Artykuły

Bohaterowie w trudnej sytuacji

"Judyta" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Sabrina Hofer w Theater der Zeit.

Judyta kuca, niczym czarny kot, na płaskim dachu kontenera z blachy falistej i opowiada publiczności swój sen. Głębokie dźwięki fagotu (Edyta Moroz) wprowadzają monolog Judyty jak muzyczny głos narratora. W tle ciemnej przestrzeni scenicznej można rozpoznać trzech trzymających się prosto żołnierzy, stojących obok siebie jak groźny cień świata zdominowanego przez mężczyzn i wojnę. Nad ich głowami kiwa się słowo "hero" wypisane wielkimi literami. Przekrzywiona ostatnia litera nadaje słowu dwojakiego znaczenia, co sugerowałoby centralny temat konfliktu pomiędzy siłami męskimi i żeńskimi, a także ich paradoksalnego złączenia.

Tym obrazem reżyser Wojtek Klemm otwiera polską prapremierę "Judyty" Hebbla. Pierwsze dramatyczne dzieło Hebbla opiera się o biblijny mit z apokryfów Starego Testamentu: piękna hebrajska wdowa Judyta uwalnia swój lud spod asyryjskiego oblężenia, kobiecymi wdziękami uwodząc dowódcy-tyrana Holofernesa. Odrąbuje mu głowę własnym mieczem - albo jak u Klemma siekierą ze sklepu z materiałami budowlanymi. Reżyser, urodzony w Warszawie, którego prace pokazywane są też m.in. w Volksbühne w Berlinie, uważany jest za polsko-niemiecką hybrydę europejskiego krajobrazu teatralnego. Z mitycznego materiału tworzy zręcznie skonstruowaną parabolę o nieubłaganej walce między fundamentalnymi biegunami, jak mężczyzna i kobieta, lud i władca, namiętność i rozum, móc i chcieć. Ta rozterka oraz zachowanie indywiduum pełne sprzeczności są dziś - ponad 170 lat po prapremierze - nadal ewidentne, mimo wzrastającej kompleksowości społeczeństwa.

Judyta (Marta Malikowska-Szymkiewicz) i jej służąca Mirza (Maria Dąbrowska) to w przedstawieniu Klemma równoprawne przyjaciółki, różniące się na pierwszy rzut oka jedynie kolorem włosów i ubraniami. Wspólnie walczą, napędzane własną namiętnością i cielesnym pożądaniem, przeciwko ślepemu głodowi władzy i tchórzostwie mężczyzn. Ich walka jest więc taka sama, jednak losy różnią się od siebie: Judyta po dokonaniu czynu żąda sprawiedliwości prawa, a od ludu wymaga egzekucji na własnej osobie, w razie gdyby okazała się być w ciąży. Mirza natomiast błaga na kolanach przed swym Bogiem o łaskę, postradawszy zmysły, po tym jak zhańbił ją żołnierz.

Tyran Holofernes (Arkadiusz Buszko) swą posturą sprawia wrażenie niskiego i drobnego. Jego mroczna mina jest przez to niekiedy śmieszna. Jednak bije z niego groźna energia. Czarne tatuaże na łysej czaszce wyglądają jak barwy wojenne niebezpiecznego wojownika azteckiego. Jednocześnie ten obraz zagniewanego bożka ukazuje przerośnięte ego i działa jak persyflaż na jego pozaziemskie pretensje do władzy. Pycha Holofernesa przed bogami przypomina habitus tych, którzy niedawno przez swą nieudolność zniszczyli globalny system finansowy. Kiedy jednak zdejmuje swój waleczny mundur i kładzie się do jasnoniebieskiego dmuchanego brodzika, widać, że tego mężczyznę można zranić. To ambiwalentne przedstawienie postaci czyni go paradoksalnym mieszańcem, który właśnie przez subtelną śmieszność staje się groźny w swej surowej brutalności. Deformacje takie jak te działają jak pęknięcia, za pomocą irytującej ambiwalencji podkreślające brutalność sytuacji.

Nędzę w oblężonym mieście Klemm pokazuje w rytmicznych obrazach: ogarnięci nerwowymi drgawkami i neurotycznymi tikami - jak przesadne pocieranie dłoni albo bezustanne drapanie się po brodzie - mieszkańcy Betulii chodzą w tę i z powrotem jak zwierzęta uwięzione w klatce. Synchronicznymi okrężnymi ruchami ramion wyrzucają piasek w powietrze. Silny obraz, który aktorzy przekazują bardzo prawdziwie za sprawą energii utrzymanej na wysokim poziomie. Ksiądz (Jacek Piątkowski) nadaje naładowanej atmosferze językowego wymiaru: "Najstraszniejsze będzie wtedy, kiedy ona uzna, że może zjeść swoje dziecko!" (W recenzji błędnie przypisano tę kwestię Jackowi Piątkowskiemu - są to słowa Drugiego Kapłana granego przez Wojciecha Sandacha - przyp. tłum.)

Aby uwypuklić niezmierzone cierpienie i niewyobrażalny horror wojen, Klemm daje jednemu z asyryjskich żołnierzy monolog generała Kurtza z antywojennego filmu "Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. Inne odniesienia tekstowe również mądrze wpisują się w spektakl, kiedy hebrajczycy cytują fragmenty z dzieła "Teatr i zaraza" Antonina Artaud. I tak przedstawienie, również dzięki silnej energii aktorów, staje się szaloną grą, oscylującą pomiędzy gorzką powagą a zdeformowanym komizmem.

Przekład: Iwona Nowacka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji