Artykuły

Jubileusz aktora

NIM omówimy ostatni spektakl Łódzkiego Teatru TV - wspomnieć warto o innowacji cennej i zasługującej na kontynuowanie. Otóż przed przedstawieniem "Głupiego Jakuba" odczytano nam bardzo interesujące uwagi, wiążące się z pięćdziesięcioleciem działalności scenicznej Włodzisława Ziembińskiego, aktora kreującego w przedstawieniu rolą Szambelana. Uwagi te były ilustrowane bogatym materiałem filmowym i fotograficznym, w większości archiwalnym.

Ta "sylwetka" znakomitego aktora stworzyła świetny klimat dla późniejszego przyjęcia całego spektaklu. Wydaje mi się, iż był to piękny i właściwy sposób uczczenia jubileuszu artysty.

Przejdźmy teraz do przedstawienia. Jak wiadomo, istnieją dwie tradycje odczytywania postaci Szambelana - upraszczając rzec można, iż w jednej wersji jest to niesympatyczny, skąpy, chciwy starzec, terroryzujący rodzinę, przekonany, że za pieniądze można wszystko kupić - łącznie z przywiązaniem ludzi i miłością, u; drugiej natomiast jest to nieszczęśliwy samotny człowiek, wykorzystywany przez różnego typu pasożyty i niebieskie ptaszki, nie rozumiany przez nikogo i przez nikogo nie kochany.

Ziembiński spróbował połączyć te dwie "odmiany" Szambelana. Powiedzmy sobie jednak od razu, że więcej było w tej postaci z owej "wersji pierwszej". Być może, szło to w parze z intencjami reżysera - ale powstało przedstawienie pozbawione tzw. bohatera pozytywnego. Nie jest nim przecież zimna, wyrachowana Hania, umiejętnie handlująca młodością, nie jest Jakub - denerwująco naiwny. Powstał spektakl bardzo demaskatorski, spektakl o ludziach nieszczęśliwych - lecz w pełni na to zasługujących. Do takiego odczytania "Głupiego Jakuba" przyczyniła się walnie właśnie kapitalna kreacja

Ziembińskiego - owego kostycznego starca, nie lubiącego nikogo i niczego, łącznie z sobą samym. Prócz niego mnie osobiście mocno utkwiła w pamięci wyrazista i przerażająca w swojej dojrzałej wiedzy o świecie postać Hani (Wanda Chwiałkowska), oraz charakterystyczna, lecz nie przerysowana rola Jakuba (Bogusław Sochnacki).

Wyrazy uznania należą się sprawnej i wyraźnie punktującej węzłowe momenty dramaturgiczne, reżyserii Ireneusza Kanickiego, natomiast niepokojące rzeczy działy się z operatorami kamer. Co chwila gubiono ostrość, niektóre sceny niepotrzebnie cięto (np. druga scena I aktu).

Stan naszego telerecordingu powoduje, te nawet najlepsze przedstawienia wiele tracą, odtwarzane z taśmy. Tak właśnie działo się z "Wielkim człowiekiem do małych interesów" w reżyserii M. Wiercińskiej.

Tytuł sztuki jest przysłowiowy, postać pana Jenialkiewicza również. Ale jest to sztuka, której wybitne walory humorystyczne i znakomite, zabawne sytuacje "wyjdą," tylko wówczas, jeżeli reżyser zdecyduje się na koncepcją farsy nie zaś koncepcją komedii. Fredrą gubi niejednokrotnie pietyzm, z jakim realizatorzy podchodzą do "wieszcza narodowego". Jest w "Wielkim człowieku" naprawdę sporo materiału na kapitalną farsą - ale ktoś musi mieć wreszcie odwagą, aby zagrać to wyłącznie w konwencji farsy. Tymczasem w telewizyjnym przedstawieniu takiej konsekwencji zabrakło i miejscami mieliśmy przedstawienie - mówiąc szczerze - mocno nudne.

Jak zawsze sympatyczny, wesoły i atrakcyjny wieczór zapewnił nam "Miks" w reżyserii Olgi Lipińskiej. Jest to audycja inteligentna i prezentująca stale nowe, dowcipne teksty. Do najlepszych należała tym razem kapitalna piosenka o kotach w wykonaniu Bronisława Pawlika. Mówi się wiele o "odkrywczości" w zakresie tekstów i form dramatycznych. Natomiast "odkrywczość" z zakresu satyry i rozrywki nadal pozostaje w sferze dobrych chęci. Po prostu satyrycy i autorzy piosenek czy skeczów rozrywkowych obracają się w zaklętym kręgu starych tematów, starych spostrzeżeń i konwencji, jedynie "Miks" potrafi się wyłamać z owego kręgu - przykładem mogą być piosenki, np. ta wspomniana już, o kotach albo świetna "Ja ich znam" w wykonaniu Kucówny i Jędrusik. Dodatkowy plus programu stanowi ilustracja plastyczna integralnie związana z całością audycji.

"Wielokropek" cieszy się, jak sądzę, dużą sympatią odbiorców i niewątpliwie podziwiać trzeba kunszt aktorski Kobuszewskiego i Kociniaka. Niemniej jednak owej odkrywczości tekstowej audycja nie posiada, jest przecież tylko komentarzem do wiadomości i informacji prasowych sprzed kilku dni. Trochę przypomina chwi1ami "wypracowanie na zadany temat". Może byłoby lepiej bazować na własnych, oryginalnych spostrzeżeniach i doświadczeniach?

Nie recenzujemy zazwyczaj filmów - lecz amerykański "Stary zegar" zasługuje przynajmniej na wzmiankę: kapitalny, nawiązujący do Hitchcocka kryminalny film, świetnie zrobiony i doskonale grany.

Wśród programów publicystycznych pragnę zwrócić uwagę na bardzo dobry magazyn "Przegląd muzyczny". Kształci, ma duże walory poznawcze, zawiera obok prób publicystycznych i rzeczowych informacji - wiele interesujących ciekawostek. Może walnie przyczynić się do podniesienia kultury muzycznej widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji