Artykuły

PORFIRION OSIEŁEK w Teatrze Kameralnym

W Teatrze Kameralnym podobnie jak w "Juniorze" - wyprzedaż posezonowa. P. Krystyna Meissner oferuje Gałczyńskiego po cenie odpowiadającej poziomowi jej reżyserii. Osobie reżyserującej adaptację powieści Gałczyńskiego coś się najwyraźniej poplątało. A to śniło się udręczonej głowie,

że zaraz na ciemną scenę wejdzie Józef K., pośmiertnie zrehabilitowany. To znowuż p. Meissner budziła się przekonana, że wystawia nieznany utwór Witkacego. Chwilami czuła się Szajną, by zaraz ocknąć się dyr. Kowalczykiem. W tym wcieleniu było jej zresztą najbardziej do twarzy.

Chałupniczo-domokrążna adaptacja ograniczyła się do przestawienia kolejności scen, włączenia noweletki "Śmierć Porfiriona Osiełka", wydukania fragmentu "Kolczyków Izoldy" i zbudowania roli dla szefa i mecenasa. Otrzymaliśmy w efekcie produkt końcowy: Gałczyńskiego o wyobraźni czytelnika rozkładu jazdy PKP. Może o to chodziło? Myśmy przez lata doceniali poetę, a dopiero p. Meissner umiała go przecenić?

Aktorzy nadrabiają brak rangi spektaklu - szarżą. P. Pluciński - śmieszy. P. Szajewski - tumani. P. Kowalczyk - przestrasza. Jedynie p. Herman i p. Boukołowski są na swoim miejscu, choć nie wiem, czy Teatr Kameralny jest akurat miejscem, do którego warto się przyznawać.

Kończy się dziwowisko. Zaczynają refleksje: kto odpowiada za wystawienie niewypałów na widok publiczny w centrum Warszawy? Do kogo właściwie adresowane jest to przedstawienie? Podejrzewam, iż jest to adresat nieznany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji