Artykuły

W czerni

Jak do nas przemawia teraz, w roku 1986, sztuka Federico Garcii Lorki? Czy jest tylko opowieścią o domu pełnym kobiet na prowincji hiszpańskiej, gdzie dążenia, aspiracje i marzenia córek przeciwstawiają się tradycji reprezentowanej przez matkę? Czy jeszcze czymś więcej? Te pytania musiała zadawać sobie Krystyna Skuszanka, reżyserując "Dom Bernardy Alba", który możemy obejrzeć na scenie Teatru Małego w Warszawie.

Sztuka Lorki należy do bardziej znanych. Jej fabułę streścić można w kilku zdaniach. Skądinąd jeszcze wiadomo, że dramat ten tak jak "Dom kobiet" Nałkowskiej i ostatnio "Dziewczynki" Iredyńskiego posiada szereg dobrych ról dla pań, co nie jest bez znaczenia w teatrze. O ile kobiecość w "Dziewczynkach" użyta jest pretekstowo, u Nałkowskiej, a przede wszystkim u Lorki o nią przede wszystkim chodzi. Autorów interesowało owo szczególne napięcie, które rodzi się w miejscu zamkniętym, gdzie przebywają same kobiety, różnych pokoleń. Atmosfera miłości, nienawiści, zazdrości, zawiści, rywalizacji o dalekich mężczyzn, histerii. Do tego dochodzi sprawa tradycji, u Lorki - bardzo silnej. Po śmierci męża Bernarda Alba z całym domem przez kilka lat pozostaje w żałobie. W domu tym rządzi nie znosząc sprzeciwu. Swe córki trzyma w zamknięciu nie tylko jednak, bo tak wypada, ale także, bo potrzebuje ich obecności; układa ich losy z zaborczością wedle własnych pragnień. Dlatego porządek świata w tym domu musi się załamać.

"Dom Bernardy Alba" w reżyserii Krystyny Skuszanki rozegrany jest prawie cały w czerni. Biel domostwa, panujący na zewnątrz upał i "prawdziwe" życie gdzieś daleko, skontrastowane są z czernią ubiorów głównej bohaterki, jej córek i sąsiadek. Jedynie najmłodsza, ta, która po kryjomu odbija najstarszej, brzydszej i najbogatszej siostrze narzeczonego i płaci za to śmiercią, na przekór panującym zwyczajom, wkłada sukienkę innego koloru. No i babcia w wykonaniu Karoliny Lubieńskiej usiłuje uciec na wolność z tego domu więzienia w białej bieliźnie. Czarne suknie, kwefy, welony - to ciężar tradycji miejscowej i wyraz wpływu katolickiej tradycji kościelnej. Na zewnątrz, wobec sąsiadów wszystko musi być w porządku. Namiętności mogą się rozgrywać wyłącznie w umysłach córek Bernardy.

Halina Kossobudzka gra Bernardę surową, na pozór oschłą, wierną tradycji, pilnującą opinii swojego domu, ale na swój sposób kochającą swoje córki. Tragiczne zakończenie rywalizacji pomiędzy Augustias a Adelą przyjmuje z rozpaczą, choć na chwilę przedtem nie zawaha się z bronią w ręku bronić opinii swojego domu. To, co pomyślą inni jest najważniejsze. Symbolizuje to scena, gdy na czarno ubrane sąsiadki odwiedzają jej dom. A także ta, w której Bernarda, dowiedziawszy się o postępku jednej z sąsiadek, pierwsza krzyczy do zebranego za kulisami tłumu, żądając samosądu.

Halina Kossobudzka stworzyła postać, w której pod pozorami surowości, drzemie uczucie macierzyńskie, a nawet zrozumienie prawidłowości biologii. Ale wszystko to musi być zagłuszone. Jadwiga Polanowska pokazała Augustias (tę jedyną z córek szczęśliwą, która ma narzeczonego i szansę wyjścia za mąż z racji swego majątku po ojcu)jako osobę, która w atmosferze domu Bernardy Alba zatrzymała się na pewnym etapie rozwoju. Jest dziewczęca, a nawet miejscami infantylna, spontaniczna w reakcjach rozpaczy i poczuciu doznanej krzywdy. Najlepiej wypada w scenie z siostrami podczas szycia wyprawy w trakcie rozmowy na temat wizyt narzeczonego. Spektakl przekazał atmosferę erotyzmu, kokieterii, marzeń i pożądań młodych kobiet trzymanych w zamknięciu. Ewa Serwa jako najmłodsza z sióstr - Adela, przyczyna konfliktu, pewna była swych racji. Ale z córek Bernardy Alba najbardziej wyraziście wypadła chyba Krystyna Królówna jako ułomna Martirio pokazując jak kalectwo i brak realnych możliwości spełnienia pragnień może stworzyć osobę złośliwą, okrutną i bezlitosną. To ona z zawiści uruchamia machinę, która doprowadzi do zniszczenia życia obu sióstr i dramatu matki, a więc dramatu całego domu.

Klarowny spektakl stworzony przez Krystynę Skuszankę z dobrymi rolami wymienionych pań pod pretekstem opowieści o losach kobiet w Hiszpanii sprzed wielu lat, opowiada więc o rzeczach ważnych. Nawet, jeżeli od czasu do czasu przychodzi nam do głowy, że sztuka Lorki jednak się trochę zestarzała. Mimo że przekazana została na scenie atmosfera skrywanego napięcia pomiędzy osobami dramatu, siła tradycji i niszczący lęk przed opinią publiczną, jest to jednak przedstawienie w jakiejś mierze wystudzone. Czyżby w momencie kończącej się rewolucji seksualnej nie umiemy się zbytnio przejąć losami Augustias i Adeli, a może problem siły oddziaływania opinii publicznej w andaluzyjskiej wiosce nie kojarzy się nam ze sprawami o szerszym zasięgu?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji