Artykuły

Sen Alicji

To przedstawienie przeznaczone nie tylko dla dzieci, zmusza do refleksji także dorosłych - o spektaklu "W krainie snów Alicji" w reż. Ewy Sokół-Maleszy w Teatrze Lalki i Aktora w Łomży pisze Anastazja Popławska z Nowej Siły Krytycznej.

Łomżyński Teatr Lalki i Aktora wystawił na początku marca trzecią i zarazem ostatnią premierę tego sezonu. Reżyserka Ewa Sokół-Malesza, adaptując na scenę dwie znane na całym świecie, a zarazem niełatwe powieści Lewisa Carrolla: "Alicję w krainie czarów" i "Alicję po drugiej stronie lustra", podjęła ambitne wyzwanie. Oba teksty potraktowała dość niekonwencjonalnie, bowiem w spektaklu nie tyle skoncentrowała się na próbie opowiedzenia przedziwnych przygód głównej bohaterki, ile wyeksponowała poetykę snu, która charakteryzuje opowieści. Stąd tytuł spektaklu - "W krainie snów Alicji".

Z mroku panującego na scenie i widowni, w paśmie delikatnego światła wyłania się dłoń w białej rękawiczce. Za nią po chwili pojawiają się kolejne. Pozbawione reszty ciała sprawiają wrażenie zaczarowanych, oderwanych od całości oddzielnych istnień. Nie wiemy, czy próbują zbadać otoczenie, czy też się z niego wydostać. Momentami przesuwają się jak gdyby po niewidzialnej szybie, czwartej ścianie. Zaraz potem przed oczami widzów przemyka jasna płachta przypominająca smugę mgły. Także korowód wirujących przedmiotów: zegara, wachlarza, butelki, poduszki, doskonale animowanych przez aktorów, zdaje się zaczarowany. Nic tu nie jest jednoznaczne, nic nie funkcjonuje normalnie. W końcu nie bez powodu reżyserka w programie do przedstawienia pisze: "Gustaw Jung, wielki interpretator snów, pouczał, że sny są czymś bardzo złożonym i że zasadniczo nie da się wyczerpać ich znaczeń do końca". Twórcy spektaklu biorą to pod uwagę. "Senne wizje" odzwierciedlają ten tajemniczy świat, nie starając się implikować reguł nim rządzących. Te magiczne obrazy utrzymane są w konwencji teatru czarnego - techniki stworzonej przez bułgarskiego lalkarza Ivana Sivinowa, a mającej swe korzenie na Dalekim Wschodzie. To właśnie w Łomży powstał ośrodek propagujący tę metodę w Polsce - Czarny Teatr Sivina II. Kierował nim aktor Tomasz Brzeziński, a partnerował mu obecny dyrektor Teatru Lalki i Aktora - Jarosław Antoniuk.

W projekcji video, która przerywa animowaną plastykę świata magii i iluzji, dorosła Alicja opowiada swój sen: "Śniło mi się, że spadam jak gdyby w głęboką studnię". Przemykający w międzyczasie przez scenę Biały Królik (Marcin Dąbrowski) nerwowo, jakby w poszukiwaniu straconego czasu wykrzykuje: "Spóźnię się, spóźnię się!" Po chwili widzimy małą Alicję - lalkę, a potem Alicję - aktorkę (Eliza Mieleszkiewicz), stojącą przed trojgiem drzwi bez klamek. Tylko przez chwilę ubrana w pasiastą sukienkę dziewczynka martwi się, jak wydostanie się z tego tajemniczego miejsca, po czym rozpoczyna równoległe życie w nierealnym, rządzącym się absurdalnymi zasadami świecie. Chcąc dostać się do pięknego ogrodu, będącego we śnie symbolem spełnienia irracjonalnych pragnień, wypija buteleczkę czarodziejskiego płynu niczym sok z gumisiowych jagód. Dzięki niemu to kurczy się, to rośnie. Podczas swojej fascynującej wędrówki po nieistniejącym świecie spotyka rudego Kota (który puchaty ogon oddzielony ma od reszty ciała, a mimo to świetnie się porusza), rozwiązuje zagadki, poznaje Białą i Czerwoną Królową oraz innych niezwykłych bohaterów, bierze udział w procesie sądowym i staje się figurą na szachownicy. Wszystkie te barwnie przedstawione przygody układają się w alogiczny ciąg wydarzeń i zwrotów akcji, które cieszą i zaskakują młodego odbiorcę. Ponieważ "W krainie snów Alicji" to spektakl przeznaczony nie tylko dla dzieci, zmusza do refleksji także dorosłych, szczególnie za sprawą wspomnianych projekcji video, zgrabnie wplecionych w akcję. To w nich poważna Alicja komentuje przebieg swojego snu. Jest w niej coś eterycznego, a jej wypowiedzi mają w sobie pierwiastek metafizyczny. Wyraża w nich swoje obawy, ujawnia uczucia, stawia otwarte pytania: "Mogłabym się skończyć jak wypalona świeca", "Byłam taka samotna, chciało mi się płakać", "Kim jestem?"

Jednak w całym tym świecie, w którym czas i przestrzeń to pojęcia względne, a sen pełni funkcję odzwierciedlenia nieuświadomionej części osobowości zabrakło nieco poetyki, która go charakteryzuje. Zbyt konwencjonalna scenografia nie tworzy feerycznego, tajemniczego nastroju. Muzyka zamiast wzmagać poziom abstrakcji różnymi efektami dźwiękowymi, stanowiła jedynie tło wydarzeń. Również tempo i napięcie spektaklu w jego końcowej fazie mocno spada. Mimo iż aktorzy bardzo się starają, chęć zobrazowania ze wszelką cenę wszystkich przygód, jakie spotykają Alicję, przyćmiła głębszą wymowę przedstawienia. Rozwlekająca się w czasie akcja nie skupia uwagi widza, a całość zaczyna nużyć. Na szczęście końcowa scena kompensuje po części te braki.

Ostatnie słowa dorosłej Alicji, przyglądającej się nam z dużego ekranu i głaszczącej prawdziwego rudego kota, do złudzenia przypominającego tego "rozczłonkowanego" ze snu, stają się osobistą egzemplifikacją znaczeń płynących z marzenia sennego: "Zastanawiam się komu się to wszystko śniło. Częścią czyjego jestem snu?" Ten przemyślany zabieg, zgodnie z zamierzeniem autorki adaptacji, prowokuje nas do analizy własnych sennych wizji i podjęcia próby zrozumienia ukrytych w nich symboli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji