Artykuły

W cztery oczy przed spotkaniem autorskim

- Film jako taki zawsze bardziej mnie interesował. Ale przyznaję, że wielki teatr jest równie wielkim wyzwaniem, cudowną przygodą. Natomiast słaby teatr jest zdecydowanie gorszy od słabego filmu - mówi KRZYSZTOF PIECZYŃSKI.

Krzysztof Pieczyński wyznaje: ja nie piszę swoich wierszy, ja je podsłuchuję. Nie chcę robić kariery, nie chcę robić doktoratu ani profesury;

Chcę coraz lepiej podsłuchiwać.

Jako aktor Krzysztof Pieczyński dał się poznać z najlepszej strony w popularnym przed laty serialu "Dom". Ale równie interesującą, a przy tym pierwszoplanową rolę zagrał w serialu "Życie Kamila Kuranta" zrealizowanym na podstawie powieści Zbigniewa Uniłowskiego "Wspólny pokój", której bohaterem jest młody pisarz. Kogo zatem grał Krzysztof Pieczyński, wcielając się w jego postać; Kamila Kuranta czy może raczej samego siebie, gdyż wówczas sam stawiał pierwsze kroki jako człowiek pióra?

Otaczała go aura

- Kiedy grałem Kamila Kuranta, nikt jeszcze nie wiedział, że param się literaturą. Chyba jednak otaczała mnie już taka aura, którą dostrzegli autorzy serialu. Dostrzegli we mnie to, czego potrzebowali, a co w rzeczywistości ujawniło się dopiero piętnaście lat później. Wcześniej widzieli mnie jedynie w serialu "Dom"; a przecież w tamtej roli trudno było dostrzec przyszłego pisarza. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że grając Kamila Kuranta, również w jakimś stopniu grałem samego siebie, że jest to część mojej własnej historii.

Bardziej aktor czy poeta?

Kim Krzysztof Pieczyński bardziej się czuje - aktorem czy poetą? - To trudna kwestia - przyznaje. - Na obecnym etapie mogę to określić następująco: gdybym miał dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę, to które z nich bardziej bym kochał? Oczywiście oboje tak samo. Jeszcze nie potrafię wybrać, chociaż być może wraz z upływem czasu będzie to łatwiejsze. Nie jest wykluczone, że druga połowa życia upłynie bardziej pod dyktando pisania. Ale któż może to wiedzieć. Poza tym ja nie robię tego równolegle, lecz na zmianę; raz gram, a raz piszę.

Zawsze chciał pisać książki

Krzysztof Pieczyński, którego książki ukazują się w renomowanym wydawnictwie "Rebis", nie jest związany z jakimkolwiek środowiskiem literackim, np. Związkiem Literatów Polskich lub Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich. Twierdzi, że nie odczuwa takiej potrzeby. Jego utworów nie można również znaleźć na łamach periodyków literackich, takich jak "Twórczość", "Literacka Polska", "Akant" czy "Autograf" lub chociaż pism społeczno-kulturalnych. Dlaczego? - W zupełności wystarczy mi pisanie książek, które są wydawane. Zawsze marzyłem o tym, by pisać książki i w ten sposób dzielić się z ludźmi swoimi odczuciami i spostrzeżeniami, i tak też się stało. Czegóż mi więcej trzeba?

Między Baranem a Wagą

Urodzony 27 marca 1957 r. jest zodiakalnym Baranem, będącym uosobieniem życiowej przebojowości, dynamizmu oraz asertywności na pograniczu agresji. Tymczasem Krzysztof Pieczyński zarówno na scenie, jak i ekranie oraz w twórczości literackiej sprawia całkowicie odmienne wrażenie. Skąd ten kontrast? - Zapewne stąd, że mam ascendent w Wadze. Gdybym nie posiadał cech typowych dla zodiakalnego Barana, to przy mojej wrażliwości zapewne dawno zostałbym wdeptany w ziemię. To się w życiu przydaje. Gdybym natomiast dopuścił do głosu tylko i wyłącznie cechy Wagi, to mógłbym tylko pisać, z czego bym nie wyżył, nie radząc sobie także z codziennymi problemami. Rzecz w tym, że staram się zachować równowagę między jedną stroną osobowości a drugą. Można to tak określić, że Waga we mnie pisze, a Baran umie sprawić, by ktoś to wydał.

Na planie czy na scenie?

Jakie aktorstwo jest mu bliższe - filmowe czy teatralne? - Więcej czasu spędzam na planie, gdyż film jako taki zawsze bardziej mnie interesował. Ale przyznaję, że wielki teatr jest równie wielkim wyzwaniem, cudowną przygodą. Natomiast słaby teatr jest zdecydowanie gorszy od słabego filmu. W filmie jestem w stanie obronić swoją wizję postaci, którą gram. Natomiast w teatrze, jeśli muszę przez rok występować w przedstawieniu, którego nienawidzę, to po prostu się demoralizuję. Nie dam rady robić czegoś takiego przez dłuższy czas.

Pełen profesjonalizm

Rozbrajająca szczerość ostatniej wypowiedzi. A zatem kim tak naprawdę jest na scenie: poddającym się emocjom naturszczykiem czy chłodnym profesjonalistą? Kiedyś Jan Świderski, znakomity polski aktor, zdecydowanie bardziej teatralny niż filmowy, powiedział, że jeśli aktor na scenie płacze prawdziwymi łzami, to powinien jak najszybciej zmienić zawód. A co na ten temat sądzi Krzysztof Pieczyński? - Trudno mi się do tego ustosunkować, gdyż nigdy przez dłuższy czas nie grałem w teatrze. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś na scenie spędza dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat, to istotnie może zabraknąć mu siły, by podczas każdego przedstawienia ronić prawdziwe łzy. Jednakże rozdzielenie pojęcia naturszczyka i profesjonalisty wbrew pozorom wcale nie jest takie proste. Po jakimś czasie, po pięćdziesięciu filmach, po stu przedstawieniach aktor nabywa pewnej rutyny i coraz trudniej mu o świeżość. W tym kontekście zjawisko amatorszczyzny można postrzegać jako dotknięcie czegoś nieprzewidywalnego, co byłoby aktorowi bardzo potrzebne. Tylko jak do tego dojść? Jak wykonywać ten zawód przez dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat w pełnej świeżości?

Recepta na świeżość

- Ja znalazłem na to sposób. Po prostu co jakiś czas odchodzę od aktorstwa,, robię sobie przerwę trwającą powiedzmy rok czy dwa, żeby chcieć od niego wrócić. Nie umiem inaczej. Gdy robię to za długo, zaczynam odczuwać znużenie i sam dochodzę do wniosku, że robię to już automatycznie, czego w sobie nie lubię.

Z czego wówczas żyje taki bezrobotny aktor? - Akurat teraz od półtora roku jestem bez pracy, więc żyję z oszczędności. Miałem pełną świadomość, że muszę zgromadzić zapasy, bo przez jakiś następny okres mogę nie pracować.

PODCZAS SPOTKANIA Z PUBLICZNOŚCIĄ:

Podczas spotkania z widzami i czytelnikami, które miało miejsce 17 marca w Pilskim Domu Kultury, Krzysztof Pieczyński dał się poznać z całkiem innej, bardziej uduchowionej strony...

Między dobrem a złem

- Człowiek dokonuje w życiu wyboru. Za każdym zdarzeniem stoją niewidzialne siły, które możemy dzielić na siły dobra i siły zła. Jestem przekonany, że tak właśnie jest na tym świecie, gdzie w zwierzęcym ciele żyje boska iskra. Jeżeli wybierzemy zło, to ono ma do dyspozycji wszystkie te środki, które również ma do dyspozycji dobro. A zatem zło będzie tak wszystko przed nami odkrywało, abyśmy w czynieniu zła znaleźli swoje szczęście. Będzie nam pomagać. Tyle, że ku temu poczuciu szczęścia będzie nas prowadził ten rogaty. Tak samo jest z dobrem. Po jego stronie też są siły, które stoją za każdym wydarzeniem. One również będą otwierały przed nami rozmaite możliwości, abyśmy mogli zrealizować swoje cele i marzenia, po to, aby zbliżyć się do czegoś, co jest dla nas ideałem.

Szczęścia trzeba szukać w sobie

- Zdarza się, że w życiu człowieka następuje zwrot. Bywa, że ktoś ma sto marzeń i kiedyś one się spełniają. Więc pojawiają się następne marzenia, ale okazuje się, że te już spełnione dały człowiekowi tyle radości, co np. wypicie szklanki wody. l tak będzie dotąd, dopóki człowiek będzie szukał szczęścia w świecie zewnętrznym, a nie w samym sobie. Na ogół dzieje się tak do nastąpienia pewnego zwrotu czy przełomu, który najczęściej wywołany jest przez jakieś dramatyczne okoliczności. Musimy bowiem doznać pewnego wstrząsu, byśmy przestali się łudzić, że ten zewnętrzny świat - jeszcze większa kariera, jeszcze jeden doktorat, jeszcze więcej wiedzy intelektualnej - nie ma końca. Jeśli jednak nastąpi ten

zwrot, naprawdę otwieramy oczy na świat duchowy, który co prawda jest niewidzialny, ale przecież istnieje.

Podsłuchiwanie wierszy

- Ja także musiałem doznać takiego zwrotu w życiu. Jako młody aktor osiągnąłem w Polce w zasadzie wszystko czego mogłem zapragnąć, i było mi mało. Zdecydowałem się na wyjazd do Ameryki i tam dopiero stanąłem oko w oko z prawdziwymi problemami, z prawdziwym wyzwaniem, a także z samym sobą. Wtedy doszedłem do wniosku, że tak dalej żyć nie mogę. Tamten temat już wyczerpałem. Wydaje mi się, że moje życie właśnie tak się dalej potoczy. Dziś wiem, że swoich wierszy nie piszę, lecz je podsłuchuję, ponieważ one są gdzieś tutaj. Nie chcę robić doktoratu ani profesury, chcę coraz lepiej podsłuchiwać.

Krzysztof Pieczyński jest autorem książek poetyckich: "Zebrane z powietrza", "Wiersze z aniołem", "Słońce mruczy", "Sto snów jednej nocy" oraz "Ikony", zbioru nowel "Podgarbiony" oraz biograficznej książki "Listy z Ameryki". Wystąpił m.in. w filmach: "Jezioro Bodeńskie", "Idol", "Wielki bieg" (nagroda za pierwszoplanową rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1986 r.) oraz w serialach: "Dom", "Życie Kamila Kuranta", a także "Na dobre i na złe".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji