Artykuły

Muzycy wyjęci spod prawa pracy

W orkiestrach filharmonicznych i teatralnych wrze. Muzycy protestują przeciwko planom rządu, które zmieniają zasady ich zatrudnienia. - Bez zgody dyrektora nie będę mógł po godzinach dorobić nawet jako taksówkarz - irytuje się oboista łódzkiej operetki

Rząd zamierza znowelizować ustawę o działalności kulturalnej. Dotychczas o rządowym projekcie było głośno ze względu na spór w środowisku teatralnym (w "Gazecie" pisali o nim Roman Pawłowski i Joanna Szczepkowska). Ale nowe prawo zmieni także sytuację śpiewaków, tancerzy czy muzyków. O ile aktorzy są podzieleni, o tyle muzycy rządowe pomysły potępiają jak jeden mąż.

W miejsce umów na czas nieokreślony mają pojawić się umowy sezonowe na okres od jednego roku do pięciu lat. Na stałe zatrudnienie można liczyć dopiero po 15 latach. - To praktyka niespotykana nigdzie w Europie, od Hiszpanii po Skandynawię - mówi Jerzy Górzyński ze Związku Zawodowego Stowarzyszonych Twórców "Forum", polski przedstawiciel w Międzynarodowej Federacji Muzyków (FIM). - W Niemczech muzyk najpierw przez rok jest obserwowany. Jeśli okaże się dobry i zgra się z zespołem, zostaje zatrudniony. Taki test musiał przejść nawet przyjęty do Filharmoników Berlińskich sir Simon Rattle. Podobnie dobiera się muzyków w London Philharmonic czy u Filharmoników Wiedeńskich.

Umowy sezonowe utrudnią muzykom dostęp np. do kredytów. Ale nie podoba im się także inny przepis: na dodatkową pracę będzie im musiał pozwolić szef. A koncertowanie z innymi zespołami jest naturalną częścią tego fachu. Znaczna większość muzyków pracuje poza macierzystą orkiestrą. W szkołach muzycznych, w zespołach kameralnych, przy rozmaitych "chałturach".

Są jeszcze dyrygenci, którzy zwykle występują z różnymi zespołami. - Poza tym dyrygent często pełni funkcję dyrektora. Czy będzie występował o zgodę do samego siebie? - pyta Damian Walentek, waltornista NOSPR w Katowicach, członek prezydium Forum Muzyków.

- Przeciwko jest cała orkiestra - mówi Artur Gadzała, skrzypek Sinfonii Varsovii. Artyści Teatru Muzycznego w Łodzi odczytują publiczności apel i zbierają podpisy. Lech Dzierżanowski, dyrektor Filharmonii Łódzkiej: - Ustawa w tym kształcie jest dla mnie wygodna. Ale nierozsądnemu dyrektorowi umożliwi wykorzystywanie muzyków. Umowy sezonowe mogą mieć sens w teatrze, bo do każdej sztuki potrzeba innych aktorów. Ale muzycy muszą grać ze sobą systematycznie, przez dłuższy czas. Inaczej nie zbuduje się dobrej orkiestry.

Muzycy zgłaszają uwagi do projektu od jesieni 2009 r. Wprawdzie wiceminister kultury Jacek Weksler spotkał się z nimi 25 stycznia, ale to nie miało już znaczenia, bo 21 grudnia rząd przyjął ministerialny projekt. - W pracach nad projektem brali udział dyrektorzy teatrów, ale nikt nie uwzględnił specyfiki naszego zawodu - mówi Walentek.

- Taka ustawa może wylać dziecko z kąpielą - mówi prawnik Jan Sęk, dyrektor Filharmonii w Lublinie. - Co innego Warszawa, gdzie aktorzy grają w serialach i przez urlopy na żądanie utrudniają pracę teatrom, a co innego filharmonie na prowincji. Muzyk grając więcej, rozwija się. I może zarobić, bo płace muzyków są nieadekwatne do wykształcenia, stresu i wkładu pracy. Uczą się przez kilkanaście lat, wygrywają konkursy, by dostać pracę w orkiestrze, są specjalistami wysokiej klasy, a zarabiają średnio mniej niż 2 tys. zł.

Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy, a w ministerstwie - panel z udziałem reprezentantów środowiska teatralnego i muzycznego. W niedzielę SPAM organizuje w Filharmonii Narodowej konferencję "Muzycy własnym głosem w sprawach kultury".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji