Wilki w nocy
Tadeusz Rittner byt synem cesarskiego ministra i piastował wysokie stanowisko urzędnicze w Wiedniu. Praca niezbyt go musiała pochłaniać, skoro miał jeszcze wiele czasu na pisanie prozy i sztuk teatralnych. Osiągnął na tym ostatnim polu znaczne sukcesy, choć jego wyrafinowane komedie nie do końca były zrozumiane przez współczesnych autorowi reżyserów, aktorów i widzów. W największym stopniu owo niezrozumienie dotyczy "Wilków w nocy", których premiery odbyły się niemal równolegle w 1916 roku w Wiedniu, Berlinie i Warszawie. Jak pisał Zbigniew Raszewski, wybitny znawca twórczości Rittnera: "To jest komizm wysokiej klasy i możemy w nim smakować jeszcze w trzydzieści lat po napisaniu komedii. Ale pod jednym warunkiem, że teatr wydobędzie te efekty swoimi środkami, że przywróci komedii na scenie jedną z najbardziej atrakcyjnych cech, jakie narzucają się dzisiaj w lekturze Wilków w nocy". Raszewski miał na myśli przede wszystkim ironię, z jaką autor kreślił sylwetki wszystkich bohaterów. Za znakomitą scenę uznaje tę, w której przestępca Morwicz beszta nadętego i zakłamanego Prokuratora. Tymczasem w licznych przedwojennych inscenizacjach grano Morwicza jako szlachetnego idealistę i romantyka. "Rozszyfrował" go dopiero bodaj Tadeusz Boy-Żeleński: "Ten urodzony sutener, deklamator, histeryk i wałkoń jest przede wszystkim kabotynem."
Gustaw Holoubek wydobył z "Wilków w nocy" to, co w nich najlepsze, znacznie skrócił tekst, "wyrzucając" poboczne wątki i postaci (np. starego służącego Adolfa). Sztuka koncentruje się na ukazaniu w krzywym zwierciadle mechanizmów i ludzi wymiaru sprawiedliwości, a złośliwa ironia w równym stopniu dotyka przestępców, co i stróżów prawa. Dzięki temu ta kpina z sądu, z moralności ludzi ferujących wyroki ma wymiar ponadczasowy. Dobre role w tym spektaklu zagrali zwłaszcza Jan Englert jako cyniczny, zakłamany i obłudny Prokurator oraz Krzysztof Kolberger - pozbawiony skrupułów przestępca.