Artykuły

Erotyczne niespełnienia

"Ophelia" w reż. Moniki Dobrowlańskiej i "Cztery ostatnie pieśni" w chor. Rudiego van Dantziga w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

Tylko Ofelia kocha normalnie i hetero, bo pragnie być żoną Hamleta. Hamlet czuje jednak pociąg do Laertesa, a Laertes do swej siostry Ofelii. Wszystko kończy się źle, jak to w operze, za to jest otoczone niezwykle wyrafinowaną muzyką instrumentalną. Są arie, duety, tercety, a pomiędzy poszczególnymi scenami widzowie otrzymują komentarze w technice wideo i z podkładem elektronicznym. Światowa prapremiera opery "Ophelia" [na zdjęciu] skomponowanej przez niespełna 30-letniego twórcę - Prasquala - stawia wysokie wymagania zarówno wykonawcom (świetna Natalia Puczniewska w roli Ofelii), jak i publiczności. Także tancerze, którzy dublują partie wokalne, mają sporo roboty.

A ponieważ "Ophelia" mieści się w jednym akcie, została uzupełniona przez baletową wizję "Czterech ostatnich pieśni" Richarda Straussa, gdzie wszystkimi ludzkimi poczynaniami rządzi Śmierć. To rekonstrukcja holenderskiej choreografii Rudiego van Dantziga, która jest baletową perłą końca XX w. W składzie poznańskiego zespołu tancerzy wyróżnia się zdecydowanie Taras Szczerban w roli stanowczego, ale i wyrozumiałego ducha, któremu poddają się wszyscy bez wyjątku. Głosu udziela mu z taśmy... kobieta, Gundula Janowitz. Spektakl "Ophelii" zrealizowano w ramach Roku Kobiet w Teatrze Wielkim w Poznaniu i towarzyszyła mu debata publiczna pt. "Kiedy rozum śpi, budzą się demony".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji