Artykuły

Port-Royal

Choć Henry de Montherlant tworzył w XX wieku, w swoich dramatach wyraźnie nawiązywał do tradycji teatru klasycystycznego - w sztukach respektował zasadę trzech jedności - czasu, miejsca i akcji. Jego wierność wobec tradycji wynikała być może ze szlacheckiego pochodzenia, a także z próby zmierzenia się z odwiecznymi dylematami moralnymi człowieka - kwestiami wiary, miłości, nienawiści. Francuski pisarz, który prowadził bogate i aktywne życie (ochotnik w czasie I wojny światowej, korespondent w czasie II wojny, wielbiciel walk byków), sam musiał przeżywać wielkie rozterki egzystencjalne, skoro mając 76 lat popełnił samobójstwo, podobno z powodu postępującej ślepoty.

Krytycy twierdzili, że de Montherlant uprawiał "teatr arystokratycznego heroizmu". Telewidzowie obejrzeli w grudniu ub. roku "Cezara i Pompejusza" teraz Teatr TV proponuje "Port-Royal" napisany w 1954 roku w Starym Teatrze w Krakowie w reżyserii Jerzego Kreczmara).

Akcja sztuki rozgrywa się jednego dnia - 26 sierpnia 1664 roku w jednym miejscu - klasztorze Port-Royal pod wezwaniem Najświętszego Sakramentu. To tu właśnie znajdował się główny ośrodek jansenizmu. Flamandzki teolog Cornelius Jansen głosił religijność opartą na rygorze obyczajowym i minimalizował ludzkie zasługi w dziele zbawienia. Wzbudziło to sprzeciw papieża i hierarchii kościelnej, zwłaszcza jezuitów, którzy obawiali się utraty wpływów w procesie edukacji wiernych. Ale w sztuce Henry'ego de Montherlanta nie religijny spór jest najważniejszy (autor nawet nie do końca stara się przybliżyć widzowi jego istotę i skalę). Tu chodzi o konflikt sumienia z obowiązującymi normami posłuszeństwa. Mniszki w Port-Royal są wierne opatowi klasztoru, janseniście, księdzu de Saint-Cyran. Mimo że opat już nie żyje, nadal służą jego idei i nie chcą podpisać Formuły potępiającej jansenizm. Motywy ich postępowania są różne - przekonanie o słuszności głoszonych zasad, solidarność grupowa, bezkompromisowość. Bowiem, jak powie siostra Angelika "przedmiot sporu nie dotyczy wiary".

Andrzej Sapija wyreżyserował spektakl z rozmachem, w monumentalnych przestrzeniach, z wielkim krzyżem wiszącym nad bohaterami. Nie jest to "teatr akcji", lecz "teatr rozmowy" - sylwetki bohaterów rysują się w długich dialogach, a nie w wyniku biegu wydarzeń. Dlatego tak ważna jest precyzja aktorskiego słowa, a ta w wydaniu Gabrieli Kownackiej (Siostra Angelika), Zofii Rysiówny (Matka Agnieszka), Jolanty Fraszyńskiej (Siostra Franciszka) i Igora Przegrodzkiego (Arcybiskup) jest bez zarzutu.

TEATRY PRZEDSTAWIA - JACEK LUTOMSKI

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji