Artykuły

Kiedy to się skończy?

Początkowo rozumieliśmy, potem - denerwowało nas to, obecnie, jak sądzę, wywołuje efekt humorystyczny, inna kwestia, że z gatunku "czarnego humoru".

Sprawa przestała jednak być wdzięcznym tematem dla rysowników i najwyższy czas, aby wkroczyły w nią kompetentne władze. To już nie jest śmieszne.

Jeżeli Telewizja przerywa w połowie film z cyklu "Koń, który mówi", to możemy się domyślać, iż nastąpiło zerwanie taśmy, czy awaria telekina. Trudno - nie powinno się zdarzać (a przynajmniej nie powinno zdarzać się tak często), ale to już tzw. "siła wyższa".

Ale tego samego dnia Telewizja nadaje polski film pt. "Gangsterzy i filantropi" i... nadaje go bez jednego aktu, bez zakończenia noweli pierwszej, w postaci zniekształcanej. A tłumaczy się to tym, że "dostarczona kopia była niepełna".

Co to znaczy? Czy nie było nikogo, kto sprawdziłby kopię "Gangsterów" przed projekcją?

To już nie "siła wyższa", nie sprawa lepszego czy gorszego stanu urządzeń telewizyjnych - ale sprawa karygodnego lekceważenia obowiązków przez pracowników Redakcji Filmowej TV.

Przy okazji wyjaśnijmy jeszcze jedną sprawę. Otrzymaliśmy wiele listów dotyczących zamiany filmu "Mały światek Sammy Lee" w sobotę, 29 stycznia. O tej sprawie pisali do nas m. in. telewidzowie ze Zgierza (6 podpisów) i nasz Czytelnik W. Szałczyński.

Jak wiadomo, "Mały światek" nie był transmitowany przez Łódź - mimo uprzedniej zapowiedzi w programie tygodnia.

Zwróciliśmy się po wyjaśnienia do Centrali Wynajmu Filmów w Łodzi, której dyrektor, E. Pasiecznik, poinformował nas, że film ten był w kinach łódzkich wyświetlany zaledwie 10 miesięcy temu. Umowa pomiędzy CWF a Telewizją przewiduje, że TV może emitować film obcy po roku - a polski po 3 latach od chwili, gdy rozpoczyna się rozpowszechnianie w kinach. "Małemu światkowi" "brakuje" więc 2 miesięcy.

Okazuje się przy tym, że tytułu tego nie było w ogóle w miesięcznym zestawie proponowanym przez Redakcję Filmową TV i CWF z Warszawy, że wprowadzono go - z niewiadomych przyczyn - bez porozumienia z delegaturami CWF w terenie - i to w ostatniej chwili. W tej sytuacji zdecydowano się zastąpić "Mały światek Sammy Lee" równie atrakcyjnym filmem pt. "Car Kałojan", a "Mały światek" będziemy mogli obejrzeć w telewizji już za dwa miesiące - o ile, oczywiście, Łódzki Ośrodek Telewizyjny uzyska fundusze na lektora.

Ta sprawa znów narobiła tzw. "złej krwi", czego doskonale można by uniknąć przy odrobinie dobrej woli ze strony Redakcji Filmowej TV w Warszawie. Każdy telewidz rozumie doskonale, jakie względy ekonomiczne czy moralne decydują o tym, by przestrzegać 12-miesięcznej umowy z CWF, ale nikt nie rozumie dlaczego zmiany programu dokonuje się w ostatniej chwili.

Gdybyż program TV był przy tym prawdziwie atrakcyjny i ciekawy - być może, niezadowolenie odbiorców byłoby znacznie mniejsze. Powiedzmy sobie jednak szczerze, iż cały ubiegły tydzień "załatwiono" przy pomocy filmów i transmisji z mistrzostw w jeździe na lodzie. Piękny to sport, niesłychanie widowiskowy i jakby stworzony na potrzeby małego ekranu - tylko pytanie, przez ile wieczorów można (nie będąc akurat kibicem łyżwiarzy figurowych) oglądać ewolucje?

Dobrze, że koniec "telewizyjnego tygodnia" przyniósł "rodzynki", których smak nieco rozładował rozżalenie odbiorców.

Były to "rodzynki" z różnego ciasta - a więc uroczy, jeden z najlepszych w tym cyklu, programów Kydryńskiego pt. "Teresa i inne". Freda Buscaglione znamy z powielanej po stokroć piosenki o Portofino, teraz mieliśmy po raz pierwszy okazję zorientować się, jaka to indywidualność w piosence światowej. Świetna audycja, rewelacyjni wykonawcy i znakomita scenografia - rzadko się zdarza oglądać program rozrywkowy o tej klasie artystycznej.

I - "Panna Rosita" Federico Garcia Lorki.

Jesteśmy zepsuci przez Teatr TV. Nie wyobrażamy już sobie Innego Kapitana z Koepenick niż Woszczerowicza, innej Aszantki niż Czyżewska, innej Rosity niż Aleksandra Śląska. Wielka aktorka przekazała nam, prawdę o kilkudziesięciu zmarnowanych latach samotnej kobiety, o beznadziejności i rozpaczy, o lęku, jaki ściska jej serce, gdy spostrzega ślady mijającego czasu. "Pannę Rositę" można grać jako studium patologii i jako historią prostej, oszukanej dziewczyny. Śląska wybrała to drugie. Była to rola zagrana po mistrzowsku.

Odnotujmy jeszcze jedną audycję, na którą warto zwrócić uwagą - Wrocław kontynuuje cykl programów dokumentalno-publicystycznych i w ubiegły poniedziałek obejrzeliśmy - po świetnych "Kulisach milczenia" - równie ważną i cenną pozycję - "Zawiedzione nadzieje". Tym razem - sprawa stosunku najwyższej hierarchii kościelnej ówczesnego Wrocławia do powstań śląskich, plebiscytu, polskości.

Podziwiać należy staranność, z jaką realizatorzy wrocławscy przygotowują te programy, oparte o unikalną ikonografię - o fotosy, reprodukcje z gazet, fragmenty artykułów, dokumenty. To są audycje, których wymowy nic i nikt nie podważy, które dają nam wierny i bezstronny obraz antypolskiego nastawienia dostojników kościelnych na terenie dawnego "Breslau".

Jakże znamienne, że audycje te nadaje właśnie... Telewizja Wrocław!

Wprawdzie w poniedziałek Edyta Wojtczak przeprosiła telewidzów za aferę z "Gangsterami", wprawdzie Telewizja wycofała się z obciążenia CWF odpowiedzialnością i oświadczono nam, iż właściwi pracownicy warszawskiej TV zostaną ukarani - niemniej jednak nie można nad taką sprawą przejść do porządku dziennego. To się zbyt często powtarza, zbyt często w Telewizji "ktoś nie sprawdził", "ktoś nie dopatrzył" - czego przykładem może być choćby ostatnia awaria mikrofonów w kabinach podczas "Mistrzostw Kibiców Sportowych".

Tak więc historia z "Gangsterami" - po której trzeba było ze wstydem przepraszać - musi być poważnym sygnałem ostrzegawczym i nauką (oby ostatnią!) na przyszłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji