Artykuły

Mężczyzna w facecie

Jarosław Zalesiński pisze o spektaklu "Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać" Szymona Bogacza w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego w Teatrze Miejskim w Gdyni.

To zawsze święto, gdy tekst młodego polskiego dramaturga ma swoją prapremierę. Wiadomo, nie wszystkie święta cieszą tak samo, 3 Maja to nie Boże Narodzenie, ale to jednak dzień zaznaczony na czerwono w teatralnym kalendarzu. Prapremierowa inscenizacja sztuki "W imię ojca i syna" Szymona Bogacza w Teatrze Miejskim w Gdyni nie cieszy tak samo w każdym momencie przedstawienia, to na pewno. Jednak jest godnym zauważenia spotkaniem reżysera z dorobkiem i terminującego autora. Piotr Kruszczyński dokonał czegoś w rodzaju analizy SWOT, pokazał dobre i złe strony tekstu; bogactwo wyobraźni dramaturga, ale też ubóstwo dialogów i relacji, jakie nawiązują jego bohaterzy.

Przed przedstawieniem zastanawiałem się, jak też reżyser zapanuje nad fantazją Szymona Bogacza, który w swojej sztuce galopuje od sceny do sceny, jakby to były wyskakujące na ekranie windowsowe okienka. Ale reżyser z tym akurat problemem poradził sobie całkiem dobrze. I tak wszystko jest tu umowne, od początku do końca dzieje się w głowie głównego bohatera, na zasadzie luźnych asocjacji pamięci i wyobraźni - zatem i w przedstawieniu wystarczy zapalić niebieski reflektor, żeby udawać, iż znaleźliśmy się nad egzotycznym morzem.

Sztuka grana jest w foyer Teatru Miejskiego, które bywa wykorzystywane jako scena, ale na co dzień to po prostu teatralna poczekalnia z galeryjką i bufet. Kruszczyński z galeryjki zrobił niebo, na zapleczu bufetu kazał zniknąć bohaterowi, kiedy szuka wódki dla gości na stypie. Kiedy wychodzi z kieliszkami na tacy, prawie dałem się nabrać, że to stuprocentowa wódka i że zaraz będzie poczęstunek, a ja akurat zabrałem samochód... Wnętrze sceny oddzielone jest od widowni zwykłą kotarką na lince, niemal jak w szkolnym teatrzyku. Równie prowizoryczny jest zbity z desek pomost, biegnący przez widownię, miejsce realnych i symbolicznych wędrówek bohatera. Po drugiej stronie mamy proste podium z podnoszoną klapą. Równie dobrze robi za cmentarz z grobowym dołem, jak i za małżeńską sypialnię, w której Kruszczyński pozamieniał miejscami pion i poziom. Zgrzebnie, prosto i funkcjonalnie. Sposób, w jaki reżyser wykorzystał daną mu do dyspozycji przestrzeń, jak zaadaptował do niej luźny, asocjacyjny tekst Bogacza, budzi uznanie.

No tak, ale potem zaczynają się już schody. Pomysłowo zbudowaną przestrzeń trzeba było wypełnić materiałem, a tego materiału nie starcza. Powód główny leży w tekście. "W imię ojca i syna" ma strukturę monady, to tak naprawdę monolog wewnętrzny bohatera, jego majaczenia w traumatycznym momencie życia, gdy zmarł mu ojciec, a przeróżne sprawy i rachunki nie zostały między nimi załatwione i wyrównane. Na scenie okazuje się to trudną do ominięcia pułapką. Pojawiające się tu postacie to także majaki, bez własnego ja. Jak tchnąć życie w dialogi, które tak naprawdę są wewnętrznym monologiem? W każdym razie nie tak, jak to dzieje się w gdyńskim przedstawieniu. Nie ma tu napięć, nic nie iskrzy, postacie są półwymiarowe, aktorzy nie za bardzo mają materiał do grania. Beata Buczek- Żarnecka jako Matka dostała jeden dłuższy monolog, ale odegrała go jak w realistycznym, psychologicznym teatrze, wpadając - jak to mówią jazzmani, gdy ktoś w swojej solówce niechcący zmieni tonację - do ogródka sąsiada. Bo sztuka Bogacza napisana jest przecież, i to konsekwentnie, w innej tonacji, komiczno-groteskowej. Najwięcej żalu, więcej nawet niż główny bohater, mam do grającego Ojca Macieja Sykały, który aktorsko nie zaistniał. Niestety, udział innych aktorów można również pominąć w opisie.

Piotr Kruszczyński poradził sobie z wyobraźnią Bogacza, ale poległ, razem z aktorami, w zderzeniu z monologicznymi dialogami sztuki. Wydaje mi się przy tym, że można było jednak wydobyć z niej więcej,

że nie wszystko, co było do powiedzenia, zostało powiedziane. Sygnałem tego jest parę momentów poruszających, kiedy coś dzieje się w aktorach albo między aktorami. Jest prawdziwie dramatyczny dialog

między Ojcem i Synem, kiedy wykrzykują sobie w oczy wzajemne pretensje. Jest monolog głównego bohatera (przekonujący w takich fragmentach Rafał Kowal), wypowiadany już po stypie, na granicy tłumionego płaczu. Sztuka Bogacza rozpięta jest na tych dwóch przeciwstawnych uczuciach: buntu, gniewu i żalu z jednej strony, czułości i niezaspokojonej dziecięcej potrzeby kontaktu - z drugiej. "Z rodzicami zawsze jest coś nie tak" - mawiał Fritz Pearls, ojciec psychoterapii Gestalt. Bogacz o tym "zawsze coś nie tak" mówi w swojej sztuce. Mogłaby ona trafiać w czuły punkt w każdym z nas, w naszą relację z rodzicem, gdyby to do końca z niej wydobyć.

O tym, że Kruszczyńskiemu szło o coś, co dotyczy i dotyka nas wszystkich, mówi przeróbka tytułu sztuki, z modlitewnego "W imię ojca i syna" na "Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać". To oczywiste nawiązanie do tytułu filmu Woody'ego Allena "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać". Do Allena nawiązują też inteligenckie okularki noszone przez głównego bohatera. Spektakl miał być, zdaje się, rodzajem psychoterapii dla facetów ą la Woody Allen, neurotycznych, uzdolnionych wrażliwców i nieudaczników, nie radzących sobie w świecie dominujących kobiet. Reżyser chciałby tych facetów postawić na nogi, dzięki temu, że odzyskają więź z ojcem, a przez to odkryją mężczyznę w sobie. Nawet pracownika technicznego, obsługującego światła, na czas tej psychooperacji ubrał Kruszczyński w szpitalny fartuch i maseczkę, jak chirurga. Cóż, zamysł bardzo na czasie, ale operacja nie udała się, mężczyzna w facecie nie ożył. Nie tym razem, trudno. Coś mi jednak każe powiedzieć: może następnym. Wyobrażam sobie, że o Szymonie Bogaczu jeszcze usłyszymy.

Jarosław Zalesiński - dziennikarz, poeta; publikuje w "Dzienniku Bałtyckim". Mieszka w Sopocie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji