Artykuły

W "Damie Pikowej" zwyciężyły kobiety

KAŻDA premiera Teatru Wielkiego oczekiwana jest przez miłośników muzyki z niecierpliwością, zaciekawieniem i nadzieją, że może wreszcie najnowsze przedstawienie stanie się prawdziwą rewelacją sezonu. Toteż nic dziwnego, że z żywym zainteresowaniem melomanów stolicy spotkał się spektakl "Damy Pikowej" Piotra Czajkowskiego zaprezentowany 2 marca br., równo w 90 rocznicę powstania tej opery.

Niestety, przedstawienie mimo wszystko rozczarowuje. Piszę - mimo wszystko - bo przecież jest w nim wiele elementów interesujących, nawet bardzo dobrych, ale w sumie nie stanowi przeżycia wielkiej miary. Muzyka przesycona namiętnością, grozą, i pesymizmem, tęsknotą za nieuchwytnym szczęściem, łagodnym liryzmem, smutkiem i nostalgią, a równocześnie tak bardzo dramatyczna, traktowana jest przez Czajkowskiego w całej operze na sposób symfoniczny. Toteż nic dziwnego, że wyjątkową rolę musi spełnić tu orkiestra w przekazaniu słuchaczom pełni barwnej instrumentacji i subtelności linii melodycznej. Niestety, strona muzyczna przedstawienia nie wypadła najlepiej pod tym względem.

Także strona wokalna pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim zabrakło w warszawskim spektaklu Hermana, który w operze Czajkowskiego jest przecież głównym bohaterem, sprawcą tragicznych wydarzeń. Herman jest postacią niezwykle złożoną o bogatym rysunku psychologicznym, co znajduje wspaniały wyraz w muzyce ukazującej stopniowo nasilanie się jego osobistej tragedii aż do szaleństwa i samobójstwa. Roman Węgrzyn nie podołał wymogom roli. Nie potrafił przekonać aktorstwem, a co gorsza głosowo ustępował partnerującym mu śpiewaczkom. Chwilami zagłuszany przez orkiestrę nie był słyszany w ogóle, a przecież przed laty tą właśnie partią zwracał na siebie uwagę w Krakowie l Poznaniu. Z mężczyzn jedynie Jan Czekay jako Hrabia Tomski godny jest wyróżnienia.

Pełnym blaskiem natomiast zabrzmiały głos pań, śpiewających tego wieczoru główne partie. A więc wspaniała Krystyna Szostek-Radkowa jako Hrabina, która stworzyła postać wyrazistą, wnosząc na scenę samym swoim pojawieniem niepokój, grozę i tajemniczość. Jednakowo świetna zarówno wokalnie, jak i aktorsko była prawdziwą bohaterką przedstawienia, apogeum osiągając w II akcie w scenie śmierci. Bardzo Bobrze zaśpiewała partię Lizy - Hanna Rumowska-Machnikowska wydobywając tak liryzm jak i tragiczne rozdarcie swej bohaterki. Pięknie brzmiał głos Ewy Podleś, która jako Paulina stworzyła interesującą postać także pod względem aktorskim.

Przedstawienie "Damy Pikowej" w reżyserii Lwa Michajłowa (ZSRR) w Teatrze Wielkim zrealizowane zostało z ogromnym rozmachem. Podkreśla to charakter dobrej dekoracji Walerego Lewentala (ZSRR), liczni statyści, ciekawy od strony choreograficznej i bardzo malowniczy balet w II akcie. Z przyjemnością oglądamy na scenie jak zwykle Stanisława Szymańskiego jako pełnego elegancji Gospodarza balu. Także kostiumy Mariny Sokołowej mogły się podobać, szczególnie pięknie prezentujące się w scenie balu.

Tak więc warszawska "Dama Pikowa" stała się mimo woli przedstawieniem, w którym kobiety zdecydowanie dominują, ale to za mało. Jednakże operze Czajkowskiego wróżę powodzenie, bo ma się w niej także i co podobać, szkoda jednak, że nadzieje na naprawdę dobry spektakl nie urzeczywistniły się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji