Artykuły

Metalowy Don Kichot

Wariacje na temat przygód błęd­nego rycerza stały się popisem techniki teatralnej, wskutek czego widzom umyka treść nieśmiertelne­go dzieła Cervantesa.

Teatr Lalek "Arlekin" wystawił "Don Kichota" według scenariusza i w reży­serii Waldemara Wolańskiego. Reżyser dokonał bardzo swobodnej adaptacji przygód rycerza z La Manchy. I cho­ciaż adaptował z umiarem, przesadził z oprawą przedstawienia.

Wędrujący po świecie Don Kichot, wierzący w idealną miłość i bez­względną uczciwość, ginie w natłoku inscenizacyjnych fajerwerków. Od pierwszej do ostatniej minuty przed­stawienia widzowie są pogrążeni w au­rze tajemniczości. Stało się tak dzięki świetnej scenografii Marii Balcerek oraz muzyce Krzysztofa Dziermy. Bal­cerek zajęła każdy centymetr sceny i proscenium (wypełnione dużymi kon­strukcjami). Z surowych, spatynowa­nych desek zbudowano schody, mury, stelaże i podesty. Wędrują po nich lal­ki i ludzie, wydobywają się z nich kłę­by czarodziejskich dymów oraz ma­giczne światła. Mieści się tam także niesamowity mówiący wiatrak - za­miast fundamentów ma szczudła, na których snuje się za Don Kichotem (chodzi Robert Wojciechowski). Wia­trak przemawia dudniącym groźnie basem Ireneusza Kaskiewicza (gościnnie Teatr Nowy).

W przedstawieniu są aż trzy Dulcynee. Najlepsza jest Dulcynea Młoda, wspól­ne dzieło grającej ją Maszy Boguckiej-Bauman (gościnnie Teatr Powszechny) i scenografa. Aktorka tak dobrze zagrała pełną powabu kusicielkę, że męska część widowni doskonale rozumiała, dlaczego Don Kichot dał się jej dopro­wadzić do zguby. A pod spódnicą za sprawą scenografa umieszczono... sce­nę z malutkimi lalkami, na której dzia­ło się to, o czym mówiła żywa Dulcy­nea.

Najwspanialsza jest jednak lalka Don Kichota, trochę w stylu techno. Tak jak w japońskim teatrze animowało ją trzech aktorów (głosu użyczał i wspa­niale grał głową Mieczysław Dyrda), a wykonana została z metalu, który chrzęścił i zgrzytał, gdy rycerz się po­ruszał.

Don Kichot jest spektaklem dla doro­słych, na scenie pojawiła się więc ro­zebrana dziewczyna (ładna, szkoda, że musiała spłonąć na stosie!). "Gra" także prawdziwy ogień oraz śmigła niewi­dzialnego wiatraka "wykonane" sno­pem światła z reflektora. Sceny pojedynków zagrane są bardzo dobrze - widać, że autorzy widowiska oglądali filmy płaszcza i szpady. I jeszcze mu­zyka Dziermy łącząca w sobie elemen­ty flamenco (na drewnianym podeście posadzono gitarzystę Albina Brzeziń­skiego), współczesnej muzyki poważ­nej i elektronicznej. Nadmiar atrakcji nie pozwala skupić się na treści przed­stawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji