Artykuły

Najważniejszy jest aktor

Agnieszka Zawadowska - studiowała w Ecole des Beaux Arts w Aix-en-Provence i w warszawskiej ASP na Wydziale Scenografii. Współpracowała m.in. z Ro­bertem Glińskim ("Mein Kampf" Taboriego w Teatrze Ateneum w Warszawie, 1992; "Księga Raju" Mangera w Teatrze TV, 1997), Piotrem Cieślakiem, Szczepanem Szczykno, Markiem Sikorą, Michałem Kwiecińskim ("Amfitrion" Kleista w Teatrze TV, 1995), Jurkiem Saw­ką ("Salome" Wilde'a w Teatrze Dramatycznym w War­szawie, 2000), a także z Agnieszką Glińską ("Lato w Nohant" Iwaszkiewicza w Teatrze TV 1999).

Studiowałam w Ecole des Beaux Arts w Aix-en-Provence i w katedrze scenografii warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Były to bardzo różne doświadczenia. W Aix bardzo się jeszcze odczuwało atmosferę maja 68. Wszyst­ko się wtedy zmieniło. Kwestionowano sztukę, styl życia, szkoły. Profesor rysunku akademickiego, dawniej najważ­niejsza figura, trafił wtedy na antresolę. Do szkoły zapra­szano ciekawych gości; twórcę grających rzeźb, nauczy­ciela malarstwa ze szpitala dla obłąkanych. Natomiast ASP była podobna do tego, co zwykle uważa się za poważną szkołę. Bardzo wiele się tam nauczyłam. Myślę, że dobrze jest uczyć się w wielu miejscach. Nieko­niecznie w szkole. Ważne są spotkania z ludźmi, którzy są twórcami, a nie nauczycielami. Czasem wystarczy pół go­dziny, żeby się bardzo dużo dowiedzieć. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, jakie doświadczenia wyniesione ze szkoły wpływają na moją pracę. Wszystko ma znaczenie. To, że katedra scenografii znajduje się w Akademii Sztuk Pięknych, przesądza o stylu myślenia o scenografii w ogóle. Scenografowie powinni mieć róż­norodne wykształcenie, bo to tworzy bogactwo sposobów wykonywania zawodu.

Scenografia bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich kilku­dziesięciu, a nawet kilkunastu lat. Kiedyś była to dziedzi­na wybitnie plastyczna. Scenografowie tworzyli malowa­ne projekty i makiety, które zespół techniczny pod ich kie­runkiem przemieniał w malowane przedmioty z drzewa i papier-mache. Miejscem ich przeznaczenia były sceny teatralne i plany filmowe.

Teraz niełatwo mówić, czym ma być, czym może być sce­nografia. Ta sama rzecz znajdująca się w różnych miej­scach może być dziełem sztuki, wystawą sklepową, mod­ną kawiarnią, wnętrzem hotelu albo dekoracją teatralną. Scenografia może być architektoniczna, inżynieryjna, mo­że być związana z wyborem miejsca, organizacją przestrzeni, preferencjami literackimi. Wszystko się miesza i trudno określić granice, jak w wielu innych dziedzinach. Zawsze jest to jednak praca na zlecenie. Ma to bardzo duże znaczenie. Fakt wolności twórczej łączy się tu z try­wialnym konkretem wykonywania zamówienia i to jest ciekawe.

W poszukiwaniu pomysłów do pracy można się posłużyć właściwie wszystkim, osobistym doświadczeniem, modą, kawałkami programów telewizyjnych, można ich szukać w książkach, rozmowach, pismach, zabawkach. Ja bardzo wiele korzystam z niezwykłego seminarium profesor Ma­rii Janion.

W przestrzeni, na ubraniach ludzi jest ogromna ilość bardzo energetycznych znaków. Magda Maciejewska mówi, że dokoła jest tyle rzeczy, że lepiej znaleźć coś gotowego, a i tak wszystko się w pracy jakoś przemie­nia. Wszyscy scenografowie korzystają z tych samych wypożyczalni kostiumów, a u każdego jakoś inaczej to wychodzi.

Poza tym najważniejszy zawsze jest żywy człowiek, ak­tor. Scenografia i kostium mają tylko tworzyć mu dobre miejsce do gry. Niełatwo jest odpowiedzieć sobie, jak konstruować kostium historyczny na ciele współczesne­go człowieka, przyzwyczajonego do miękkich butów i luźnych ubrań. Ciasny, niewygodny krój historycz­nych ubrań krępuje ruchy i ogranicza swobodę gry. Można zrobić coś w kształcie historycznym, ale skrojo­nego w wygodny sposób, z suwakiem błyskawicznym, na rzepy. Jeszcze trzydzieści lat temu ludzie mieli od­mienne poczucie siebie, własnego ciała, elegancji i po­wagi, którą tworzyły garnitury i kostiumy kobiece. Teraz wszystkie ubrania są przebraniami, ciągle się je zmienia. Twarze ludzi wy­glądają młodo, są zadba­ne, pozbawione śladów życia. Jest to bardzo odle­głe od tego, co było kie­dyś. Żeby uniknąć fałszu w inscenizacjach histo­rycznych, konieczne jest zawarcie kompromisu po­między tym, co współcze­sne i tym, co dawne. Cza­sem jest to jedynie język klasycznego dramatu. Lubię, kiedy przestrzeń nie jest zamkniętą kompozycją, kiedy jest zrobiona z rze­czy, o które się zabiega i ta­kich, które gromadzą się same, na przykład w czasie prób. Te rzeczy mogą do siebie nie pasować, mogą się wzajemnie zasłaniać, być niekompletne. Myślę, że taki ma charakter współ­czesna przestrzeń i styl ży­cia, w którym wszystko jest niekompletne, jak rodzina, albo nie ma początku i koń­ca, jak telewizja. Praca nad przedstawie­niem może być pasjonują­ca, kiedy ma ono przez dłu­gi czas otwartą strukturę i może wchłonąć w siebie to, co się wydarza na pró­bach. Ostateczny wynik za­wsze jest tylko jedną z możliwości.

Not. A.R.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji