Artykuły

Iluzja

XVII wieku Akademia Francu­ska dbała o to, aby literatura miała solidne podstawy nauko­we i moralne. Podstawą zaś dobrej ko­medii jak wiadomo jest miłość. Mamy więc miłość. Oto ci, którzy o nią wal­czą: Aleksander, żołuierz-samochwał, postać znana, żywcem przeniesiona z Plauta i Szekspira (u nas w osobie Pap­kina najpełniej obecna), Klindor - piękny i młody, szlachetnego pochodze­nia, szukający przygód jako sługa u bo­ku Aleksandra i Adrast - młodzian wielce wykwintny, ale nudny. A oto ta, o którą walczą - piękna, bogata Izabella, rozkapryszona i pewna swoich wdzięków, ale o sercu pełnym uczuć najtkliwszych- nie z kamienia.

Motorem jest zazdrość. W dzikim pa­łacowym parku, ukryci wśród liści, pod­glądają się konkurenci. Pobrzękują szablami, gotowi życiem pieczętować swoje prawo do ręki Izabelli. Czy po­zostanie niewzruszona i ze spokojem pa­trzeć będzie na krwawe między nimi pojedynki? Ale! Jest jeszcze służąca. Pełna wdzięku Liza zakochana bez miary. Uczucie to, nie przewidywane w innych komediach, komplikuje tę nieco "ponad miarę", ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Perypetie wszystkich zakochanych rozwiąże oczywiście Los, przy niewielkiej pomocy pewnego Magika Matamora, ale ponieważ wszystko w tej sztuce jest iluzją, nie można mieć co do tego ostatecznej pewności. Jak na dobrą komedię przystało, pewny jest tylko happy end.

Kto dziś właściwie pamięta o tym, że Pierre Corneille pisywał komedie? Nawet historycy teatru przemykają chyłkiem nad tym fragmentem twórczości, za właściwy sukces sceniczny i pisarski uważając "Cyda". Ale kiedy w 1985 roku Giorgio Strehler pokusił się o inscenizację "Lillusion comique" w paryskim Odeonie, okazało się, że tkwi w tych komediach siła godna pióra wielkiego Corneille'a. Dobrze podpatrzone postaci ze współczesnego mu społeczeństwa, naturalny, niewymuszo­ny dialog, odejście od konwencjonal­nych komediowych błazenad, oryginalne pomysły konstruujące akcję sprawi­ły, że inscenizacja Strehlera nie była muzealną rekonstrukcją. "Iluzja" czy "Komedia złudzeń", jak tłumaczono francuski tytuł, nie była do­tąd wystawiana w Polsce. Przetłuma­czył ją kilkanaście lat temu, nieżyjący już Stanisław Hebanowski, reżyser, in­telektualista, filozof, erudyta. Być może zamierzał inscenizować ją sam w swoim "teatrze daremnym", dalekim od panujących mód i nieczułym na koniunkturę, ceniącym dobrą literaturę i szanującym widza wrażliwego na "żywą" sztukę. Nie dokonał tej inscenizacji, ale zachowują ważność jego słowa: - "...w czasie marnym, kiedy, jak mówił filozof, nawet ślady bogów zatarły się na tej ziemi- możemy przecież w grze pozorów dostrzec cień prawdy".

Krzysztof Gordon, reżyser spektaklu, który obejrzą Państwo w najbliższy poniedziałek, próbował "ożywić" Corneille`a przy pomocy techniki telewizyjnej i montażu. Akcja toczy się w plenerze, w studiu telewizyjnym, w teatrze, plany nakładają się na siebie, przenikają, do końca utrzymując widzów w niepewności, gdzie przebiega granica między rzeczywistością a jej złudzeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji