Artykuły

Wolność traci się tylko raz

"Mury Hebronu" w reż. Cezarego Studniaka z Teatru Capitol z Wrocławia na IV Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.

Początek IV Festiwalu Teatrów Muzycznych to było mocne uderzenie. "Mury Hebronu", inscenizacja w oparciu o opowiadania Andrzeja Stasiuka, to spektakl daleko odbiegający od powszechnych wyobrażeń o widowisku muzycznym. Publiczność, otaczająca odizolowanego więźnia, przypatrywała mu się z premedytacją i brakiem wyjścia z sytuacji, w jakiej postawił wszystkich reżyser przedstawienia. Staliśmy się świadkami monodramu udręczonego więźnia, ogołoconego z fałszu o sobie i świecie, odliczającego życie krokami w więziennej celi. Zanim dotarliśmy do niej, minęliśmy strażników więziennych, monitor rejestrujący pracę kamer i przeszliśmy przez "czyściec".

Cezary Studniak pozwolił sobie na adaptację zgodną z duchem prozy Stasiuka. Pozwolił wygadać się więźniowi, obnażyć mechanizmy ucisku stosowane zarówno przez współwięźniów (dzielonych na git ludzi i cweli) jak i przez milicję czy strażników więziennych. Nie pominął języka grypsery, detali adaptacyjnych związanych z przyjęciem do grupy i awansowaniem w hierarchii penitencjarnej. Monolog osadzonego dotyczył również środowiskowych prawd po wyjściu za mury. Wolność raz utracona, przestaje istnieć w poczuciu więźnia, uczepionego już do końca życia destrukcyjnych haseł objawionych, funkcjonujących w areszcie. Ekshibicjonizm wolicyjny i brak zasad etycznych, brak punktów odniesienia do rzeczywistości poza murami stanowią o wizerunku i kreacji więźnia. Nie ma tutaj miejsca na współczucie. Widzowi na takie współczucie nie pozwala też bezpretensjonalność mordercy skazanego na krawat, czyli karę śmierci. Współczujący więzień odgrywać może jedynie rolę cwela. Nie ma w spektaklu płaczu i usprawiedliwiania się. Zła się nie tłumaczy, zło wprowadza się w życie własne i innych.

Mikołaj Wouibshet gra bezbłędnie. Umie stopniować napięcie słowem, gestem. Potrafi spowalniać gest, aby zilustrować jałowość codziennych wysiłków skazanego. "Nakręca" spektakl odmierzanymi krokami i tempem wyrzucanych z siebie słów. Stosuje różne style wypowiedzi, śpiewa, krzyczy, demonstruje swoją sprawność fizyczną. Przywdziewając kabaretową marynarkę, na chwilę tylko tworzy dysonans scenograficzny.

Hebron według Starego Testamentu był miejscem schronienia (jedno z kilku wyznaczonych przez Izraelitów miast otoczone do dzisiaj wysokim na dwanaście metrów murem) dla zabójcy uciekającego przed mścicielem. Mógł tam pozostawać do czasu stanięcia przed sądem zgromadzenia. Publiczność nie musi wchodzić w rolę oskarżycieli czy sędziego. Wciśnięta przed wysokie, przezroczyste ściany celi jedynie słucha. Wyproszona tuż przed dokonaniem wyroku, kiedy ściany celi stają coraz węższe, kiedy osadzony nie może już liczyć kroków, nie ma prawa głosu. Funkcjonalna scenografia Michała Hrisulidisa ilustruje wymownie gabaryty przestrzeni więziennej oraz brak łączności z tymi, co na zewnątrz.

Teatr Capitol z Wrocławia po raz kolejny udowodnił, że jest wytrawnym i wytrwałym poszukiwaczem nowych dróg w teatrze muzycznym. Niebywała odwaga i umiejętność prezentowania spektakli skonstruowanych z różnych gatunków, wpisuje wrocławski Capitol w nurt awangardy artystycznej. Nie wszyscy odbiorcy, w tym również władza udzielająca wsparcia finansowego, mogą być przygotowani na taką eksplorację w teatrze muzycznym, jednak, jak widać, nie wszyscy ulegają populistycznym gustom.Przykład do naśladowania dla władzy i teatrów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji