Artykuły

Notatnik telewidza

W TEATRZE TV już drugie - po niedawnym Strindbergu - przedstawienie, o którym się mówi i dyskutuje: "DON KARLOS" (dlaczego nie Carlos?) Schillera. Zastrzeżenia zgłaszają przede wszystkim ci widzowie, którzy pamiętają dawne przedstawienia teatralne. Filip II jest dla nich zbyt młody i żwawy, zbyt atrakcyjny jako mężczyzna; Elżbiecie brak majestatycznej wyniosłości; margrabia (dlaczego nie markiz?) Posa jakiś niemal dwuznaczny. Myślę jednak, że gdyby sztukę wystawiono na modłę tradycyjną, byłaby ona - zwłaszcza w TV - trudna do zniesienia. Natomiast w koncepcji Macieja Zenona Bordowicza stała się ciekawa, chwilami wręcz niepokojąca.

Odmłodzenie i "odbrzydzenie" Filipa (Stanisław Zaczyk) sprawiło, że przestał on być tyranem-straszydłem, przekształcił się w żywą, pełnokrwistą postać tragedii, budzącą zainteresowanie, a nawet, mimo wszystko, współczucie.

Elżbiecie (bardzo starannie przygotowana rola Ewy Wiśniewskiej) brak było może siły i wzniosłości, lecz za to jakże mocno wydobyło się na plan pierwszy zagubienie tej młodej i szlachetnej dziewczyny w obcym i nienawistnym jej świecie dworu feudalnego. Markiz Posa (Zdzisław Wardejn) przestał być głosicielem wzniosłych tyrad, lecz jakich głębi nabrał tragizm tej postaci.

Wreszcie sam Don Karlos w świetnej interpretacji Krzysztofa Kolbergera: młode, piękne, lecz niedoważone książątko. Finał sztuki, w którym Karlos w szlachetnym, lecz dziecinnie bezrozumnym uniesieniu zaprzepaszcza wielki plan Posy, łamie serce Elżbiety i sam siebie wydaje na zatracenie, był wręcz wstrząsający. Młody aktor grał - by użyć określenia sprawozdawców sportowych - jak w transie; świetnie sekundował mu Stanisław Zaczyk, którego Filip, dotychczas człowiek małego formatu, w tych ostatnich scenach dorastał do wymiarów wielkiej postaci tragicznej.

W sumie - dość już staroświecka tragedia Schillera brzmiała bardzo współcześnie, a ktoś, kto, nie znał poprzednio sztuki, mógł się wciągnąć w wartko biegnącą akcję niemal na zasadzie "teatru sensacji". Sporo w tym zasług ma przekład Kazimiery Iłłakowiczówny oraz ładna i bardzo funkcjonalna scenografia Zofii Wierchowicz i Andrzeja Sadowskiego.

NIESTETY, dwa pozostałe przedstawienia tygodnia nie mogą się równać z tym "Don Karlosem". Nadana w piątek 9 XI "KSIĘGA SZÓSTA" W. Schnab1a w reżyserii Henryka Kluby (z Łodzi) to wielomówne, pretensjonalne i mocno nudne wariacje na temat "Odysei", w dodatku słabo zrozumiałe dla kogoś, kto nie pamięta lub zgoła nie zna Homera. Różne dziwaczenia reżyserskie bynajmniej nie ułatwiały odbioru, a rola Odyseusza w wykonaniu Bogusława Sochnackiego, prowadzona pięknie i czysto, budziła współczucie dla znakomitego aktora, który tyle pracy musiał poświęcić przedsięwzięciu... mocno wątpliwemu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji