Artykuły

Teatr układasz

"Nie-boska" komedia w Teatrze Polskim we Wrocławiu jest dalszym, konsekwentnym, rozwinięciem koncepcji Grzegorzewskiego - tworzenia na scenie dzieł będących indywidualną wypowiedzią reżysera. Wypowiedzią nie poprzez teksty cudze, nie na ich temat, ale jedynie za ich pomocą. W stosunku do niejasnych, skomponowanych z ułamków różnych utworów "Wariacji" jest to na pewno krok naprzód. Po przedstawieniu, które się rozpadało, powstał spektakl, gdzie sztuka o "układaniu dramatu" posłużyła przedstawieniu o "układaniu widowiska". Prawdziwym bohaterem-autorem - Hrabią Henrykiem a także i jego antagonistą - Pankracym w tej "Nie-boskiej" jest inscenizator. Jego widowisko nie dzieje się nawet w salonie, jak sam powiedział w programie, ale na sali teatralnej, która stanowi rzeczywiste miejsce akcji. Nie darmo na scenie stoją wyjęte z widowni fotele. O czasie historycznym, co znowu podkreślił sam Grzegorzewski, nie może być oczywiście mowy, przedstawienie dzieje się tylko tu i teraz, jak koncert, do którego muzykę napisał Radwan, a rzeczywistym choć ukrytym bohaterem i dyrygentem jest tu twórca teatralny.

Jeżeli się przyjmie i zrozumie te podstawowe założenie i intencję Grzegorzewskiego odpaść muszą wszelkie spory o interpretację tekstu, o stosunek reżysera do Romantyzmu, Historii, Ducha, Czasu i wszelkich dotychczasowych egzegez "Nie-boskiej". Grzegorzewski świadomie i otwarcie odrzucił całą historiozoficzną i etyczną problematykę, która

uważana jest za czynnik decydujący o znaczeniu tej tragedii. Zainteresował go tylko jeden motyw: bohatera, który ponosi klęskę w dwoistej postaci - Henryka-artysty i Pankracego-ideologa.

W cytowanej już wypowiedzi w programie, sam Grzegorzewski właściwie zamąca sprawę mówiąc, że jego spektakl utrzymany został w poetyce snu, wspomina nawet o dwóch nakładających się na siebie snach - Henryka i Pankracego. Oglądane bez zapoznania się z tą deklaracją przedstawienie wydaje się raczej próbą projekcji myśli i wyobrażeń, wizualną konkretyzacją odczuć i refleksji, a nie jeszcze jedną eksploatacją poetyki sennego koszmaru czy też spóźnionym nawrotem do stylistyki surrealizmu, która naprawdę nigdy nie zadomowiła się w teatrze. Grzegorzewski buduje swój wewnętrzny dramat poprzez ułamkową kompozycję gestów, scen, działań, dźwięków, ciemności i światła, równolegle z muzyczną kompozycją Radwana i ze skrótowo, jakby na marginesie podawaną fabułą Krasińskiego, która zamienia się tutaj w ponadczasową i współczesną zarazem tragedię bezsiły, skontrastowaną ze stałym dążeniem do tworzenia - dla siebie i dla innych. Wewnętrzne napięcia, które decydują o estetycznej wartości i emocjonalnym odbiorze tej precyzyjnej konstrukcji pochodzą tyleż z zawartego w niej "przesłania", co z wzajemnej walki poszczególnych elementów spektaklu - słowa i muzyki, scenicznych działań i plastycznej kompozycji, fabuły dramatu i akcji widowiska.

W tym momencie można by zadać pytanie po co właściwie Grzegorzewskiemu potrzebna była "Nie-boska". Przecież mógł tę teatralną wypowiedź skomponować sam, od siebie. Okazuje się jednak, po raz któryś już, że teatr wciąż istnieje dzięki niedobremu, jak u Hrabiego Henryka małżeństwu z literaturą. Nawet tak zdawałoby się własna wypowiedź, jak "Umarła klasa" Kantora jest przecież kreacją oparta na literaturze, na Schulzu, Witkacym i Gombrowiczu. Teatr Grzegorzewskiego też żywi się literaturą i choć cała jego inscenizacja oparta została na tylko jednym motywie wziętym od Krasińskiego, jest to przecież motyw zasadniczy, stanowiący szkielet całej, zdawałoby się "często teatralnej" kompozycji.

Wspomniałem już, że Grzegorzewski otwarcie odrzucił całą prawie zawartość myślową i historyczny przekaz zawarty w "Nie-boskiej", że jej fabułę potraktował niemal jak "zło konieczne", że z powtarzającego się stwierdzenia "dramat układasz" zbudował swoje widowisko. Dlatego wszelkie spory o interpretację tekstu Krasińskiego, o stosunek do tradycji, o niszczenie klasycznego dzieła nie mają w odniesieniu do wrocławskiego przedstawienia żadnego sensu. Można od razu powiedzieć, że woli się pełną inscenizację tej tragedii, że "Nie-boska" wzięta w całości, z wszystkimi zawartymi w niej wspaniałymi i nieznośnie naiwnymi czy drażniącymi wątkami i scenami jest bogatsza niż projekcja myśli i uczuć indywidualnego bohatera, niż autotematyzm, którym właściwie wyłącznie zajmuje się Grzegorzewski. Można też dodać, że fascynująca dwoistość postaci Ojca i Syna - Hrabiego Henryka i Orcia - przy takiej interpretacji gubi się i rozpływa, że w ogóle może więcej tu się traci niż zyskuje. Jeżeli jednak przyzna się reżyserowi prawo do szukania w dramacie tego, co go w tej chwili zainteresowało, co uważa za naprawdę istotne i znaczące, wtedy trzeba zgodzić się z jego założeniem i w ramach przyjętej koncepcji rozpatrywać teatralną kompozycję i jej znaczenie.

Mógłbym nawet wcale nie pisać tego przydługiego uzasadnienia, gdyby nie to, że piszący o teatrze wciąż skłonni są utożsamiać pracę reżysera nad tekstem i jego stosunek do wystawianego dramatu z działaniem historyka literatury, który jakiś utwór "słusznie" czy "niesłusznie" w jakiś tam sposób interpretuje. Oczywiste, zdawałoby się, w tej chwili przekonanie o twórczym charakterze działalności reżysera nadal okazuje się przedmiotem negacji, a zamiast krytykować złe przedstawienia recenzenci raz po raz awanturują się o ,,niesłuszną" czy, co gorzej, o "niezgodną z oryginałem" teatralną interpretacją jakiegoś klasycznego utworu.

Immanentna analiza przedstawienia Grzegorzewskiego nie prowadzi wcale do wniosków jednoznacznych. Zewnętrznie jest to widowisko fascynujące. Pozorny bezład układu scenerii, redukcja dekoracji do pojedynczych przedmiotów, zrytmizowanie działań aktorskich, światła i ruchu, podporządkowanie całości muzyce, coraz to nowe układy scen w ramach wciąż tej samej kompozycji służącej budowaniu nastroju, wszystko to świadczy o pełnej świadomości i wielkiej technice reżyserskiej, którą Grzegorzewski posługuje się jakby od niechcenia, bez kokieterii, bez samozadowolenia z "pomysłów", bez natrętnego epatowania popisami inscenizacyjnymi. Nie tylko zredukowane przedmioty do gry (elementy instrumentów muzycznych), ale właściwie wszystkie składniki widowiska teatralnego są tu pozornie lekceważone. I kolor i monolog aktorski i kontakt między partnerami. Przedstawienie układa się i natychmiast rozpada w ułożoną z czarnych i białych punktów ruchomą mozaikę, w kompozycję oschłą i liryczną zarazem. Jednocześni, w miarę upływu czasu, widać, że najważniejsze w tym spektaklu są puste miejsca, wyciemnienia, pauzy, że są to momenty i miejsca o wiele bardziej istotne niż system znaków, z których Grzegorzewski buduje przedstawienie. Pojawiające się na scenie postaci są w gruncie rzeczy atrapami, kawałkami ról, cieniami bohaterów tragedii. W tym, co gra Koca, trudno domyślić się Lonarda, nawet Pankracy Przegrodzkiego zaledwie zaznacza swoją obecność, tylko Ewa Kamas, przez własny stosunek do granej przez siebie osoby uwypukla na tym tle rolę żony. Dziwna, bo zupełnie pusta w środku jest zasadnicza w tej indywidualistycznej i autotematycznej kompozycji postać Hrabiego Henryka (Andrzej Wojaczek), jest ona jakby największą dziurą, przez którą przenika się do wnętrza utworu. Grzegorzewski potraktował tak wszystkie postacie, że są one właśnie jak gdyby okienkami służącymi projekcji świadomości, skomponował tak całą akcję sceniczną, że jest ona jedynie potwierdzeniem tezy: "dramat nie dał się tu ułożyć", a śmierć Henryka i Pankracego nie ma wymiaru tragedii,tylko stanowi zamknięcie tego wywodu. W ostatecznym rozrachunku całe przedstawienie wydawać się może próbą udokumentowania stwierdzenia, że we współczesnym teatrze nie ma miejsca dla tragedii, że współczesne spojrzenie na indywidualne i zbiorowe istnienie ludzi jest inne, nie tylko niż klasyczne, ale także niż romantyczne. Ale jakie jest naprawdę - tego już Grzegorzewski nie mówi. I w tym może kryje się ukryta słabość tego spektaklu. Spoza misternie odsłanianych kolejnych perspektyw czasowo przestrzennej kompozycji ukazuje się ostatecznie tylko ciemny teatralny horyzont, a przecież nawet abstrakcyjne przestrzenne rzeźby budowane są po to, żeby przez nie patrzeć na świat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji