Artykuły

Ta jedna najcudowniejsza

Karierę aktorską zaczęła w filmie, ale to w teatrze stworzyła kilkadziesiąt ról. Mało kto wie, że to z dwiema łódzkimi scenami, Teatrem Nowym oraz Teatrem im. Stefana Jaracza, związana była wyjątkowo mocno - wspomnienie o URSZULI MODRZYŃSKIEJ.

Przez lata dla pokoleń dorastających chłopców najważniejszą sceną w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, była ta, wktórej widzimy Jagienkę wychodzącą z rzeki. Grająca ją Urszula Modrzyńska miała wtedy 32 lata. W karierze miała też wiele znaczących ról teatralnych. Szczególną estymą darzył j ą Kazimierz Dejmek. Urszula Modrzyńska zagrała w ponad 20 filmach, najbardziej znane kreacje stworzyła we "Wrakach", "Deszczowym lipcu", "Zdjęciach próbnych". Zapamiętana będzie przede wszystkim ze zjawiskowej roli Jagienki [na zdjęciu] "Krzyżakach" Aleksandra Forda.

Karierę aktorską zaczęła w filmie, ale to w teatrze stworzyła kilkadziesiąt ról. Mało kto wie, że to z dwiema łódzkimi scenami, Teatrem Nowym oraz Teatrem im. Stefana Jaracza, związana była wyjątkowo mocno. W latach 80. XX wieku z powodu kolejnych nawrotów przewlekłej choroby musiała zejść ze sceny. Zmarła niespodziewanie, kilka dni temu, 11 grudnia. Dziś tę "cudowną, najcudowniejszą koleżankę" wspominają jej bliscy.

Życie jak konkurs

- Jej kariera aktorska zaczęła się dość niespodziewanie - mówi Zbigniew Józefowicz, mąż Urszuli Modrzyńskiej. - Był koniec lat 40. XX wieku i podczas festiwalu sztuk radzieckich z obsady jednego z przedstawień wypadła młoda aktorka. To nie była wielka rola, ale ktoś musiał ją zastąpić. Tadeusz Fijewski, żonaty z siostrą Urszuli, ją właśnie zaproponował na zastępstwo. Udało się, do tego stopnia, że na festiwalu otrzymała nawet nagrodę. Na deskach debiutowała w 1949 roku w toruńskim tearze noszącym dziś miano Teatru imienia Horzycy. Dopiero potem, w 1954 roku zdała egzamin w szkole aktorskiej. Eksternistycznie.

"Krzyżacy" Forda spotkali się naprawdę z entuzjastycznym przyjęciem. Urszula otrzymywała wielkie ilości listów od widzów.

- Doszło do tego, że ogólnopolski "Kurier Polski" zorganizował konkurs na najpopularniejszą aktorkę - wspomina Józefowicz. - Wygrała Urszula, a jako trofeum otrzymała, co dość zabawne, statuetkę Jagienki.

Przyszli małżonkowie poznali się w początkach lat 50. w poznańskim Teatrze Dramatycznym, gdy wspólnie występowali w "Mieszczanach" Maksyma Gorkiego.

- Po "Krzyżakach" Urszula dostawała sporo propozycji filmowych. Jeden z obrazów miał być kręcony gdzieś pod Warszawą, tam odnalazł ją Feliks Żukowski, wówczas dyrektor Teatru imienia Jaracza w Łodzi i wciągnął do swego zespołu - opowiada Józefowicz. - Tam zobaczył ją Kazimierz Dejmek i zapragnął, by zagrała Irinę w "Trzech siostrach" Czechowa.

Uczciwa dziewczyna

Po sześciu latach w "Jaraczu" i rolach Niny Zariecznej w "Mewie" Czechowa, Basi w "Krakowiakach i góralach" Bogusławskiego, Hanki w "Weselu" Wyspiańskiego, Doroty w "Uciekła mi przepióreczka" Żeromskiego, Urszula Modrzyńska zaczęła grać w Teatrze Nowym, gdzie występowała (z dwuletnią przerwą) od 1960 do 1983 roku. Zagrała tam m.in. Bettinę "Uczciwej dziewczynie" Goldoniego, Roksanę w "Cyrano de Bergeracu" Rostanda, Damę w "Gyubalu Wahazarze" Witkacego, Hrabinę w "Pierścieniu wielkiej damy" Norwida, Mi Tsu w "Dobrym człowieku z Seczuanu" Brechta.

W tym czasie występowała też z powodzeniem w teatrze radiowym i telewizyjnym (m.in. w reżyserowanej przez Dejmka "Warszawiance" Wyspiańskiego).

- Wspaniały głos, niebywały wdzięk i urok, zdecydowany charakter - taką ją zapamiętała Krystyna Bobrowska, kierownik literacki "Nowego" za pierwszej dyrekcji Kazimierza Dejmka. -Jednocześnie promieniejąca radością i niepragnąca skupiać na sobie niczyjej uwagi. Dyrektor był dla wszystkich bardzo serdeczny, ale dla niej był jak ojciec.

- Już podczas pracy nad "Trzema siostrami" pojawiły się pierwsze oznaki choroby. Trzy miesiące trwało leczenie. Dejmek na tyle ją cenił, że przesunął na kolejny sezon premierę spektaklu - opowiada Zbigniew Józefowicz. - Niestety, w tym czasie odwrócił się od niej film.

W 1962 roku aktorka otrzymała Złotą Szpilkę w plebiscycie "Dziennika Łódzkiego", w 1969 roku Odznakę Honorową Miasta Łodzi, w 1974 Złoty Krzyż Zasługi. W początkach lat 80., jako aktorka "Nowego" przeszła na rentę, a rok później na emeryturę. Jeszcze wtedy nie oderwała się na trwałe od sceny. Można było ją oglądać w "Legendzie" Wyspiańskiego czy "Pornografii" Gombrowicza.

Tu potrzeba odwagi

Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o Urszuli Modrzyńskiej dzwonimy do 77-letniego Mieczysława Kalenika, czyli ekranowego Zbyszka z Bogdańca.

- Z Urszulą poznaliśmy się jeszcze przed przystąpieniem do pracy nad "Krzyżakami" Forda. Wtedy studiowałem jeszcze w warszawskiej szkole filmowej. Znałem już jej męża, Zbigniewa Józefowicza, graliśmy razem w "Godzinach nadziei" Jana Rybkowskiego - wspomina Kalenik. - Zdjęcia kręcono w niewielkim miesteczku Łagów, które wtedy znajdowało się pod prawdziwą filmowa okupacją. Ze Zbyszkiem mieszkaliśmy blisko siebie i Urszula często do niego przyjeżdżała. Spotykaliśmy się na kawie, rozprawialiśmy, rodziły się wielkie przyjaźnie. Później, po "Krzyżakach" widywaliśmy się jeszcze a to w Łodzi, a to w Warszawie. Grywała wtedy w teatrze fenomenalnego Kazimierza Dejmka. Ten człowiek czuł teatr każdą częścią swojej duszy.

Jak pracowało się z Urszulą Modrzyńska na planie filmu Aleksandra Forda?

- Cudownie. Najcudowniej. Rzucała pomysłami i prawie wszystkie z nich były akceptowane przez Forda i Jahodę. Jako duet aktorów świetnie się rozumieliśmy.

A prywatnie?

- Była bardzo przyjacielska. Nie skarżyła się, nie kłóciła się o nic, ale potrafiła powiedzieć od czasu do czasu prawdę w oczy. Całkiem bez zawiści. To bardzo wartościowa cecha, takich ludzi jest coraz mniej - wspomina Kalenik. - Dziś zupełnie nie wiem, co się z Urszulą dzieje. Straciłem z nią kontakt. Miałem, nadal mam, jej numer telefon, ale od jakiegoś czasu nie odpowiadał. Dzwonią do mnie ostatnio różni ludzie i pytają o Urszulę, ale ja nie potrafię nic odpowiedzieć.

Gdy słyszy o śmierci "Jagienki" najpierw chce się upewnić, czy to informacja dobrze sprawdzona. Chwilę milczy. - To naprawdę jest wielki smutek, wielki żal - w słuchawce nastaje cisza.

- Dziwię się trochę, jak wielu bliskich Urszulki, że w łódzkich mediach w tym właśnie dniu nie poświęcono jej wystarczająco dużo miejsca - mówi Krystyna Bobrowska. - A może tylko tak się nam wydaje, bo chcielibyśmy, aby stale była przy nas.

Urszula Modrzyńska pochowana będzie w poniedziałek 20 grudnia na cmentarzu na Dołach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji