Artykuły

Niezbadane wyroki

"Słowo" w reż. Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Przemysław Skrzydelski w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.

Mariusz Grzegorzek znów udowadnia, ze robi teatr naprawdę serio, a widz jest dla niego intelektualnym partnerem.

Tym razem w dyskusji teologicznej. Dramat rozgrywa się w pustej przestrzeni dziwnego domu. Takiego, w którym chłód i asceza zastąpiły bieg codziennych zdarzeń. Gdzie rodzina żyje poddana rytmowi wyznaczanemu przez porządek religii i tradycji. Od samego początku stajemy twarzą w twarz z determinacją losu rodziny Mikkela Borgena (Andrzej Wichrowski), miejscowego przywódcy protestanckiej grupy, który musi odpowiedzieć sobie na pytanie, ile trzeba oddać z życia, by poznać naturę Boga, zrozumieć jego nieprzejednaną istotę.

Czy nieszczęście syna starego Borgena, obłąkanego Johannesa (Dobromir Dymecki), to splot pechowych przypadków, czy też kara, którą przyszło zapłacić za chwiejną wiarę? A może błogosławieństwo, a Johannes to naprawdę Chrystus?

U każdego spośród członków społeczności w "Słowie" Kaja Munka wiara wydaje się czymś nie do końca naturalnym, jest pułapką. U starego Borgena raz próbuje być fundamentalna, raz ściga się z gorliwością innego religijnego przywódcy Reubena Snippera (wyraźny Bogusław Suszka). Z drugiej strony to wiara, która zawsze podsuwa wyznawcom wątpliwości. Ale czy jest sposób, by żyć inaczej? I czy modlitwa ma moc przebłagania bezlitosnego Boga?

Grzegorzek potraktował paraboliczny dramat Munka jako materiał idealny. To wystarczyło. Do pełni sukcesu potrzebował jedynie aktorów. Trudno wyobrazić sobie lepszy zespół. Jestem pewien, że w jakimkolwiek innym teatrze Grzegorzek po rozpoczęciu prób nie uzyskałby tej rangi porozumienia, jaką od razu daje się uchwycić u wszystkich na dużej scenie Teatru Jaracza.

To obsadowy fenomen, czyli absolutna rzadkość w naszym teatrze ostatnich lat. Nie do zapomnienia jest rola Wichrowskiego łącząca nieprzejednaną pewność siebie i surowość z ukrytą niezgodą i wewnętrznym złamaniem. Rola Katarzyny Cynkę jako Ingrid, żony młodego Mikkela, uderza subtelnym wyważeniem środków, a Przemysław Kozłowski jako racjonalny doklor mający za nic metafizyczne wykładnie pozwala sobie wręcz na sceniczną dezynwolturc. Dymecki ujawnił po raz pierwszy - i od razu w pełni - dramatyczny potencjał. Ireneusz Czop (młody Mikkel) po swoim "Makbecie" udowadnia, że jest już aktorem o skali bez końca. Może chwilami drażni, że Grzegorzek skrył się nieco za tekstem, stawiając na siłę retoryki. Brak tutaj inscenizacyjnej inwencji, do którego nas przyzwyczaił, dlatego trudno zestawić "Słowo" z jego arcydziełami: "Blaskiem życia" i "Lwem na ulicy". Tym razem to nieco inna liga i teatr wyraźnie refleksyjny. Zobaczymy, czy Grzegorzek podąży tą drogą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji