Artykuły

Kto strzelał w Nangar Khel? Ty, ja, my wszyscy

"Bitwa o Nangar Khel" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego w Teatrze Polskim w w Bielsku-Białej. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie wyborczej - wRO

Nie będę oceniać wojny. Nie będę się wypowiadać na temat tego, czy wysłanie polskich wojsk do Afganistanu było słuszne. Będę oceniać teatr. Dokładnie tak, jak zrobił to Artur Pałyga w pokazanej w bielskim Teatrze Polskim "Bitwie o Nangar Khel"

Mieszkający w Bielsku-Białej dramaturg napisał najnowszy tekst o wydarzeniach z 16 sierpnia 2007 roku. Wtedy to w wiosce Nangar Khel w wyniku ostrzału przeprowadzonego przez polskich żołnierzy zginęło sześciu cywili, w tym kobiety i dzieci. W afgańskiej wiosce trwały prawdopodobnie przygotowania do wesela.

Pałyga lubuje się w rozgrzebywaniu historii. Tylko dla Teatru Polskiego przygotował "Testament Teodora Sixta" na konkurs na sztukę o dziejach Bielska-Białej, potem napisał głośnego "Żyda", innym razem z autentycznych wspomnień z czasów PRL-u poskładał "Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami". Tym razem jest jednak inaczej. Owszem, dramaturg przyznaje, że przeczytał wszystkie dostępne doniesienia, raporty i informacje medialne na temat wydarzenia w Nangar Khel. Rozmawiał z oskarżonymi żołnierzami, zebrał skrupulatnie wszelkie dane i wraz z reżyserem i autorem scenografii Łukaszem Witt-Michałowskim porzucił wierność faktom.

Słowem kluczem dla bielskiej inscenizacji jest "rekonstrukcja", bo na początku trójka fanów militariów i paintballa chce poczuć adrenalinę i znudzona odgrywaniem scen z II wojny światowej postanawia odtworzyć wydarzenia z Afganistanu. Pałyga stawia jednak przed sobą i widzem większe wyzwanie - pytanie o to, czy w teatrze jest w ogóle szansa na rekonstrukcję i wierność oraz w jakim stopniu artysta może dotrzeć do prawdy? "Bitwa o Nangar Khel" staje się w niezamierzony sposób teatrem w teatrze, autotematycznym dziełem. Spektakl staje się ważny i poruszający, bo Pałyga nie chce nachalnie udowadniać, jak było naprawdę. On szuka jej w zupełnie innym miejscu - w widzu, w jego wiedzy, a raczej niewiedzy na temat toczącej się tysiące kilometrów od Polski wojny. Właśnie scena (a nie sala sądowa) staje się miejscem, gdzie można rozpocząć otwartą dyskusję. To w teatrze o swój głos mogą się upomnieć ci, których do głosu wcześniej nie dopuszczono. Do pracy nad spektaklem reżyser zaprosił Andrzeja "Osę" Osieckiego, jednego z uczestników wydarzeń w Nangar Khel. Chorąży siedzi większość spektaklu na scenie, przyglądając się milcząco "rekonstrukcji" bitwy. W finale jednak wypowiada jedno puentujące zdanie o żołnierzach, którzy są bronią, oraz widzach i obywatelach, którzy pociągają za spust. Zaraz po nim Safia Rabati, reprezentująca w spektaklu głos Afgańczyków, kończy widowisko, każe ściągnąć burki, odrzucić kostiumy i wygłasza formułę "koniec teatru!".

Ale teatru było tym razem niewiele: Rafał Sawicki, Sławomir Miska i Tomasz Drabek dostali niewdzięczne zadanie aktorskie - godzinne podważanie sensu wykonywanego zawodu. "Bitwa o Nangar Khel" to w ostateczności spektakl o tym, że żaden z nich nie zagra w stu procentach ani taliba, ani dowódcy batalionu, ani tym bardziej afgańskiej panny młodej. Nie o tę prawdę bowiem chodzi. Bohaterem jest tu Rabati, Osiecki i publiczność na widowni.

Na szczęście rekonstrukcja Pałygi i Witt-Michałowskiego jest nieudana, aktorzy nie przekonują na siłę, co dokładnie wydarzyło się 16 sierpnia i tylko dlatego mógł triumfować teatr. Mała Scena w Teatrze Polskim stała się kolejny raz miejscem nie rekonstruowania, a konstruowania ważnej społecznej dyskusji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji