dzisiaj wolne". To po prostu nieszablonowe piosenki pop, oprawione przez... klasyczne trio jazzowe - fortepian Tomasza Filipczaka, zarazem aranżera, kontrabas Mirosława Wiśniewskiego i perkusję Adama Krama, chwilami grającego wręcz rockowo. Plus trochę klawiszowej elektroniki z lat minionych (minimogg, Fender Rhodes). A góruje nad wszystkim śpiew Janusza Radka - wokalisty o skali głosu zda się nieograniczonej, zatem żonglującego dźwiękami ze swobodą cyrkowego sztukmistrza, pewnego, że żaden nie pofrunie zbyt wysoko ani przypadkowo nie opadnie.

I tak było w niedzielny wieczór w Filharmonii Krakowskiej podczas koncertu na rzecz krakowskiej Fundacji "Aby żyć" (niesie pomoc młodym dotkniętym schorzeniami neuroinfekcyjnymi), w której kapitule zasiada i Janusz Radek.

By zwiększyć dochód z wieczoru, artysta dał popis skuteczności jako prowadzący aukcję. Czynił to dosłownie śpiewająco, co przyniosło wspomniany na wstępie efekt.

Miło było opuszczać koncert ze świadomością, że "Gdzieś-po-między" nami jest tak magiczny artysta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji