Artykuły

Na trzynastkę dobra Madzia

O odczarowywaniu trzynastki, krzyku Krystyny Jandy i prawdziwym teatrze z Andrzejem Wierdakiem, dyrektorem Polkowickiego Centrum Animacji i XIII Polkowickich Dni Teatru, rozmawia Urszula Romaniuk z Polski Gazety Wrocławskiej.

28 lutego ruszy 13. edycja Polkowickich Dni Teatru. Kto wymyślił festiwal teatralny w mieście, w którym teatru nie ma?

- Ja. Kiedy piętnaście lat temu rozpoczynałem tu pracę, chciałem wykreować wydarzenie, które będzie kojarzyć się z naszym miastem. W Lubinie był festiwal piosenki francuskiej, w Głogowie - jazz, a w Polkowicach nic. A zawsze lubiłem teatr. Może mama zapatrzyła się na jakiegoś aktora...

Nie bał się Pan ryzyka?

- Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Przyznam, że lubię ryzyko, ale za własne pieniądze, a to były przecież publiczne. Najbardziej jednak obawiałem się tego, jak brać górnicza przyjmie naszą propozycję kulturalną. Na szczęście, to wspaniała publiczność, złakniona sztuki, i szybko rozwiała nasze obawy.

Przez te wszystkie lata w Polkowicach gościły sławy polskiej sceny, m.in. Krystyna Janda, Jerzy Stuhr czy Andrzej Seweryn. Zdarzało się, że kaprysili?

- I tu zaskoczę wielu - im większa osobowość, tym mniejsze wymagania. To dość zdyscyplinowani ludzie. Pamiętam, jak spacerowaliśmy z Krystyną Jandą po Rynku. Było tam małe dziecko z mamą. Strasznie wrzeszczało. Pani Krystyna stanęła obok i nagle też zaczęła krzyczeć. I tak oboje przekrzykiwali się przez chwilę, aż dziecko zdębiało, chwyciło mamę za rękę i odeszło. Podczas innej gali mieliśmy wręczyć Jerzemu Stuhrowi jeden duży kwiat. Ale złamał się. Na szczęście, w zapasie był drugi. Aktor podsumował to krótko: bynajmniej nie jest to odzwierciedlenie mojej kondycji fizycznej.

Patronem zbliżającego się festiwalu jest Anna Seniuk, która wiele razy gościła już w Polkowicach. Skąd ten wybór?

- On nie jest przypadkowy. Otóż, chcieliśmy w pewien sposób zaczarować tę edycję, bo wiadomo - trzynastka znaczy pech. A przysłowie mówi: gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. No a kto lepiej sobie z nim poradzi, niż przecudowna serialowa Madzia Karwowska. Oczywiście, zapytaliśmy Annę Seniuk, czy to jej nie przeszkadza. A ona odparła, że wprost przeciwnie, bo uwielbia magiczne liczby.

Wierzy Pan, że w przyszłości aktorzy wystąpią w Polkowicach w prawdziwym teatrze?

- O tak, bo rosną wymagania publiczności. Projekt już jest. Wtedy będzie można sięgnąć po większe dzieła.

Są jeszcze bilety na przedstawienia?

- Niestety, już nie ma. Na czternaście spektakli przygotowaliśmy cztery tysiące biletów, które rozeszły się w ciągu dwóch dni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji