Artykuły

Zmory

Najpierw są to kłębki włócz­ki. Nie wolno przestać ich przewijać, bo wtedy coś się stanie... I rzeczywiście; gdy Ewa porzuciła włóczkę i uciekła, ktoś nadchodzi. Wysłaniec. Wysłaniec zawsze przynosi jakąś wiadomość albo czegoś się domaga. Ten również, zawiadamia, że zbli­żają się Czarne Wojska, i domaga się, aby Dziewczynka, której się śni, kupiła czerwonych kwiatów, odszu­kała pomnik Księcia wznoszący się nad miastem, złożyła mu swoje kwiaty, a wtedy Książę ożyje, o-broni miasto, odpędzi Czarne Wojska. Lecz jak ma to uczynić Dziewczynka, której się śni, skoro przychodzi właśnie do niej Czło­wiek, którego kocha, a potem barw­ny tłum gości. Skoro, gdy wreszcie wyrwała się natrętom, nikt nie chce jej sprzedać kwiatów; skoro zamykają się przed nią potężne bramy, skoro ściga ją Człowiek, którego kocha, by umrzeć dla niej; skoro w ogromnym urzędowym la­biryncie, gdzie zbłądziła, ludzie wypowiadają tylko biurokratyczne albo łacińskie formułki. A w koń­cu, już pod pomnikiem, odbiera jej kwiaty prześladujący ją od po­czątku Zielony pajac, który powi­nien wisieć na lampie, dawne lecz jakże intensywne wspomnienie dziecinnego pokoju.

I właściwie sen mógłby się na tym skończyć, Dziewczynka, której się śni, nie zdołała spełnić swojej misji; więc mogłaby się obudzić z krzykiem i przerażeniem. Ale kosz­mar trwa. Zbierają się pod pomni­kiem Czarne Wojska i publiczność, która nie zdaje sobie sprawy, że są to właśnie wojska czarne. Dziew­czynka, której się śni, stara się im to powiedzieć, lecz nikt jej nie ro­zumie. Tu sen i rzeczywistość są­siadują już ze sobą blisko; ileż to słów, ostrzeżeń pada w próżnię, zo­staje odepchniętych, nie zrozumia­nych... Wkrótce jednak publiczność zrozumie i...pogodzi się z obecnością Czarnych Wojsk. Będą nawet mó­wić, że na takie a nie inne wojska czekali; jak w "Nosorożcu" Iones­co, zechcą się wydać takimi właś­nie, jakimi ich wyobraził sobie sil­niejszy, zwycięzca.

Koszmar trwa. Dziewczynka, któ­rej się śni, jest wszędzie, gdzie świętują zwycięstwo, męczy się. Wreszcie na balu dostrzega robo­tnika, tego samego, który był u niej jako Wysłaniec. Ten obiecuje jej pomóc: po prostu trzeba uru­chomić zegar; gdy czas ruszy na­przód, gdy wybije godzina, koszmar się skończy, Książę się obudzi, zej­dzie z pomnika i podejmie swą mi­sję wyzwolenia. Tymczasem jednak tylko wódz Czarnych Wojsk wpada w taką wściekłość, że...

Dziewczynka, której się śni, budzi się. Ale już i publiczność zebrana na balu się ocknęła, dotarła do ich świadomości straszliwa wieść, że Czarne Wojska są tuż, wśród nich. Budzą się ze swego chocholego tańca...

Mówi się w medycynie o leczeniu snem. A jeśli sen będzie zmorą, koszmarem? A jeśli we śnie po­wszednia bezradność człowieka spo­tęguje się, osaczy swymi symbola­mi, jeśli we śnie człowiek będzie spadał, jak w rzeczywistości, tylko z łoskotem o wiele bardziej głu­chym? Medycyna zna też przypad­ki, gdy we śnie człowiek dostawał zawału...

Wanda Neumann od pierwszej sceny pokazuje osaczenie koszma­rem. Zapada w nie coraz głębiej. Włóczki, pajac i śmierć człowieka, samotność opuszczonej matki, czyjś egzamin z geometrii i Czarne Woj­ska - groza snu składa się z głupstw urojonych i rzeczywi­stych; z poczucia winy, że się cze­goś nie dopełniło, z poczucia bezużyteczności, ponieważ nie chce się już niczego dopełniać. Groza snu - dla Dziewczynki, której się śni. Z widowni patrzymy na to chłod­niej, porządkujemy symbole podług ich dzisiejszej obiegowej wartości, niewysokiej na ogół, jak podnisz­czonych zabawek z dziecinnego pokoju. Zapytujemy siebie i aktor­kę: dlaczego ta groza w niej nie narasta, lecz jest niejako od razu dana, przewijanie włóczki równie beznadziejne i męczące, jak zmaga­nie się z Czarnymi Wojskami. Wan­da Neumann reaguje ze sceny trzeźwo i rozsądnie na te imaginacyjne pytania. Nie zasypiała błogo i bezmyślnie, jej sen nie spadł na nią niespodziewanie; z całą swoją naiwną dziecinną symboliką jest przedłużeniem jakiejś dręczącej rzeczywistości. Wprost z rzeczywi­stości, która jest zmorą, człowiek wikła się w zamęczające majaki senne; to prawda. W takich przypad­kach nie istnieje błogosławieństwo beztroskiej wyobraźni, spokojnego złudzenia. Reżyser zresztą, jak są­dzę, doprowadził w tym momencie po prostu do spotkania aktorki z autorką.

"Sen" bowiem Felicji Kruszew­skiej powstał w 1925, podobnie jak "Żeglarz" Szaniawskiego. W atmo­sferze wewnętrznych niepokojów w kraju podsycanego mitem, legendą i plotką oczekiwania na powrót marszałka Piłsudskiego z Sulejów­ka... do władzy; słowem, wszech­stronnego przygotowywania gruntu pod przewrót majowy 1926. Zarów­no w "Żeglarzu" jak i w "Śnie" istnieją dostateczne przesłanki, aby odczytywać w nich tamten czas, pełen, waśni i swarów potępieńczych, które uśmierzyć, a więc pokonać Czarne Wojska, mógłby tylko ktoś o bezspornym autorytecie, jak ów Książę z pomnika górują­cy nad miastem, jak ów samotnik z Sulejówka... Sztuka Szaniawskie­go jest przecież głębsza. Jej sym­bole nie są aż tak sloganowe, pu­blicystyczne, tak - na tle tamtych lat - czytelne. Sprawa mitu, le­gendy i wiary zostaje w "Żeglarzu" podjęta z całą powagą, jak u Kru­szewskiej z namiętnością i egzalta­cją. Ale zarazem u pisarki jak gdy­by realniejsze są, mimo wszelkich sennych przebrań, groźby. Czarne Wojska - o czymże wtedy pisała prasa jak nie o czarnych koszulach wyznawców Mussoliniego? A w niewiele lat później o brunatnych koszulach wyznawców Hitlera...

Możemy tak ów "Sen" konkrety­zować, ale zarazem pytanie, kim jest Książę, kim są Czarne Wojska, powinno chyba zostać bez odpowie­dzi. Czy Książę to ów samotnik z Sulejówka, który obroni kraj przed zalewem czarnuch sił? Czy, prze­ciwnie, owe siły czarne to żołnierze wierni samotnikowi, zyskujący po­klask publiczności, głuchej na głos Dziewczynki, której się śni, że to

przecież te same Czarne Wojska, co już na południu, w Italii... Było­by może ciekawe dowiedzieć się, co autorka o tym myślała, ale i nie­istotne. Rzecz warto bowiem nadal czytać na swój indywidualny spo­sób. Czarne Wojska to zawsze i wszędzie te siły zła, które posługu­jąc się frazesem (tu akurat bogoojczyźnianym) znieprawiają społe­czeństwo i zadręczają szlachetne, oddane najlepszej sprawie Dziew­czynki, którym się śni.

Nie dziwię się, że Stanisława Hebanowskiego, reżysera przedstawie­nia w Teatrze Wybrzeże, urzekła ta prościutka i tak szlachetna a zara­zem okrutna baśń Kruszewskiej. Baśń, marzenie naszych babek i ma­tek - nie sióstr już, niestety, ani córek! - o tym, aby najprawdziw­szą z możliwych miłości, nawet ży­cie poświęcić dla kraju, dla rato­wania go z opresji: niewoli, woj­ny, a choćby i pokojowego nieładu. Apel do snów, aby bodaj w nich zostało coś z heroizmu, z pięknej sztuki bezinteresownego poświęce­nia; coś więcej niż dęte frazesy, ja­kimi przemawiają wodzowie Czar­nych Wojsk.

I to jeszcze w "Śnie" mogło po­ciągać, że był dotychczas wysta­wiany tylko dwa razy, w 1927, przez Edmunda Wiercińskiego. W Wilnie przeciwko martwiejącej właśnie Reducie (Wierciński wkrótce opuś­cił ją wraz z częścią zespołu) i w Poznaniu, gdzie musiał dojść do głosu już nie tylko artystyczny, lecz także moralny, polityczny na­wet sens utworu. Odtąd na blisko pięćdziesiąt lat pogrzebanego w za­kamarkach pamięci i bibliotek.

Hebanowski przedstawieniem swo­im polemiki teatralnej nie podej­muje. Jest czyste, precyzyjne, suge­stywne i dynamiczne, wszystko akurat w tym stopniu, jak należy, w znakomitych dekoracjach Maria­na Kołodzieja, których plastyczne bogactwo, rozrzutność cechująca tego scenografa, całkowicie uspra­wiedliwia poetyka snu. Jeśli więc kryje się w spektaklu żądło pole­miczne, to gdzie indziej skierowa­ne. Przeciwko ubogiemu myśleniu o ubogiej rzeczywistości. Przeciwko emocjom i instynktom stada, zna­komicie zresztą prezentowanego na scenie.Przeciwko wierze, że - para­frazując Hegla - każde wojsko, na­wet Czarne, skoro jest rzeczywiste, jest także rozumne... Podoba mi się taka polemika prowadzona ponad półtora stuleciem właśnie z Gdań­ska!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji