Artykuły

Poeta i dama

Napisał ten monodram Peter Hacks, którego znaliśmy do tej pory z figlar­nych komedy­jek, związanych trochę z biblią, a trochę z mito­logią. Właściwie nowy utwór Hacksa wywodzi się też z podob­nej sfery klima­tów, traktuje z pozoru o wiel­kim pisarzu i je­go wielkiej mi­łości, o Goethem i Lotcie z Weimaru, ale w istocie staje się dla NRD-owskiego dramaturga ładnym pretekstem dla strzelania ze zgrab­nych słówek do wzniosłych pojęć: mi­łość, cnota, poezja. Pojęcia te nadają się znakomicie do owijania w elegan­cką cynfolię kalamburów. I Hacks zdawał się być na najlepszej drodze, by ze swej "Rozmowy w domu pań­stwa Stein" uczynić właśnie coś ta­kiego...

Że staje się inaczej, że ten tekst okazuje się w ostatecznym rozrachun­ku pretekstem do dwugodzinnej gry w dobry teatr, to zasługa dwóch ko­biet. Pierwszą z nich jest Charlotta von Stein, drugą Aleksandra Śląska.

Hacks w przedsłowiu do swego dra­matu zastrzega się, iż "nie jest to sztuka o kobiecie". Nie pierwszy to z cyklu przysłowiowych przypadków, gdy autor dowodzi swymi deklaracja­mi, jak słabo zna własne dzieło. Hacks na stelaż historycznych fak­tów i fakcików, mówiących o dzie­jach romansu młodego Goethego ze starszą odeń znacznie żoną weimar­skiego koniuszego i matką siedmior­ga (!) dzieciuchów, chciał ponaczepiać swoje aforyzmy. Ale grzebiąc w sta­rych szpargałach, listach, donosach, memuarach i dziennikach doczytał się wiele prawdy o samej pani von Stein. I ta prawda zdominowała jego ciągo­ty do aforystyki. Nie była zaś pani Stein kobietą tak egzaltowaną, jakby ją chciał widzieć Tomasz Mann, ani tak ezoteryczną, jak chcieli współcze­śni, którzy nie przyjmowali po pro­stu do wiadomości podejrzeń o fizycz­nym zbliżeniu obnoszącej swą cnotę sawantki z opryskliwym geniuszem.

Charlotta von Stein, jaką przedsta­wia nam Hacks. to przede wszystkim kobieta wyprzedzająca swój czas, do­strzegająca słabość własnych odczuć. ale nie wahająca się skapitulować przed ową słabością. To kobieta dow­cipna, wrażliwa, zakochana. To ko­bieta tyleż mądra, co ogłupiona uczu­ciem. Prawdziwa w obu swych wcie­leniach. Symptomatyczne: ze wspom­nianego tu przedsłowia Hacksa wy­nika jego pewność, że w swej sztuce mówi wiele o Goethem, a stosunkowo mało o pani Stein. Jest akurat od­wrotnie.

Ten różnorodny w swych nawar­stwieniach materiał psychologiczny potrafiła przekazać z całym bogac­twem odcieni Aleksandra Śląska. Sa­ma skala zadania godna tu była arty­stki: dwugodzinny monolog do mil­czącego partnera. Monolog, co zaczyna się od kłamliwych zapewnień o prawdzie wypowiadanych słów, by przechodząc przez wszystkie etapy samodemaskacji skończyć się wielką kapitulacją kobiety, kochanki i żony. Śląska z imponującą precyzją różnicuje tu etapy, bawi się kolorami kłamstwa, wybucha tragizmem fina­łowego wyznania, przeplata rodzajowość z patosem, zmysłowość żeni z salonową elokwencją, zaś pełnię wy­razu osiąga w "cytowania'' jędrnych dialożków samego Goethego. Ten po­pis aktorki nobilitował tekst Hacksa, przybliżył nam plan XVIII-wiecznej historii o damie i poecie, bawił iro­nią współczesnego wykładu o istocie kobiecości.

Pomocą dla solistki byt klarowny, wyważony w swoich znaczeniach i niuansach przekład Zbigniewa Krawczykowskiego; trud tłumacza też skła­dał się na sukces tego wieczoru. A sam wieczór rekomenduję wszystkim zwolennikom teatru inteligentnego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji