Artykuły

Premiera po latach

"Raj dla Eskimosów" w reż. Jana Wojciecha Krzyszczaka w Teatrze Kameralnym w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubleskim.

Zapowiadając poniedziałkowy spektakl "Raj Eskimosów (Audiencja III)" w Teatrze Kameralnym, zastanawiałem się, jak należy go potraktować. Formalnie rzecz biorąc było to wznowienie realizacji z października 2003 roku, ale kilkuletnia nieobecność na afiszu skłaniała na spojrzenie nań jako niemal premierę.

Takie potraktowanie ma zresztą więcej niż tylko to jedno - nazwijmy je tak: chronologiczne - uzasadnienie. Pomijam już nawet fakt, że dla wielu widzów, zwłaszcza tych młodszych, spotkanie ze spektaklem teraz będzie rzeczywiście pierwszym. Istotniejsze wydaje mi się to, że również ja odbierałem spektakl nieco inaczej niż przed siedmioma z górą laty. Zmienił się bowiem - obawiam się, że jednak na gorsze - kontekst kulturowy, w którym realizacja owa funkcjonuje. Świadomości tych zmian, choćby nawet ktoś chciał, nie sposób się wyzbyć, a co za tym idzie - nie da się spektaklu wyjąć z owego kontekstu. Taka ewentualna próba byłaby zresztą błędem. "Raj Eskimosów" jest bowiem sztuką o kulturowej kondycji naszych czasów. Zrazu pomyślaną jako wizja karykaturalna, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż dystans pomiędzy kulturową rzeczywistością a jej karykaturą z biegiem lat zmniejsza się coraz bardziej, a co jeszcze gorsze - zmniejszanie to staje się coraz szybsze. Dlatego sztuka Schaeffera brzmi dziś radykalnie inaczej niż w roku 1964, kiedy powstawała, ale także niezupełnie tak samo, jak przed siedmiu laty, gdy po raz pierwszy widzieliśmy ją na scenie Teatru Kameralnego. Nasuwa się myśl, iż rzecz, którą pierwotnie można było uważać za rodzaj zabawy w relacji autor - wykonawcy - publiczność, staje się nośnikiem wartości wcale nie błahych, takich jak kultura słowa i jego sens, klarowność myśli i jasność przekazu czy wreszcie - jakkolwiek podniośle to zabrzmi - etos artysty. Odnoszę wrażenie, że niejeden z modnych i głośnych obecnie twórców teatralnych powinien poznać tę sztukę i głęboko się nad nią zastanowić...

Refleksje nasuwające się w związku z tą realizacją nie zawsze są przyjemne i optymistyczne, ale nie znaczy to, że mamy do czynienia ze scenicznym ponuractwem. Przeciwnie - "Raj Eskimosów" wciąż doskonale bawi publiczność i na zabawę pozwala także aktorom. Tu jednak istotne zastrzeżenie: muszą to być aktorzy naprawdę wysokiej klasy, bowiem sztuka stawia przed nimi wymagania szczególne i bardzo wysokie. Oboje powinni mieć ogromne poczucie humoru i wyczucie smaku oraz dystans, przede wszystkim do siebie, ale także sztuki jako takiej, a nade wszystko - perfekcyjnie opanowane rzemiosło. Występujący w spektaklu artyści: Jan Wojciech Krzyszczak, który go również wyreżyserował oraz Jolanta Rychłowska całkowicie owe warunki spełniają, co było widoczne już podczas premiery w roku 2003. A w czasie, który od owej premiery upłynął oboje zagrali cały szereg różnorodnych ról przynoszących nowe doświadczenia artystyczne, wykorzystywane teraz w spektaklu. To zaś sprawia, że ich role są jeszcze pełniejsze i bogatsze niż kiedyś.

W wielu teatrach istniał niegdyś zwyczaj organizowania podwójnych premier, zwłaszcza wtedy, gdy obsada była dublowana. Nawiązując do tej tradycji pozwolę sobie określić poniedziałkowy spektakl "Raju Eskimosów" jako drugą premierę tej sztuki. A że owe dwie premiery dzielą lata - nie szkodzi. Spektakl tylko na tym zyskał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji