Artykuły

Czym różni się kontrola treści zamieszczanych w Internecie od palenia książek?

Perspektywa wprowadzenia restrykcyjnej kontroli przestrzeni naszej wolności, jaką pod pozorem wdrażania unijnych dyrektyw usiłuje nam zafundować rząd - to naprawdę powinno nas niepokoić - pisze Paweł Passini w felietonie dla e-teatru.

Niby wszyscy uważnie obserwujemy wydarzenia w Tunezji, Egipcie i Libii, wskazując - niezależnej od oceny ich doraźnych, krótkoterminowych skutków - na ich rozwojowy, prodemokratyczny charakter. Niby niesiemy naszym wschodnim sąsiadom kaganek swobód, uświadamiając równocześnie obecność kagańca na pysku. To dobrze - wolność jest przecież naszym dobrem narodowym, a bezkrwawy przewrót przypieczętowany Okrągłym Stołem czyni z nas wręcz europejskich speców od wolności. Też chyba słusznie - na chwilę obecną nie jesteśmy specami ani od techniki, ani od oszczędności, czy odpowiedzialności. Zawsze lepiej nam wychodziła solidarność, niż solidność. Przyjmijmy więc, choćby na próbę, że to właśnie wolność jest sferą, w której polska nadwrażliwość może przysłużyć się europejskiej i światowej wspólnocie jako czuły instrument, wykrywający zarówno nowe szanse jej rozszerzania, jak i niebezpieczeństwo ograniczenia.

Przybliżając kolegom zza gór i mórz, ale także tym całkiem zza miedzy zawartość naszego kanonu lektur, malując przed nimi polski pejzaż, w którym niemal od początku szkolnej edukacji opowiadamy sobie naszą historię i nasze mity, prędzej czy później łapiemy się na tym, że poczucie bycia strażnikami wartości i gotowość do poświęceń w ich zachowaniu są jednym najistotniejszych składników tego, kim i czym jesteśmy. Zgoda?

Nie boli nas więc i nie dziwi aż tak bardzo trzecie miejsce polski w światowym rankingu rozsyłaczy spamu. Nie bijemy na alarm wobec naprawdę żenującej jakości łączy i wciąż bardzo słabego dostępu do Sieci. Skoro nie działają systemy obsługujące tak strategicznie ważną infrastrukturę kolejową, skoro wciąż trudno jest uniknąć wielokrotnych wizyt w urzędach i zamienić je na szybszą i o wiele tańszą obsługę przez Internet, wreszcie - skoro bezpieczeństwo naszych danych wciąż jeszcze pozostawia tak wiele do życzenia, to pewnie - mówimy sobie - to nasze zwykłe, wschodnie bałaganiarstwo i brak dyscypliny, to "czerep rubaszny" i inne takie tam. Ale larum z tego powodu nie gramy.

Jednak perspektywa wprowadzenia restrykcyjnej kontroli przestrzeni naszej wolności, jaką pod pozorem wdrażania unijnych dyrektyw usiłuje nam zafundować rząd - to naprawdę powinno nas niepokoić. Wywalczona przez miliony internautów jedyna prawdziwie niezależna agora, równie istotna dla funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa jak prawo do zgromadzeń, czy wolne wybory, wreszcie - nasz narodowy skarb, nasz żubr z Białowieży może zostać oddany w ręce rozporządzającej koncesjami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Z całym szacunkiem, ale wydaje mi się niezwykle trudną do obronienia teza, że owo gremium posiada mandat społecznego zaufania. A mówiąc już bardzo skrótowo: to właśnie dystans jaki dzieli Internet i dostępne w nim treści od mediów nadzorowanych przez Radę jest jednym z głównych gwarantów jego wolności.

Codziennie wielu z nas dzięki dostępowi do Sieci kreuje sobie własny obraz i rozumienie otaczającej nas rzeczywistości. W procesie niezależnej i swobodnej wymiany informacji i opinii powstają ruchy, demaskujące medialne manipulacje i obalające reżimy. Korzystając z tej wolności, rozszerzając jej granice codziennie wspieramy te procesy. To jedna z naprawdę niewielu dobrych rzeczy, jakie możemy "na odległość" zrobić dla siebie nawzajem w globalnej wiosce.

Wchodząca pod obrady Senatu ustawa w opinii wielu ekspertów jest prawnym bublem niezgodnym z Konstytucją RP. W wielu punktach projekt jest sprzeczny z unijną dyrektywą, którą rzekomo usiłuje wprowadzić. Ale jest to także kolejny przejaw totalnego braku lojalności rządzącej partii wobec swojego elektoratu. Tym bardziej bezczelny, że właśnie działalności rzeszy niezależnych Internautów rządzący zawdzięczają lwią część swojego społecznego poparcia.

Czym różni się kontrola treści zamieszczanych w Internecie od palenia książek? Przede wszystkim - o wiele łatwiej ją przeprowadzić. Nie pozostawia bowiem śladów. Nie pozostaje więc nic innego, jak z całych sił próbować zatrzymać ten proces. Tak samo jak wycinkę starodrzewi w Białowieży. Odpcie się od naszej wolności! No pasaran!

Paweł Passini, neTTheatre - Teatr w Sieci Powiązań

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji