Artykuły

"Nie umarła. Nigdy nie umrze." Artyści wspominają Irenę Kwiatkowską

- Ona z nami zostanie na zawsze. Na pewno - tak powiedział w TVN Artur Barciś na wieść o śmierci Ireny Kwiatkowskiej, wybitnej aktorki teatralnej, filmowej i telewizyjnej, muzy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, gwiazdy Kabaretu Starszych Panów i autorytetu dla 3 pokoleń polskich aktorów.

Artur Barciś: nigdy już nie będzie drugiej Ireny Kwiatkowskiej

- Moim zdaniem pani Irena nie umarła, nigdy nie umrze. To jest właśnie to, co mają legendy. Ona zawsze z nami zostanie, zostaną jej filmy, Kabaret Starszych Panów, który będzie też oglądany za 100 lat - mówił w TVN aktor Artur Barciś.

Wspominał wspólną pracę z Irena Kwiatkowska przy spektaklu w Teatrze Komedia: - To było przeżycie zupełnie niezwykle. Panią Irenę wszyscy znaliśmy od dziecka, a potem zetknąć się z taką osobowością, z takim mistrzostwem na scenie - to jest wielka szkoła! Ja występowałem na scenie już 15 lat i przeszedłem w ciągu tamtych 5 miesięcy kolejną szkołę aktorską, fantastyczną, mistrzowską po prostu!

Rzadko się zdarza spotykać takie osoby. Nigdy już nie będzie drugiej Ireny Kwiatkowskiej i nikogo podobnego nawet do niej.

Pani Irena zawsze grała komedie, jak tragedie. I tak to należy robić. Wszystko było bardzo, bardzo prawdziwe i dlatego śmieszne. Kobieta pracująca w "Czterdziestolatku" miała zawsze do swojej pracy stosunek śmiertelnie poważny i dlatego była tak zabawna.

Była osobą bardzo ciepłą, życzliwą, bardzo religijną, ale też wymagającą. Miała do tego prawo i nikt się temu nie sprzeciwiał. Wiedzieliśmy, że nie ma żadnej taryfy ulgowej: wchodzimy na scenę i trzeba sięgać tego poziomu. Oczywiście nikt z nas nie był w stanie tego dokonać, ale się staraliśmy.

Jerzy Gruza: polska Lady Lady

- To był człowiek wyjątkowy, wyjątkowy w pracy i w zachowaniu, w sposobie występowania - powiedział reżyser "Czterdziestolatka" Jerzy Gruza w Polsat News. - Niesłychany profesjonalizm przede wszystkim w przygotowaniu, opracowaniu roli w najdrobniejszych szczegółach. Na tle dzisiejszej, ale i dawnej produkcji ona była kimś wyjątkowym. Umiała z każdego szczegółu wydobyć śmiesznostki, z każdej postawy, z każdego słowa. To słowo, które ona "produkowała" było szalenie oszlifowane i opracowane do granic niemożliwości. To była taka skeczowa obróbka z niesłychaną świadomością estrady i tego, jak ludzie będą to odbierać. To była "lady lady".

Krzysztof Kowalewski: wychodziła nam naprzeciw

- W pracy była bardzo wymagająca, ale jednocześnie pomocna. To widziałem w stosunku do siebie i do innych koleżanek i kolegów: była taka wychodząca naprzeciw. Poza tym była niezwykle precyzyjna w pracy. Z boku patrząc, wydawałoby się - do przesady. Ale potem, jak grało się z nią, to się okazywało, że to wcale nie było przesadne. wręcz było potrzebne.

Joanna Szczepkowska: "kobieta pracująca" to idealne określenie Ireny Kwiatkowskiej

- To określenie "kobieta pracująca" jest idealne, dlatego że ona była niesamowicie pracowita. Traktowała tę swoja komediowa rolę w świecie bardzo poważnie. jednocześnie była niezwykle pogodna - mówiła dla TVN Irena Szczepkowska, która mogła obserwować Irenę Kwiatkowska od dzieciństwa, bo jako dziecko mieszkała w tym samym domu, co słynna aktorka.

- Jej życie, niezależnie od heroicznego czasu wojennego, jest naznaczone bardzo tragicznym dzieciństwem. W jej rodzinie była straszna bieda. Ona utrzymywała całe swoje rodzeństwo. Zawsze opowiadała o tym, że w szkole teatralnej były urządzane konkursy, w formie stypendium - z nagrodą pieniężna. Ona mówiła, że po prostu musiała to wygrywać. Że ona musiała się tak przygotowywać do tego, żeby utrzymać rodzinę.

Była bardzo przyjazna i też bardzo surowa. Irena Kwiatkowska po prostu była świetnym fachowcem. Pamiętam, że dawała niezwykle cenne uwagi młodszym kolegom, ale nie zawsze bardzo komplementujące, tylko takie, które miały pomóc w rozwoju. Wiedziała wszystko o tym zawodzie.

Wojciech Młynarski: postać nie do zastąpienia

- Jej specjalnością było coś, co bym nazwał liryczną poetycką groteską. I to się wywodziło jeszcze od czasów, kiedy występowała w Krakowie w kabarecie "Siedem Kotów". Zachwyciła Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który napisał do niej parę tekstów, które do końca życia mówiła na swoich spotkaniach - powiedział reporterce TOK FM Wojciech Młynarski.

- Odszedł ktoś niezmiernie wielki. Ogromna postać polskiego teatru, którą jeszcze na pewno będziemy bardzo długo wspominali i która, tak jak dzisiaj się patrzy na ten cały świat aktorski, jest nie do zastąpienia. To jest ktoś niezmiernie ważny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji