Artykuły

"Zemsta" niekonwencjonalna

- Jak gra się sztukę, którą wszy­scy znają?

- Każdy Polak zna Fredrę, mówi Fredrą, często bezwiednie. Każdy wie, że Cześnik z "Zemsty" to raptus i rębajło, a Rejent jest pokorny, pobożny i przebiegły. Że Klara jest słodka, a scena pisania listu śmieszna. To wszystko wrosło w naszą świadomość i strasznie się skonwencjonalizowało.

- Arcykomedia Aleksandra hrabie­go Fredry nie schodzi z polskich scen od 160 lat. To już nie tylko kwe­stia konwencji, ale też przebogatych tradycji teatralnych.

Widziałam kilka realizacji, sama kiedyś robiłam "Zemstę" w teatrze. W tej inscenizacji chciałam uniknąć konwencjonalnego opowiadania wier­szem historii sporu o mur graniczny. Owszem, Fredro pisał wierszem, ale językiem potocznym. Dostrzegał przy­wary rodaków - swarliwość, warcholstwo, głupotę. Co najbardziej zaintere­sowało mnie w tej komedii? Właśnie złość, nienawiść, awanturnictwo, zacie­kłe wykłócanie się o drobiazgi, sprawy nieistotne. Powszechne polskie wykłó­canie się o drobiazgi, sprawy nieistot­ne. Powszechne polskie grzechy, które odradzają się z wieku na wiek, prowa­dząc do frustracji i destrukcji. "Zemsta" to sztuka o naszych wadach narodo­wych.

- I narodowej zgodzie.

- Nie dajmy się zwieść zakończeniu. "Zgoda, zgoda... a Bóg wtedy rękę po­da". To jest zgoda wyrażona przez za­ciśnięte zęby. Z takich gestów na po­kaz nigdy nic dobrego nie wychodziło. I nie wychodzi.

- Realizowała pani ten spektakl w Krakowie. Czy w Warszawie nie ma aktorów, którzy umieją mówić wiersz Fredrowski?

- Są, oczywiście. Ale praca nad "Ze­mstą" wymagała ogromnego skupienia, uczestniczenia we wszystkich próbach, odłożenia innych zajęć. Nie sądzę, aby aktorzy warszawscy mogli sobie na to pozwolić. Ja też zresztą chciałam wy­jechać, by nic mnie nie rozpraszało. A przede wszystkim, bardzo chciałam pracować z tymi aktorami, których mam w obsadzie.

- Klarę gra Maria Peszek, córka Jana.

- Przedstawiono mi parę dziewcząt jako "wymarzone Klary" - włoski blond, błękitne oczy, drobne rysy, buzia jak

u lalki. Tylko Marysia była inna. Nie ma urody amantki, nosi okulary, nie jest słodka. Za to - bardzo dobra.

- A jak tata w roli Papkina uwodził na planie Marysię - Klarę?

- Jan Peszek bardziej był przejęty rolą córki niż własną. W słynnej scenie Klary z Papkinem tak był skupiony, wpatrzony w partnerkę, że bezwiednie powtarzał jej tekst. Janek, przestań ru­szać ustami - mówiłam.

- Reszta obsady - też gwiazdorska.

- Jan Nowicki jako Cześnik - raptow­ny, choleryczny, w atakach furii wrzeszczący aż do bólu gardła. Jerzy Trela - Rejent, z nałożoną maską sło­dyczy i spokoju, w gruncie rzeczy dy­szący nienawiścią. To właśnie chcia­łam pokazać - autentyczną, zapiekłą złość. Rodowód naszego warcholstwa i swarliwości. Ta "Zemsta" jest zabaw­na, trochę groteskowa, ale też groźna. A zawarty w niej Polaków portret wła­sny nie jest ładny ani przyjemny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji